Michasia
16.02.2007 19:03
Chcialabym wyrazic oburzenie z powodu jednej z odpowiedzi pana J., ktora byla na tyle niedoprecyzowana, iz mogla wprowadzic pytajacego w blad.
Pytanie brzmialo: 1.Które przykazanie dekalogu łamie osoba homoseksualna?
Odpowiedz: '1. Osoba homoseksualna popełnia grzech związany z 6 przykazaniem. Proszę zwrócić uwagę, że 10 przykazań to tylko pewne hasła wywoławcze, które siła rzeczy musimy rozumieć szerzej. Proszę zwrócić uwagę, że nie ma np. przykazania "nie pluj na bliźniego swego" a nie mamy przecież wątpliwości, że byłby to czyn bardzo zły... Nie ma też przykazania "nie kłam" tylko "nie oczerniaj". A jednak kłamstwo też uważamy za coś złego....'
Osoba homoseksualna nie popelnia zadnego grzechu, o ile nie prowadzi aktywnego zycia w sferze seksualnej! Przeciez 'osoba seksualna' to kazda osoba o SKLONNOSCIACH do zachowan homoseksualnych, nie kazda jednak sobie na takowe pozwala. I wtedy jasne jest, ze nie ma zadnego grzechu.
Zaczyna Pan odpowiadac jak automat, poza tym mnogosc wielokropkow w kazdej odpowiedzi jest co najmniej irytujaca. I nie widze ani odrobiny milosierdzia w stosunku do pytajacych, a przeciez przez niektore pytania wyraznie przebija desperacja czlowieka, ktory moze pisze szukajac ostatniej deski ratunku!
Nie wiem, generalnie jest mi to obojetne, co sie dzieje na tej stronie, ale mysle, ze ta uwaga moze byc konstruktywna.
Odpowiedź:
Generalnie nie odpowiadam na tego rodzaju listy. Dziś zrobię wyjątek...
1. Każda odpowiedź na konkretne pytanie niesie ze sobą niebezpieczeństwo uproszczeń. Kiedy napiszę komuś: przedstaw swoja sprawę spowiednikowi ktoś może mi zarzucić, że nie napisałem, iż najpierw musi zrobić rachunek sumienia, potem wzbudzić żal i postanowienie poprawy, a po spowiedzi zadośćuczynić i odmówić pokutę. Tylko po co za każdym razem zaczynać odpowiedź od Adama i Ewy? Może jeszcze napisać, że sakrament pokuty został ustanowiony przez Jezusa i przytoczyć kilka biblijnych argumentów na ten temat? Wiadomo, że samo bycie homoseksualistą grzechem nie jest. Pisałem o tym co najmniej kilka razy. Wiadomo, że pytającemu chodziło o czyny homoseksualne. Nie sposób w każdej odpowiedzi prostować wszystkie możliwe uproszczenia, które pojawiły się w pytaniu. Bo to stawiający pytanie rzecz uprościł...
2. Na temat wielokropków się nie wypowiem. Ale odpowiem na zarzut o brak miłosierdzia. Moim zadaniem jest odpowiedzieć na zadane mi pytania. Zgodnie z nauką Kościoła katolickiego. Nie wolno mi w imię źle pojętego miłosierdzia zaciemniać prawdy na temat jego nauczenia. Zwłaszcza w kwestiach moralnych. Bo to droga donikąd. To karmienie złudzeniami. Miłosierdzie ów człowiek może otrzymać w konfesjonale, gdy wyznaje swoje grzechy. Mnie nie wolno powiedzieć, że nie grzeszy, gdy grzech popełnia. Nie wolno mi umniejszać jego winy, gdy pyta o zasadę. Bo to niedźwiedzia przysługa. Tak postępując niektórzy - katecheci, księża - sprawiają, że ludzie nie mają świadomości popełnianego zła. Czy to jest okazanie człowiekowi miłosierdzia? Pozwolenie, by trwał w nieświadomości, co do swojego grzechu?
Kiedy pytanie zdaje człowiek, który uznaje swoją winę, zawsze staram się znaleźć dla niego jakieś słowa pociechy. Kiedy pyta ktoś, kto tej winy uznać nie chce, nie mogę go głaska po główce i uspokajać jego sumienia.
3. Na pytania w tym serwisie odpowiadam już dobrych kilka lat i może rzeczywiście jestem tym trochę zmęczony. Bo wiem, że na niektóre pytania odpowiadałem już wiele razy i wystarczyłoby, gdyby pytający użył wyszukiwarki. Bo codziennie odpowiadam nie na dwa, ale kilkanaście pytań. Czasem nie wiem co napisać. Zwłaszcza gdy ktoś nie ma konkretnego pytania, ale prosi o duchową poradę. Szanuję tych ludzi i staram się napisać choć dwa czy zdania, a przecież równie dobrze mógłbym takie pytania po prostu skasować. Nie mam obowiązku odpowiadać na wszystkie, jakie ktoś mi tu zadaje. Robię to z dobrej woli. I nie jest to jedyna rzecz jaką każdego dnia (a czasem nocy) się zajmuję.
Dlatego boli mnie gdy ktoś tak zatroskany o dobro pytających (bo są w desperacji - choć uczucia w literkach trudno wyczytać i dość często błednie je odczytujemy stosując projekcję - bo szukają tu ostatniej deski ratunku - jakby nie było duszpasterzy w parafiach) jednocześnie z takim cynizmem potrafi zmieszać z błotem mój wysiłek. Przecież Pani "jest generalnie obojętne co się dzieje na tej stronie". Dlaczego więc nie zawahała sie Pani napisać ten list i stwierdzić, że w moich odpowiedziach nie widać nawet odrobiny miłosierdzia w stosunku do pytających? W imię konstruktywnej krytyki? A gdzie miłosierdzie wobec mnie, którego tak sie pani domaga dla niektórych pytających? Wyraża się w pouczaniu mnie (co samo w sobie nie jest złe, daje mi szansę doskonalenia warsztatu) czy w krytykowaniu mojego stylu (wielokropki)?
Co jakiś czas dostaję tego rodzaju listy. Że zbyt wolno odpowiadam, że za krótko odpowiadam (ostatnio od człowieka, który zadaje kilka pytań dziennie), z pretensjami do mnie, że Kościół uczy tak a nie inaczej. Jakoś to znoszę. Błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi. Być może rzeczywiście zaczynam odpowiadać jak automat. Ale - jak widać - tak jestem też przez niektórych czytelników tego działu traktowany. Jak maszyna, która ma wyprodukować ładną odpowiedź, okazać chrześcijańskie miłosierdzie i ładnie się uśmiechnąć. I którą w imię wygłaszania konstruktywnych uwag można od czasu do czasu złośliwym listem kopnąć.
J.