kasandra 08.07.2005 09:02
Pokój i dobro! Czytając książkę Rajmunda Ładysława Dąbrowskiego "Rozmowy z Mistrzem" spotkałam się z następującym fragmentem, w którym niektóre stwierdzenia, wychodzące wprawdzie z ust autora, nie za bardzo uważam za słuszne, nawet może za niezgodne z samą nauką Kościoła. Napiszę jedynie kawałek całego rozdziały, a może części rozdziału, na którą zwróciłam z tego powodu uwagę. W całym rozdziale został poruszony temat tego, kto jest dla Jezusa bratem, siostrą, matką. Została przytoczona perykopa Pisma Świętego z Ewangelii wg św. Łukasza. Autor z początku dobrze tłumaczy, na czym polega Jezusowe stwierdzenie, że jego prawdziwymi krewnymi są ci, którzy słuchają Słowa Bożego, zachowują je i pełnią wolę Ojca. Zwrócił on jednak uwagę na fakt, że wówczas, gdy przyszła do Niego rodzina, czekając na Jezusa na dworze, ona był w trakcie nauczania. W książce zostało to ujęte w następujący sposób: "A jednak nie ktoś obcy przerwał Mu pracę, bo sama rodzina - matka i bracia...". Mi jednak chodzi przede wszystkim o stwierdzenie i określenie czynów Maryi we fragmencie "Przypomina mi się historia z Jego lat młodzieńczych. Bo oto teraz widzimy bardzo wyraźnie, że Maria niezbyt wiele nauczyła się z tamtego, co ongiś powiedział jej Syn (szkoda, iż bałwochwalstwo powszechnego chrześcijaństwa stara się zakryć przed naszymi oczyma fakt, żę Maria nie była nieomylna). Otóż wtedy było tak, że gdy Jezus zagubił się rodzicom podczas podróży z Jerozolimy, ci badzo zakłopotani i zatroskani, kiedy Go już na koniec odnaleźli, zwrócili Mu uwagę: "Synu cóżeś nam uczynił?" Oto ojciec Twój , i ja bolejąc szukaliśmy Ciebie". Odpowiedział im wtedy: "Czemu mnie szukaliście? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? Oni jednak nie rozumieli tego, co im powiedział" (Ew. wg św. Łukasza 2,49.50) Gdyby jednak zrozumiała i pamiętała, akurat w tej chwili kiedy do Jezusa przyszła, widząc Go nauczającego na pewno dołączyłaby do innych, którzy widzieli w Nim Kogoś, kto zajmował się sprawami Ojca". W ksiące jest jeszcze więcej takich "rozważań" o zachowaniu samej Matki Jezusa. Niektóre rzucone, jak dla mnie, zbyt śmiało i może nawet błędnie. Wiadomo, że Maryja była niepokalanie poczęta, zatem była wolna od grzechu. Wolna więc była też on błędów, które by popełniała ze świadomością. Chciałabym zatem wiedzieć, jak to ma być.. Czy Maryja faktycznie nie była nieomylna? Tzn. była wolna od grzechu, ale czy wówczas można nie zauważyć tego, co Boże, można wówczas, będąc wolnym od grzechu, popełniać takie błędy..?