hania 23.12.2006 20:37

postaram się krotko: mam wykłady o poczatkach chrzescijanstwa i Koscioła z czlowiekiem ktory nie kryje niecheci do katolikow i wciaz tylko podwaza rozne dogmaty w dosc przykry sposob jednak taki ktory moze trafiac do pzrekonania osob niechetnych Kosciołowi... rozumiem,ze sam moze w to nie wierzyc, ale mnie jego postawa rani, poza tym wiem, ze trcohe manipuluje faktami, choc sa one czesto prawdziwe, to pozbawione kontekstu... wiem ze to zla robote, ale nie umiem temu przeciwdzialac.. czy w ogole mozna zachowac obiektywizm w roznych drazliwych kwestiach nie popadajac w skrajnosci (apologetyzm i wybielanie historii kontra zaciekły antyklerykalizm)? nie wiem jak mam reagowac boje sie zwlaszcza o tych ktorzy sie wahaja ze to ich odwroci od Kosciola choc moze tez zachecic do wlasnych poszukiwan.. tylko to zalezy na ile ci ludzie potrafia byc krytycznie i nie przyjmowac wsytskiego tylko dlatego ze wypowiada to charyzmatyczny profesor...

Odpowiedź:

Prawdy bać się nie trzeba. Nawet jeśli jest bolesna. Trzeba tylko na sprawy patrzeć sprawiedliwie. Ani zła nie wybielając, ani go nie demonizując. Na ile może tak zrobić patrząc na historię? Na pewno łatwiej o obiektywną ocenę, gdy zna się kontekst kulturowy owych wydarzeń. Często błąd w ocenie historii polega na przykładaniu do dawnych czasów jedynie naszych współczesnych kryteriów...

Czy należy się takich spraw bać? Jak powiedziano wyżej - nie. Nawet jeśli ta prawda mogłaby kogoś zgorszyć. Raczej należy w tym wszystkim widzieć okazję do umocnienia własnej wiary. Bo jeśli - np. jakiś papież postępował źle, to czyż nie jest to okazją do przemyślenia, dlaczego właściwie mam wierzyć w Kościół? Bo przecież nie z powodu nieistniejącej bezgrzeszności jego pasterzy...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg