31.05.2005 15:12
Powtarzam dzieciom że najważniejsza w chrześcijaństwie jest miłość do Jezusa i bliźniego, że najważniejszym momentem całego tygodnia jest spotkanie z Jezusem w Eucharystii. Tymczasem duża częśc tych dzieci słuzy jako ministranci, scholanki itp. a tam słyszą i widzą zupełnie co innego! Przez całą Mszę ksiądz obserwuje ministrantów i bardzo uważa na wszelkie drobne błędy, których całkiem nie da się uniknąc, a dzieci się starają. Gdy ktos zupełnie przypadkiem się pomyli, np. za wszesnie zadzwonią dzwonki w czasie podniesienia, odbywa się cos w stylu karnego apelu. tzn. wszyscy ministranci zostają po Mszy i dostają naganę za winę jednego. Wiem że liturgia jest ważna, ale wątpię żeby krzyczenie na dzieci ilekroc popełnią niezamierzony błąd było na miejscu w Kościele gdzie przeciez chodzi o miłośc. Co ja mam mówic dzieciom skoro przeciez dla nich wiekszym autorytetem w sprawach wiary jest kapłan, który przeciez ma większą wiedzę niz ja i to on uczy dzieci katechezy, traktując je zresztą dokłądnie tak samo jak ministrantow.