Ciekawy 04.08.2003 23:27

Odpowiadacie codziennie na najdziwniejsze pytania mlodych ludzi i nie tylko wiec postanowilem i ja o cos zapytac. Oczywiście o cos dziwnego i zaskakujacego, bo brzmi ono nastepujaco: co Kosciol może zaoferowac ze swojej strony mlodemu czlowiekowi, który jest na etapie podejmowania zyciowych decyzji? Jak mlody czlowiek powinien zachowac się w sytuacji, gdy z jednej strony chcialby powierzyc swoje zycie Jezusowi i isc za Nim jak Apostolowie, a z drugiej strony ma swiadomosc ze pozostawia za soba dziewczyne, która go kocha? Czy jest jakas alternatywa w takiej sytuacji? Czy można polaczyc milosc ludzka z miloscia do Boga i mieć pewnosc ze to jest wlasnie to? Co to jest powolanie i jak je odnalezc? Przyznam, ze przydalaby się glebsza refleksja z Waszej strony na ten temat, bo to przeciez temat istotny i zawsze pozostawiajacy watpliwosci? Czy odpowiadajacy jest pewien, ze to co robi jest jego zyciowym powolaniem zgodnym z wola Boga? No, ale mialo być tylko jedno dziwne pytanie.... Będę czekal na odpowiedz. Z Bogiem!

Odpowiedź:

Na początek dwa cytaty z Ewangelii:

„A gdy szli drogą, ktoś powiedział do Niego: Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz! Jezus mu odpowiedział: Lisy mają nory i ptaki powietrzne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć. Do innego rzekł: Pójdź za Mną! Ten zaś odpowiedział: Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca! Odparł mu: Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże!. Jeszcze inny rzekł: Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu! Jezus mu odpowiedział: Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego”. (Łk 9, 57-62)

I drugi:

„Wtedy Piotr rzekł do Niego: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?
Jezus zaś rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy. Wielu zaś pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi”. (Mt 19, 28-30).

Pan Jezus od swoich Apostołów wymagał odważnej decyzji porzucenia wszystkich swoich spraw. Podobnie młody człowiek, chcący poświęcić swoje życie Jezusowi na wzór Apostołów, musi takiego wyboru wykonać. Nie jest to niczyim obowiązkiem. Nie jest konieczne do zbawienia. Ale jeśli chce iść za Jezusem jak Apostołowie (a nie jak wielu innych Jego uczniów), to musi porzucić wszystko...
Trzeba chyba Pana pytanie odwrócić: nie co ma Kościół do zaoferowania młodemu człowiekowi, ale powinniśmy raczej pytać, co ów młody człowiek chce ofiarować Bogu i Kościołowi; czy jest gotowy poświęcić wszystko. Inaczej łatwo może się okazać, że tak naprawdę chce tylko wygodnego, bezproblemowego życia (księży bezrobocie nie dotyka)....

W kwestii pewności powołania... Trzeba pamiętać, że zanim zostanie się kapłanem, trzeba przynajmniej sześciu lat studiów, związanych z pobytem w seminarium. W całym tym okresie formacji nie chodzi tylko o zdobycie koniecznej wiedzy i sprawdzenie siebie pod kątem umiejętności życia w celibacie, ale także wyrobieniu czy umocnieniu w sobie innych cech, potrzebnych w kapłańskiej służbie. Np. bardzo ważną cechą kapłana jest umiejętność podporządkowania się decyzji przełożonych. Różnie ważna wydaje się umiejętność współżycia z innymi, liczenie się z ich prawami, przyzwyczajeniami itp. Proszę wybaczyć, ale ci, którzy chcą mieć i jedno (kapłaństwo) i drugie (małżeństwo) pokazują, że nie są zdolni do większych poświęceń na rzecz Boga, ale zapewne także bliźnich; bardzo są skoncentrowani na sobie... Dodajmy, że spośród wybierających seminarium spora część nigdy go nie kończy. Nie są nam znane statystyki w tym względzie, ale z obserwacji przypuszczamy, że co najmniej ok. 30%. Odchodzą z różnych powodów sami lub przełożeni dochodzą do wniosku, że nie nadają się do kapłańskiego życia...

Droga małżonków nie jest wcale drogą gorszą. Także wymaga poświęcenia całego życia. Dawanie dobrego przykładu swojej żonie, chrześcijańskie wychowanie dzieci, świadectwo życia w pracy to ogromne pole do apostolskiej działalności. Świeccy są często w swoich rolach niezastąpieni, gdyż docierają tam, gdzie żaden kapłan nie dotrze. I choć z pozoru wydaje się, że dla Chrystusa nie poświęcili całego życia, to przecież może być zupełnie inaczej: całe swoje życie traktują jako cichą, często niewidoczną służbę Bogu... Przypomnijmy pewne zdanie: „Zadaniem ludzi świeckich w Kościele jest zajmowanie się sprawami świeckimi i kierowanie nimi po myśli Bożej”. Jeśli w polskim Kościele coś szwankuje, to w dużej mierze jest to właśnie problem braku apostolstwa ze strony ludzi świeckich (dla jasności: piszący te słowa też jest osobą świecką). Ciągle za mało mamy prawdziwych chrześcijan wśród polityków, lekarzy, nauczycieli, reżyserów, policjantów, właścicieli firm, kierowców i sprzedawców. Jaką więc alternatywę ma taki młody chłopak, który chce zawrzeć małżeństwo? Wydaje się, że na to pytanie już odpowiedziano. Można jednak wskazać na pewne szczególne zadania, którym może się poświęcić. Np. można zostać katechetą, być psychologiem, pracować w hospicjum itd... To pod wieloma względami zajęcia podobne do pracy kapłańskiej...

Jak odnaleźć swoje powołanie? Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na to, co jest powołaniem nas wszystkich: świętość. „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48). To do niej mamy wszyscy dążyć. Droga, na której ową świętość zrealizujemy, jest już mniej istotna. Kiedyś nie będziemy sądzeni z tego, żeśmy wybrali złą drogę, ale czyśmy idąc tą drogą kochali...
Carlo Caretto napisał kiedyś: „Nie zaśmiecaj nieba pytaniami «Panie, jakie moje powołanie». Kochaj, a kochając odnajdziesz je”. Jeśli w wypełnianiu moich codziennych zadań staram się zawsze postępować tak, jak Chrystus postąpiłby na moim miejscu, to realizuje moje powołanie. A jeśli Bóg pragnie, bym służył mu jakoś inaczej, to na pewno znajdzie sposób, by mnie do tego – jak Jonasza - skłonić...

Czy jestem pewien, że realizuję Boże powołanie? Jeśli chodzi o ów wybór drogi, to tak. Skoro Bóg udzielił mi sakramentu małżeństwa to znaczy, że takie było moje powołanie. Jeśli sprawił, że znalazłem się w takiej a nie innej szkole i zajmuję się taką a nie inną działalnością pozaszkolną, to widocznie tak miało być. W sumie jednak i tak nie muszę się tym martwić,. Nawet jeśli wybrałem niewłaściwie Bóg na pewno wkalkulował to w swoje plany. A sądzić mnie będzie nie z realizacji powołania rozumianego jako wybór życiowej drogi, ale z miłości...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg