zdziwiona 23.02.2023 12:54
Jestem zadziwiona, jeśli nie powiedzieć zszokowana, odpowiedziami jakie mogę przeczytać na pytania czytelników.
Jedna odpowiedź dawała przykład, że jeśli jest ograniczenia prędkości do 50 km/h ze względu na przystanek autobusowy, to nic się nie stanie, jeśli jest noc, na przystanku pusto i ktoś przyciśnie trochę gazu. Czy ktoś piszący taką odpowiedź pomyślał, że może w każdej chwili na ulicę wtargnąć osoba spiesząca się na autobus, który za moment ma podjechać. Odpowiedź pod innym pytaniem dotyczącym tego, czy wpisanie roku produkcji samochodu innej niż jest w rzeczywistości, też nie jest problemem, bo 16 letni samochód to i tak już ma swoje lata i rok w tą, czy w tą stronę nie ma znaczenia. Przecież to nie chodzi o cyferki, ale o prawdę czy kłamstwo. Kłamstwo zawsze jest kłamstwem - małe, czy duże. Może warto przytoczy słowa Pisma: mowa wasza niech będzie tak - tak, nie - nie, a co nadto jest od złego pochodzi. Jeśli ktoś ma rozterki w tym temacie to należało by chyba odesłać do konfesjonału, a nie bawić się w arbitra czyjegoś sumienia.
PS. Obie odpowiedzi z 23.01.2023
Co do ograniczenia prędkości i wtargnięcia pieszego na jezdnię... Jeśli wszystko jest oświetlone, widać, że w okolicy przystanku nie ma żywego ducha, to kto może na tę ulicę wtargnąć? Podobnie z ograniczeniami prędkości przed szkołami. Latem, jeszcze. Mogą być jakieś półkolonie. Ale w nocy?
Dotykamy tu jeszcze jednego problemu. Czy prawo państwowe może wyznaczać zasady moralności? Jeśli ustawodawca ustalił, ze wolno 60, to 60 jest moralnie, ale jak ustali 50, to już to samo 60 będzie niemoralnie? A moze moralność wyznacza szef działu zajmującego się znakami drogowymi w danej gminie? Ot, jego szwagier ma wytwórnie znaków drogowych: każdy więc łuczek na drodze ekspresowej (120, powinny być tak zbudowane, by 120 można było jechać), obstawia znakiem 100. Bo szwagier musi zarobić. A i policjanci łatwiej kogoś przyłapią, bo ktoś jadąc przez całą Polskę jednego takiego znaku nie zauważy... Trzeba by sie zastanowić czyje postępowanie jest w takim wypadku niemoralne.
Na drodze, którą miałem przed oczyma pisząc te słowa przed laty często było 70, 50. Normalnie mozna jechać 100. Potem ktoś poszedł po rozum do glowy, i 50 skasował. Skrzyżowanie? To 70. Podobnie przy tych przystankach. Ale zmieniły się ostatnio przepisy, wróciło 70, 50. Bo wiadomo, można bedzie więcej skasować...
Drugie... Oburzona napisała Pani, że kłamstwo to kłamstwo i że nie wolno było temu panu wpisać innej daty produkcji samochodu. I byłbym się zgodził. Ale, po pierwsze, nie napisała juz pani, że ten samochód był wyprodukowany pod koniec roku i że po raz pierwszy został zarejestrowany już w nowy roku. Przedtem nie jeździł. Po drugie, nie wspomniała Pani, ze pytanie to zadał ktoś przerażony tym, ze powinien się postawić, bo ciężki grzech, a jak się postawi, to może stracić pracę. Został de facto zmuszony do takiego działania. To Pani zdaniem też nie ma znaczenia?
Tak sobie myślę… Samochód wyprodukowany w roku powiedzmy w styczniu 2005 i samochód wyprodukowany w grudniu tego samego roku dzieli 11 miesięcy. W opisywanym wypadku chodziło o miesiąc, na dodatek o samochód zarejestrowany po raz pierwszy dopiero w styczniu… I z tego powodu ten człowiek miał narazić się na utratę pracy, bo to oszustwo? Zwłaszcza, że – jak już pani napisała – chodziło o samochód kilkunastoletni, więc liczy się bardziej przebieg i stan techniczny niż rocznik?