AAA 28.01.2007 18:24
Proszę nie podawać adresu e-mailowego. Jestem w bardzo trudnej sytuacji. Przynajmniej mnie się wydaje, że nie mam już sił, motywacji, chęci do czegokolwiek. Jakiś czas temu rozstaliśmy się z mężem, wyprowadził się, ale nie braliśmy rozwodu, nic takiego, daliśmy sobie czas na przemyślenia, zastanowienie się nad wszystkim. Niejako na jego miejsce wprowadziła się moja mama, też rozstała się ze swoim mężem po 14 latach małżeństwa. Chcę zaznaczyć,że bardzo ją kocham, szanuję, martwię się o nią. Ale ta moja mama przejęła wbrew mojej woli (bo jestem osobą energiczną) całą inicjatywę w domu. Wychowuje moje dziecko samodzielnie nie dopuszczając mnie w ogóle do głosu, że nie wspomnę ojca. Nigdy nie zawiodłam swojego dziecka, staram się jak mogę we wszelkich dziedzinach życia, nie ma u nas w domu żadnej patologii, nic z tych rzeczy. Ale zostałam ubezwłasnowolniona (oczywiście nie prawnie, bo nie dałaby rady) przez własna matkę. Cokolwiek powiem do dziecka, np.żeby umyło zęby, to juz babcia sie zjawia i każe mu robić coś zupełnie innego, jeśli dzieciak oponuje, to krzykiemi szantazem, przekupstwem wymusza swoje racje. Dziecko jest zupełnie ogłupiałe, nawet ubierać musi się pod dyktando babci, ja różową bluzeczkę, babcia biegnie z zieloną. Momentalnie jest gigantyczna awantura, babcia najpierw krzyczy, potem szantaż zdrowiem, że zaraz umrze jak jej nie będziemy słuchać, potem płacze, że Bóg nam nie daruje takiej krzywdy, a chodzi o błahe rzeczy. Tłumaczy sie tym, że ona wie lepiej więc musimy się jej podporządkować. Nie mam już siły o nic walczyć, wyjdę z domu i więcej nie wrócę. Spowiednik kazał mi babcię przysłać do spowiedzi, ale ona nie spowiada się z takich cnót, jakie dla nas robi, te rady, pomoc, rozkazy, dyrektywy to tylko dla naszego dobra. Przepraszam za długość, ale musiałam się wypłakać, bo rady na to chyba nie ma. pozdrawiam