Gość 09.01.2024 15:29

Proszę o ukrycie pytania
W jednym z wywiadów ks. prof. Wacław Hryniewicz stwierdził, że Magisterium Kościoła "nie nadąża" za dynamicznym rozwojem nauki.
Gdzieś indziej padło przekonanie, że nawet oficjalne dokumenty Kościoła katolickiego tkwią w swoich treściach jakby w czasach przedkopernikańskich. Ja rozumiem, że teologia powinna respektować to, co mówią odkrycia naukowe, bo pozwala to lepiej zrozumieć zamysł Stwórcy. Ale czy taki - powyższy punkt widzenia nie świadczy jakby o tym, że teologia powinna zawsze ustępować nauce i przeformułowywać swoje przekonania z fałszywych i mitologizujących wizji ośmieszających wiarę? Czy teologia zawsze musi "ustępować" miejsca nauce?

Drugie pytanie: Ktoś stwierdził, że Kościół niepotrzebnie sformułował nadmiar dogmatów, które zaciemniają naukowy obraz świata? Czyli teologia ma pełnić rolę służebną wobec nauki?

Trzecie: U niektórych teologów starających się "godzić" teologiczny i naukowy obraz świata pojawia się niekiedy zwrot jedynie: od osiągnięć nauki do teologii. Jest to pożyteczne, ale wydaje mi się, że niektórzy teologowie zabrnęli tak daleko, że gotowi byliby przeformułować większość założeń teologii, aby tylko "uwiarygodnić wiarygodność danych teologicznych" - czyli wychodzi na to, że teologia w niektórych sprawach jest potrzebna, jeśli przylega idealnie do wizji naukowej. Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, ale wydaje mi się, że niekiedy teologowie zbytnio z przymrużeniem oka patrzą na dane teologiczne, legitymizując i oddają palmę pierwszeństwa nauce. Czyli teologię należy dostosowywać do narracji naukowej? Dlaczego tak mało osób wykonuje zwrot w kierunku - z teologii do nauki? Czy teologia nie mogłaby ubogacić spostrzeżeń naukowych?
Może lepiej wyrzucić całą teologię do kosza, a jej miejscu stworzyć teologię podporządkowaną nauce?

Odpowiedź:

A niby po co to pytanie ukrywać? Żeby nikt nie rozumiał o co chodzi? Bez sensu.

1. Nie znam kontekstu tej wypowiedzi, ale nie sądzę, by chodziło o to, ze teologia ma ustępować naukom przyrodniczym albo - jeszcze bardziej nierozsądne - naukom takim jak psychologia. W tym pierwszym przypadku oczywistym jest, że między jednym a drugim sprzeczność istnieć nie może. Chodzi tylko o to, by naukowcy z jednej i drugiej strony - przyrodnicy i teologowie - nie przekraczali granic wyznaczonych przez metodologię uprawianej nauki. Ot, skoro przyrodnik bada to, co materialne jego wypowiedzi dotyczące ducha mają wartość nie większą niż wypowiedź każdego innego człowieka. Podobnie gdyby teolog próbował arbitralnie oceniać co w przyrodzie jest, a co nie jest możliwe...

Nota bene: zawsze się dziwię, ze w dobie fizyki kwantowej, w której sporo spraw "nie mieści się w głowie" niektórzy naukowcy tak stanowczo sprzeciwiają się teologom. Ot, skoro w fizyce kwantowej mnóstwo "cudów", to czemu oburzenie, gdy o czymś, co nie mieści się w głowie, ale na podstawie doświadczeń mówią teologowie? Ot, różne cuda: czemu zamiast sprawy badać, jak np robią kościelne komisje, złożone także z naukowców, z góry zakładać, że to niemożliwe i koniec? Czy zgodne z metodologią nauk przyrodniczych jest odrzucanie czegoś bez zbadania sprawy?

2. Nie jestem w stanie odpowiedzieć na tak zadane pytanie. W moim mniemaniu żadna z prawd wiary nie jest sprzeczna z tym, co mówi nauka.

3. Jak w punkcie 1.

J.

 

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg