25.01.2005 14:45

Witam. Nie wiem czy dobrze trafiłam, czy tu moge sie wypowiedzieć i zwierzyć z swojego grzechu i zycia grzesznego. Ale spróbuje.

(...)

Pszłam do spowiedzi i wszystko wyznałam przed kapłanem, chodz wiedzialam ze nie otrzymam rozgrzeszenia, ale stało sie inaczej, zostałam rozgrzeszona, nie wierzyłam w to. Postanowiłam sie nawrócić do Boga, szukac w nim pomocy na ratowanie mnie i mojej rodziny. Ale im bardziej zagłebiam się w biblie kiedy ja czytam, kiedy coraz bardziej chce sie z nim połączyć dowiaduje sie ze dla mnie tak naprawde nie ma już miejsca i szans na Jego laske i wybaczenie. Do tej pory kilka razy czytałam biblie ale jakoś bez glebszego jej rozumienia. Ale teraz kiedy poczułam ze musze sie z nim pojednać zaczelam dopiero go poznawać i czuć jego moc. I to mnie bardzo przstraszylo. Bo dowiedziałam się o sobie strasznych rzeczy i prawd. Miedzy innymi to ze popelnilam najcięższy grzech (grzech śmiertelny, który nie dopuszcza mnie do żadnej laski Boskiej i do Królestwa wiecznego, ze jestem potępiona na wieki, ze czeka na mnie "piekło wieczne"i ze moje dziecko też jest potępione, gdyż pochodzi od grzesznicy (...)

I dlatego pisze do Pana, redakcji, Księdza, osoby duchownej z zapytaniem "czy istnieje jeszcze dla mnie jakieś przebaczenie, szansa na nawrócenie ku Bogu i oczyszczenie mojego dziecka (szczegolnie dziecka) z grzechu śmiertelnego. CZy moge jeszcze coś naprawić, w zyciu moim małżeńskim moje grzechy zostały wybaczone a ja juz do końca swoich dni będe najlepszą zoną jaką potrafie być, ale co mi po tym jak nie ma przy mnie Boga, juz o nic nie moge go poprosić, już nie zostane wysłuchana, bo przeciez odwróciłam się od niego kiedy zeszłam na ścieżkę zla. Prosze mi powiedzieć czy moge być jeszcze wartościowym czlowiekiem, szczęśliwą matką, czystą matką? (...) Czy ja mam prawo prosić Boga o cokolwiek. Chcę się nawrócić do Boga na tyle na ile starczy mi sil chce aby dał mi jeszcze jedną szanse a ja nie odwróce sie od niego i bede mu służyć do końca swoich dni. On wszystki wie, nie chce sie tłumaczyć przednim dlaczego grzeszylam, niec chce wszystkiego zwalać na moją chorobę, chodz wieze ze gdybym nie zachorowala 4 lata temu na cięzką depresje i nerwice to nigdy by do tego nie doszło, bo czuje ze depresja zmienila mnie i moj charakter i pozbawila mnie racjonalnego myślenia. Ale niechce sie usprawiedliwiać przed Bogiem, chce zeby uznał to za moje działanie, dobrowolne dzialanie bo nikt mnie nie zmuszał (...) Prosze o wskazanie mi jakieś drogi do Boga jeśli tylko jest dla mnie jakaś nadzieja na stanie sie lepsza to zrobie wszystko tylko prosze o jakieś światełko w tunelu. Prosze o prawde, szczerą Boską prawde. Jeśli nie ma dla mnie i mojego dziecka przebaczenia u Boga to prosze mnie nie zwodzić.

--
Pozdrawiam

Odpowiedź:

Odpowiadający pozwolił sobie przed publikacją mocno skrócić Twój list...

Nie ma takiego grzechu, którego miłosierny Bóg skruszonemu grzesznikowi nie mógłby wybaczyć. Skoro otrzymalaś rozgrzeszenie, a Twój żal, z tego co piszesz, był (i jest) jak najbardziej szczery, to już nie musisz się martwić, czy Bóg Ci wybaczył. On już to zrobił. Nawet jeśli wydaje Ci się, że jest inaczej.

Czytając Pismo Święte na pewno zobaczyłaś, jak odnosił się do grzeszników. Nie potępiał. Liczył, że zmieni kogoś swoją dobrocią. I tak bywało. A jeśli trzeba Ci czegoś bardziej wyraźnego, to przeczytaj 15 rozdział ewangelii Łukasza. Przypowieść o zagubionej owcy, drachmie i synu marnotrawnym...

Jest w Tobie ciągle lęk. Zupełnie niepotrzebny. Jest poczucie winy, co jest trochę zrozumiałe, choć Twój grzech już Bóg wybaczył. Dobrą drogą do wyrzucenia z siebie tych negatywnych emocji jest pokuta. Tak jak boli Cię Twój grzech, tak w lęku o Boże wybaczenie i ciągłym poczuciu winy pomaga ból spowodowany pokutą. Oczywiście nie chodzi o biczowanie się, ale podjęcie takich form pokuty, które z jednej strony beda możliwe do zrealizowania, a z drugiej dadzą Ci poczucie, że zadośćuczyniłaś za swoje grzechy. Na pewno dobrą formą jest wierne wypełnianie obowiązków wynikających z bycia żona i matką. Możesz jednak zrobić coś więcej. Na przykład codziennie odmówić różaniec. Udać się na jakąś pielgrzymkę i jej trudy ofiarować jako zadośćuczynienie. Sama może zresztą znajdziesz dla siebie jakąś lepszą formę...

Pamiętaj: w tym zadośćuczynieniu nie chodzi o zyskanie Bożego przebaczenia. To już otrzymałaś. Chodzi o wzmocnienie przeświadczenia, że tak rzeczywiście się stało.

I jeszcze jedno: ktoś kto postanawia tak radykalnie zerwać z grzechem na pewno jest człowiekiem wartościowym. W to czasem trudno uwierzyć. Ale najgorszym nie jest wcale upaść, ale w upadku trwać. Ty sie podniosłaś. Jest już dobrze...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg