Michał
21.01.2007 10:20
Przywiązuję sporą wagę do tego, co podpowiada mi sumienie.
Co mam sądzić, gdy mówiąc komuś o swych skrupułach, słyszę: "Przesadzasz", "Nie daj się zwariować".
Nie ulegać sugestiom, ale postępować wedle własnego sumienia? Tym bardziej w ważnej sprawie?
Konkretnie: bliska osoba wymaga opieki. Moje sumienie nakazuje pomoc do tego stopnia, bym zrezygnował np. z dłuższych spotkań z kolegami, wyjazdów na wakacje, w ogóle kontaktów z sympatią ("jak mógłbym czas spędzać z nią w chwili gdy potrzebuje mnie moja chora babcia. Byłbym egoistą" - taki to rozumowania).Przesada? Odwrócę problem:
załóżmy,że wyjechałbym w góry - myśli nie dały by mi spokoju, że cierpiącemu byłbym teraz potrzebny. Liczyłbym się też ze słusznymi zapewne uwagami:"Jak mogłeś wyjechać..."itp.
Czyli zawsze w imię dobra, przy pomocy sumienia, wybierać to co ważniejsze wcale niekoniecznie dla mnie? Choćby za cenę rezygnacji z przyjemności i bez względu na tych, którzy sugerują postawę przeciwną memu sumieniu??
Owszem: nauka i praca to sedno życia i z tego nie rezygnuję.
A tak ogólnie: czy sumienie może być chore, wskazywać na defekt osobowości? Wcale nie łączyć mnie z Bogiem, nie być przejawem Boga? Jakie modlitwy pomocą w uzdrowieniu sumienia? Albo np.pielgrzymka? Nigdy nie uczęszczałem.
Odpowiedź:
Sumienie może być chore. A choroby mogą być różne. Czasem jest to choroba, którą można nazwać sumieniem zbyt szerokim. Człowiek nie widzi zła, które popełnia. Może jednak być tez sumienie zbyt ciasne, skrupulanckie. Wtedy we wszystkim widzi ono zło. Często łączy się z tym przypadłość, którą można by nazwać "sumieniem faryzejskim": kiedy dostrzega ono wielkie zło w drobiazgach, a nie zauważa rzeczywistego zła...
Jak leczyć sumienie? W przypadku sumienia zbyt szerokiego na pewno ważne są zwykłe metody: modlitwa, jałmużna, post. Czyli po prostu to, co nazywamy metanoią, nawróceniem. W przypadku sumienia zbyt wąskiego potrzebna jest współpraca ze spowiednikiem. Trzeba zdać się na jego osąd dobra i zła tak długo, dopóki nie powie, że możemy w tych kwestiach decydować samodzielnie...
Czy człowiek powinien rezygnować z wyjazdów w góry, gdy opiekuje się osobą chorą? Trudno na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. W gruncie rzeczy zależy to bowiem od tego, jak bardzo owa pomoc jest choremu niezbędna. Wiadomo, że w pewnych wypadkach nie wolno ich zostawić bez opieki. Z drugiej strony zdarza się, ze zupełnie dobrze radzą sobie bez opieki, a tylko szukają towarzystwa. W takim wypadku wyjazd na parę dni na pewno trudno uznać za coś złego. Chyba nawet można uznać, że ciągłe rezygnowanie z takiej formy wypoczynku jest złem. Bo człowiek potrzebuje wypoczynku. Także po to, by w tej ciągłej służbie dla bliźniego się nie zgubić, nie zgorzknieć... Ciągłe ustępowanie innym, ciągła troska o innych ma sens, kiedy naprawdę jesteśmy niezbędni. Gdy można się bez nas obyć trzeba pamiętać także o tym, że mamy kochać nie tylko bliźnich, ale także siebie samych...
J.