nierozeznana 03.08.2004 08:11
Myślę, że jestem powołana, bardzo silnie to odczułam, ale... Szkoda mi takiego życia, w jkakim żyje. Nie powinno mi być szkoda, Bóg jest przecież NAjwiększy, Najważniejszy. Tyle, że ja sama nie wiem, co uczynić, trochę mi żal tej ludzkiej miłości, a przecież, jeśli rzeczywiście mam powołanie, to wypływa ono z Miłości Doskonałej - bo od samego Boga. Nie wiem, co zrobić, ale to nie ja powinnam decydować, a raczej powinnam spełniać wolę Pana Boga, prawda? I jeśli rzeczywiście mam być zakonnicą, to nie mogę nikomu robić żadnych nadziei, tak?. Jest pewien chłopiec, któremy gdybym dała jakąś nadzieję, a potem zostawiła, to załamałby się, ponieważ ma taki, a nie inny charakter. Rozmawiam z nim tylko i sama jakoś byłam nim zaintersowana, ale teraz czuje, że nie mogę, że to nie ta droga. Co zrobić? Nie rozmawiać z nim... Nie wiem. Mam 17 lat. I czy Panu Bogu całkowicie mozna się odać tylko poprzez życie w zakonie, czy bycie księdzem? Bo w małżeństwie trzeba myśleć o dzieciach, o tym, żeby było co jeść, ale przecież można to ,robić w duchu Bożej Miłości,. dla Niego. Już sama nie wiem