agnieszka 20.05.2006 13:31

Czy może się tak zdarzyć, że Bóg w pewnym momencie życia człowieka zostawia go samemu sobie?
Myślałam wcześniej, że nie ma takiego momentu nigdy choćby człowiek był zatwardziałym grzesznikiem, że Bóg nie rezygnuje z człowieka do ostatniej chwili jego życia ... Ale w Dzienniczku św. Faustyny przeczytałam takie słowa Jezusa: "Napisz że przemawiam do nich [grzeszników] przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im czego pragną"
Podczas jednego kazania usłyszałam też, że w przypadku Judasza takim momentem była chwila kiedy Pan Jezus powiedział do niego: "co chcesz czynić, czyń prędzej".
Także w tym dziale przeczytałam, że nie bez sensu jest taka teoria, że Bóg wiedząc z góry, że grzesznik będzie potępiony, juz tu na ziemi wynagradza mu dobro które on uczynił bo po śmierci nie będzie do tego okazji... i to by sie zgadzało z tym że w pewnym momencie Bóg rezygnuje i daje człowiekowi to co on chce.
Ale z drugiej strony przecież tak często słyszy sie że nawrócić sie można nawet w ostatniej chwili życia, że wielu było takich... a przecież nawrócenie nie jest możliwe bez łaski- więc Bóg jednak do końca musiałby tę łaskę dawać, do końca na niego czekać....-a więc nigdy, do ostatniej chwili nie zrezygnować z człowieka. Jak to jest?

Odpowiedź:

Odpowiadającemu trudno mówić o Bożych strategiach. Pewne sprawy wie tylko On sam. Na ten akurat temat mamy różne dane. Niekoniecznie sprzeczne, chyba raczej uzupełniające się. Z jednej strony to, o czym piszesz: Bóg jakby w pewnym momencie zostawia grzesznika w spokoju, pozwala mu na zło. Z drugiej widzimy, że ludzie nawracają się pod koniec życia. I co więcej, znamy nauczanie Jezusa w tym względzie: o zagubionej drahmie, o zagubionej owcy, o synu marnotrawnym. Wiemy też, ze Jezus przebaczył współukrzyżowanemu z Nim łotrowi (choć oczywiście dla owego łotra mogła to akurat być pierwsza szansa na nawrócenie, tego nie wiemy)...

Jak jest naprawdę? Bóg zapewne do każdego podchodzi bardzo indywidualnie. Trudno uwierzyć, by w pewnym momencie zupełnie przestawało Mu na człowieku zależeć. To raczej nie wchodzi w grę. Prawda o Bożej miłości jest prawdą podstawową dla naszej wiary. Wydaje się, że pewną wskazówką w zrozumieniu tego zagadnienia jest wspomniana wyżej przypowieść o synu marnotrawnym.

Widzimy w nich dwóch synów: wiernego starszego, któremu ojciec na niewiele pozwala, i marnotrawnego, którego ojciec pozostawił samemu sobie. Tak. Pozostawił go samemu sobie, choć zapewne nigdy nie przestał o nim myśleć i chcieć jego powrotu. Starszy syn jest tym, do którego ojciec kieruje słowa "wszystko moje do Ciebie należy". Choć nie dawał mu koźlęcia do zabawy z przyjaciółmi, traktował go jak dziedzica. Chyba też jako wiernego współpracownika; jako tego, na którego mógł liczyć. Młodszego inaczej.

Jak napisano wyżej, ojciec jakby pozostawił go samemu sobie. Tu nie wystarczyły półśrodki. Trzeba było radykalnego odwrócenia się od zła. Trzeba było radykalnej decyzji tego młodszego syna. O powrocie. Upokorzeniu. Tak. Upokorzeniu. Syn wraca za dnia, skoro ojciec widzi go z daleka. Wraca obdarty. Na pewno naraził się na pośmiewisko. Ale właśnie dlatego jego żal można uznać za szczery. Właśnie dlatego ojciec mógł go potraktować tak, jak potraktował: rzucając mu się na szyję, każąc wyprawić ucztę i dobrze go przyodziać.

To tylko przypowieść. Pewne z niej wnioski można uznać za zbyt daleko idące. Ale jeśli oddaje postawę Boga wobec grzeszników, to jest dla nas bardzo ważną wskazówką. Bóg rzeczywiście jakby przestaje się losem zatwardziałego grzesznika interesować. Ale milczy. Czeka aż grzesznik - zapewne nie bez pomocy Bożej łaski - dostrzeże całą nędzę swojej sytuacji i zdecyduje się na radykalną, nieudawaną przemianę swojego życia.

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg