3121
12.01.2003 08:55
Jeszcze na stronie Hogi odpowiadajacy tak pieknie napisał o sympatyzowaniu z dziewczyna, o całowaniu i czystosci tak by zawsze mozna było aż do dnia slubu zmienić swoje powołanie. Nie potrafię znaleźć tej odpowiedzi, a chciałam pokazać zainteresowanemy problemem ,Proszę jeszcze raz napisać ,a może jeszcze piękniej?
Odpowiedź:
Nie jesteśmy pewni o jaki tekst chodzi. Dlatego publikujemy ten, który wydaje nam się najbardziej wyczerpujący
Chłopak poznaje dziewczynę. Lubią się, spotykają ze sobą. Młodzi mówią, że z sobą chodzą. Powoli zaczyna dojrzewać w nich decyzja o tym, aby pójść razem, wspólną drogą przez całe życie, czyli decyzja o małżeństwie. Tak stają się narzeczonymi. Początek narzeczeństwa nie rozpoczyna się jakimś oficjalnym obrzędem. Często jednak jest to ofiarowanie ukochanej pierścionka zaręczynowego. Może się jednak zdarzyć, że trudno powiedzieć o jakiejś konkretnej dacie, kiedy młodzi stali się narzeczonymi. Po prostu chcą się pobrać i już. Obrączki jednak założą sobie dopiero w dzień ślubu (choć coraz częściej się zdarza, że na znak narzeczeństwa noszą obrączki ze srebra). Co się wtedy robi? Chodzi o to, by lepiej poznać partnera i w razie wystąpienia jakichś poważnych wątpliwości jednak nie wiązać się z nim na całe życie (np. dziewczyna nadużywa alkoholu). Wtedy też należałoby samemu lepiej przygotować się o małżeństwa: popracować jeszcze nad swoim charakterem, nauczyć się większej odpowiedzialności za swoje czyny, pozbyć się egoizmu itp. Oczywiście pracować nad tymi sprawami mamy przez całe życie, ale okres narzeczeństwa powinien nas szczególnie do tej pracy zdopingować. Trzeba też przygotować się do ślubu i wspólnego zamieszkania: pójść załatwić formalności w kancelarii parafialnej, uczęszczać na odpowiednie nauki, poszukać mieszkania, pracy (jeśli się ich nie ma)itp.
Seks przed ślubem jest grzechem. Dla wierzącego najważniejszym powodem uznania takiej odpowiedzi będzie uświadomienie sobie, że tak uczy Kościół. Ale istnieją ku temu (uznaniu współżycia przed ślubem za grzech) także inne powody, które Kościół wziął pod uwagę ucząc tak a nie inaczej.
Trzeba sobie uświadomić, że innym imieniem miłości jest odpowiedzialność. Jeśli kocham chcę szczęścia osoby kochanej i czuję się za nią odpowiedzialny. A jak wygląda moja odpowiedzialność wobec tej osoby, jeśli narażam ją na różnego rodzaju nieprzyjemności? Jeśli z tego zbliżenia pocznie się dziecko, będzie to od obojga rodziców wymagało zmiany życiowych planów: przyspieszenia decyzji o ślubie, przerwania nauki, pospiesznego poszukiwania pracy, mieszkania itp. Chłopak może od tej decyzji uciec, dziewczyna raczej nie...
Jestem za tę osobę odpowiedzialny, więc zależy mi na tym, by nie narażać jej na przeróżne nieprzyjemności. A jak to będzie, kiedy się rozstaniecie? Co ona powie swojemu kolejnemu ukochanemu? Dla niego, tak jak dla Ciebie, będzie ważne, czy jest jej pierwszym chłopakiem czy nie... Może dlatego, że mężczyzna podświadomie wyczuwa, iż kobieta ten pierwszy raz długo pamięta. I boi się, że kiedyś (może w chwili złości) zakomunikuje mu: tamten to robił znacznie lepiej. Chyba dobrze wiesz, że wbrew pozorom mężczyźni nie są tacy twardzi i w tej kwestii bardzo łatwo ich zranić.
Dziś myślisz, że jesteście swojej miłości pewni. Dziś mówisz „nie będziemy mieli do siebie o to żalu”. Wypada zacytować słowa E. Stachury: „Skończyło się, miało wiecznie trwać...” Porzuceni obojga płci przeżywają straszne chwile. Jeśli nie zabrała Ci wszystkiego łatwiej sobie poradzisz... A jeśli będzie potem innym opowiadała o tym (choćby i zmyślała), jaki byłeś marny...
Jeszcze jedno w kwestii odpowiedzialności. Co zrobisz, kiedy poczniecie dziecko, a potem dojrzejesz do decyzji, że to jednak nie ta? Zostawisz ją czy będziesz się z nią męczył przez całe życie? A jeśli ja zostawisz, to czy zastanowiłeś się, co będzie przeżywało dziecko, które do nikogo nie będzie się mogło zwrócić „tato”? A jeśli jednak się pobierzecie, to pomyślałeś, co będzie czuło dziecko mające zgorzkniałego ojca, który nie kocha jego mamy? Nie boisz się sytuacji, kiedy w chwili kłótni z żoną dziecko, świadome, że poczęło się przed ślubem pomyśli sobie, że to ono jest powodem tej kłótni, bo gdyby nie ono nigdy byście się nie pobrali? Dla dobra tego dzieciaczka nie powinniście rozpoczynać współżycia przed ślubem.
Wszystkie wyżej wymienione problemy raczej nie istnieją po ślubie, więc dlatego seks po ślubie jest dozwolony. Co więcej, jest czymś dobrym, pomagającym pielęgnować i rozwijać miłość.
W sprawie dopasowania. Osoba nie jest rzeczą. To niby oczywiste, ale ludzie nie są skłonni tego zauważać. Wypróbować można kupowane ciuchy, odtwarzacz kompaktowy albo nowy samochód. Osoba zasługuje, by traktować ją inaczej...
Obawiamy się, że to nie z powodu seksu rozpadło się niejedno małżeństwo. Raczej chodziło o egoizm któregoś ze współmałżonków. Jak można powiedzieć: „Kocham Cię pod warunkiem, że jesteś dobry w łóżku”? Miłość nie stawia warunków. Miłość daje całego siebie (nie chodzi w tym wypadku o seks). Jeden z alpinistów zwykł mawiać: „Partnera nie zostawia się nawet wtedy, gdy już jest tylko zmarzniętą bryłą lodu”. Zresztą zginął szukając w Alpach takiej „zmarzniętej bryły lodu”... Można się z nim nie zgodzić, ale czy (żywego) małżonka nie powinno się traktować tak samo? Na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie, szczęściu i nieszczęściu... Przecież jest moim partnerem, „dopóki śmierć nas nie rozłączy”... Czy mogę porzucić tego, z kim łączy mnie wspaniała przyjaźń, piękne wspomnienia, a któremu obiecałem miłość do końca życia?
Warto pamiętać, że ludzkie gusta się zmieniają. Dziś możecie sobie pod względem seksualnym odpowiadać. Ale za dziesięć lat? Jeśli jej temperament się zwiększy, a Twój osłabnie, ( a tak zazwyczaj bywa) to się rozstaniecie? Czy rzeczywiście na tym polega miłość? Bo nam bardziej kojarzy się to z egoizmem: to mnie ma być dobrze, to mnie ma być przyjemnie. A jeśli partnerka przestaje mi odpowiadać, to zmieniam ją jak podarte skarpety...
Warto dodać, że w małżeństwie trzeba pielęgnować miłość. Niektórym wydaje się, że ślub to kres drogi. Nic bardziej błędnego. To dopiero początek. Będziecie musieli ze swoja miłością postępować jak ogrodnik postępuje z najpiękniejszym kwiatem...
Proponujemy jeszcze odwiedzenie kilku stron:
http://www.teologia.pl/m_k/zag06-7a.htm#4
http://www.oaza.org.pl/polski/czasopisma/wieczernik/dlaciebie/7.html
http://www.mateusz.pl/rodzina/mw-tpw.htm
http://www.isr.org.pl/slownik/wspol.html
http://mateusz.logon.bydgoszcz.pl/pow/011115.htm
http://www.kuria.gliwice.pl/czytelnia/jezuszyje/index.php?numer=03&art;=16
red.