ola 31.01.2007 15:30
Jestem osobą bardzo nieśmiałą. Kiedy poszłam do liceum nabawiłam się depresji. Ostatecznie pierwszą klasę skończyłam- miałam nauczanie indywidualne, byłam pod opieką psychologa, brałam tabletki antydepresyjne. Druga klasę zaczęłam, ale przerwałam. Dziś powinnam być w trzeciej klasie i w maju przystąpić do matury. W tym trudnym okresie oddaliłam sie od Boga. Nie chodziłam do kościoła, nie modliłam sie. Bardzo tego żałuję. W trzeciej klasie gimnzajum do kościoła chodziłam niemal codziennie wraz z przyjaciółką- jak to ona powiedziała "By lepiej przygotować sie do bierzmowania".
15.12.2006 byłam w kiepskim nastroju. Wieczorem mama kazała mi wyjść do sklepu. Nie chciałam. Popłakałam się. Rodzice chcieli wiedziec o co chodzi. Ja jak zwykle milczałam. Potem mama ze starsza siostrą pojechała na zakupy. Zamknęłam się w łazience. W pewnym momencie powiedziałam sobie:"Nie. Chcę być dobrym człowiekiem". Wyszłam i chciałam przeprosić tate za swoje zachowanie, mame jak wróci. I wtedy TO się zaczęło. A mianowicie jakby opętanie, chęć zabicia. Nie dopuszczałam do siebie tej myśli. Przeprosiłam tate. Zaczęłam się modlić, ale to nic nie dało. Potem przeprosiłam mame. Noc była okropna. Dwa dni później spotkałam się z przyjaciółką, która należy do Odnowy w Duchu Świętym, opowiedziałam jej to. Zaproponowała byśmy razem chodziły na Roraty, bym się modliła. Zaczęłam tak robić. Z serca. Jakby TO przeszło i było normalnie. 25.12 w telewizji puścili film "Opętanie" i to wszystko wróciło. Do tej pory jest, w różnych nasileniach. Myślałam o samobójstwie. Spowiadałam się z tego. Rozmawiałam z księdzem. Przyjaciółka wraz z nim i znajomym alumnem modlili się nade mną. Codziennie wieczorem odmawiam Różaniec, w ciągu dnia też się modle i czytam Pismo Święte. Ostatnio się to jakby nasiliło, cały czas nachodzą mnie myśli, że jestem złym człowiekiem, że nie mam współczucia dla innych, wiele rzeczy źle mi sie kojarzy, że przez nie ogarnie mnie jakieś opętanie. Wieczorem nie oglądam telewizji, zwłaszcza horrorów, filmów o zabijaniu. Nie wiem czy są to straszliwe pokusy szatana czy też sprawa mojego stanu psychicznego- przez tę nieśmiałość(przez która wiele cierpiałam). Prosiłam nawet Boga o chorobę cielesną, bym cierpiała z bólu jeśli Mu to ulży, da przyjemność, ale bym TEGO nie miała, by zabrał mnie z tego świata. Dziś mam ochotę się zabić, bo nikomu nie chcę nic złego zrobić, zabić.
Zaczęłam myśleć o zakonie odkąd przeczytałam "Żółty zeszyt". Wierzę, że tylko w zakonie odzyskam spokój. Czy po prostu Bóg mnie powołuje? Czemu w taki sposób?