Kto Zbawi Miłość 24.10.2023 15:08

Szczęść Boże.

Dziękuję za Pana ostatnią odpowiedź na pytanie: „Kto Zbawi Miłość”. W całym tym pytaniu chodziło mi właśnie o to, co napisał Pan na końcu, i o co ja też starałem się zapytać w podsumowaniu.

Tak jak Pan napisał: „udręka tego, który konsekwentnie kochając doświadcza przeróżnych przeciwieństw kiedyś się skończy”.

Chodziło mi właśnie o to, ale i o jeszcze jeden aspekt w tym się zawierający. Napisałem wtedy chyba za dużo dygresji – w tym o zbawieniu i potępieniu – co zaciemniło sens tego, o co chciałem zapytać.

Chciałbym więc jeszcze dopytać o te dwie poniższe kwestie. Bardzo proszę o odpowiedź:

1. Czy możemy właśnie zatem powiedzieć, że to, iż skończy się kiedyś ostatecznie udręka tego, który konsekwentnie kochając, doświadcza przeróżnych przeciwieństw ➜ czy możemy poprzez to powiedzieć, że poprzez ukrócenie tej udręki, kochający zostaje w pewien sposób zwolniony z bycia poddanym próbie sprawdzenia, czy jego Miłość rzeczywiście by nie ustała, gdyby owa udręka trwała wiecznie (bo na szczęście granice cierpienia Miłości wyznacza Pan Bóg), i dlatego Słowa z Hymnu o Miłości – o tym że Miłość jest w stanie wszystko znieść, wszystko przetrzymać, i nigdy nie ustawać – nie zostaną nigdy (dzięki Bogu) sprawdzone? Czy można tak powiedzieć?

PS: Osobiście wierzę, że cierpienie tego, który kocha i trwa w Bogu, mogło by trwać wiecznie, i myśl o przeklinaniu Boga, z powodu przedłużającej się udręki, nie przyszła by takiej osobie nigdy do serca. Natomiast ten, w którym nie ma Prawdy, mógłby przez pewien – może nawet długi czas – trwać w „miłości” i w „prawdzie”, ale ostatecznie by w nich nie wytrwał, bo to w czym by trwał (bez Boga), było by tylko doskonałą iluzją „Prawdy i Miłości”, i ostatecznie zacząłby przeklinać Boga. Bardzo chciałem to jeszcze dopisać w Post Scriptum. Ale w razie potrzeby proszę Odpowiadającego o przeczytanie pierwszego pytania jeszcze raz, jeśliby to Post Scriptum zaciemniło w jakiś sposób jego sedno.

2. W związku z pierwszym pytaniem chciałbym jeszcze zapytać o tę drugą kwestię. Czy właśnie z powodu ostatecznego ukrócenia tej udręki – poprzez to, że Pan Bóg sprawi, iż udręki kochającego nie będą trwały wiecznie, że nie będzie wiecznie cierpiał w Miłości, jak choćby przez różne męki i prześladowania – czy jesteśmy poprzez to zmuszeni powiedzieć, że fakt ostatecznego i wiecznego uwolnienia Miłości od cierpienia, w jakiś sposób tę Miłość zubaża, lub że coś Jej ujmuje?

Dziękuję za odpowiedź. Z Panem Bogiem.

Odpowiedź:

1. W niebie ma nie być cierpienia, śmierci, łez, żałoby... Nie wiem co jeszcze na Pana pytanie napisać...

2. Nie wiem. Nie wiem czy miłość, która nie cierpi jest uboższa. Wiem za to, że gdyby cierpienie człowieka miało trwać wiecznie, to trudno byłoby mówić o tym, że Bóg człowieka kocha.

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg