Płaczący w ciemności 13.12.2004 15:10
Moim pragnieniem zawsze było posłuszeństwo Bogu, którego kocham. Ale jestem dotknięty fetyszyzmem i bardzo często, mimo usilnej walki i modlitw dostaję silnego podniecenia. Nienawidzę siebie za to. Choociaż opieram się ze wszystkich sił, nie mogę się pozbyć uczucia, że to moja wina. Każdego dnia przepraszam Boga za swoją bezsilność. Dochowałem czystości cielesnej, ale w umyśle czuję się brudny i wytarty, czystość ciała traci dla mnie znaczenie i wartość. Wiem, że Bóg mi wybaczy, ale nie mogę znieść tego, że wciąż brudzę się na nowo atakującymi mnie jak głodne diabły doznaniami. Czasami wydaje mi się, że moje pragnienie czystości jest tylko mrzonką i ułudą i nigdy nawet nie zbliżę się o marny krok do świętości.
Będę wdzięczny za jakąkolwiek radę...