Strapiona 27.01.2004 14:23

Jestem katechetą. Jak poradzić sobie z tzw. kryzysem nauczycielskim, gdy wszystko co robię wydaje mi się takie puste, takie niepotrzebne, bez większych owoców. Patrzę na uczniów i żal duszę ściska gdy oni nie dowierzają, że można żyć inaczej. Jestem jakby wyrzutkiem społecznym w ich oczach.Jakimi sposobami dotrzeć do ich serc i dusz. Nie głoszę "kazań", nie wymądrzam się i odpowiadam na ich pytania więc co mam robić by do nich coś dotarło?

Odpowiedź:

W tej sprawie najlepiej chyba zajrzeć na stronę:
http://www.katecheta.pl/2001/05/F_01.htm oraz
http://www.katecheta.pl/2002/07/F_01.htm
Jeśli jednak można.... To niekoniecznie wypalenie zawodowe.... Piszący te słowa jest katechetą i również zadaje sobie nieraz podobne pytania. Trudno jest widzieć sens swojej pracy, gdy z racji wykonywanego zawodu jest się wyrzutkiem społecznym. Gdy prawie wszyscy wokół winą za niepowodzenia skłonni są obarczać nauczyciela. Trzeba wtedy po prostu robić swoje. Najlepiej, jak się potrafi, ale bez lęku, że coś nie wyjdzie... I powtarzać słowa modlitwy: Jezu mój, wielkoduszną uczyniłeś służbę moją, bo tylko taka służba godną Ciebie być może: bym dawał bez liczenia, walczył ran się nie bojąc, dając zaś, bym innej nie czekał nagrody nad pewność, że ja zawsze pełnię wole Twoją...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg