Gość 21.07.2022 18:14
Czy istnieje kategoria czynów dozwolonych moralnie które nie są ani dobre ani złe ?
Czy znacie inne wyjaśnienia tego arcyważnego tematu w dokumentach Kościoła ?
Pytam gdyż jeśli czyny dozwolone moralnie musiały by być czynami dobrymi to to implikuję moje obawy dot grzesznośći wielu rzeczy ( granie w gry, kierunek studiów który może być przynajmniej w jakiejś części nieprzydatny w pracy, muzykę (bo wg św Tomasza z Akwinu wystarczy mały defekt żeby zjawisko moralne nazwać złym) gry np dlatego że tam jest zła muzyka która można wyłączyć ale niby się za nią płaci , z oraz czynności które są daleką współpraca że złem...
wg św Tomasza z Akwinu wystarczy mały defekt żeby zjawisko moralne nazwać złym
wg KKK "dobry czyn zakłada dobro przedmiotu celu i okoliczności"
KKK 1749: Wolność czyni człowieka podmiotem moralnym. Gdy człowiek działa w sposób świadomy, jest - jeśli tak można powiedzieć - ojcem własnych czynów. Czyny ludzkie, to znaczy czyny wybrane w sposób wolny na podstawie sądu sumienia, mogą być kwalifikowane moralnie. Są dobre albo złe.
KKK 1755: Czyn moralnie dobry zakłada jednocześnie dobro przedmiotu, celu i okoliczności. Zły cel niszczy działanie, chociaż jego przedmiot byłby sam w sobie dobry (jak modlitwa i post "po to, by ludzie widzieli"). Wybrany przedmiot już sam może uczynić złym całość działania. Istnieją konkretne zachowania, jak nierząd, których wybór jest zawsze błędny, ponieważ pociąga za sobą nieuporządkowanie woli, to znaczy zło moralne.
Ech...
Takich czynów jest cała masa. I nie chodzi tylko o dłubanie w nosie, które naprawdę trudno uznać za złe; no chyba że chodzi o obrzydzenie komuś jedzenia. Także jednak tak poważne decyzje jak wybór drogi kapłaństwa czy małżeństwa nie są dobre w tym sensie, że zaniedbanie tego wyboru byłoby złem. One są dobre, bo pozwalają się człowiekowi rozwijać. Tak samo jednak, jak pozwala się rozwijać decyzja, by nie pójść do seminarium czy nie żenić się. One wszystkie dobre są w tym sensie, że prowadza człowieka do coraz większego dobra.
Podobnie z bardziej przyziemnymi wyborami. Ot, pójść na mecz. Dobre to czy złe? Dobre, bo jest pielęgnowaniem przyjaźni ze znajomymi, z którymi się idzie. Złe, jeśli w ten sposób zaniedbuje się ważne obowiązki. Zasadniczo jednak jeśli mówimy tu o pewnym dobru, to z perspektywy bardzo dalekosiężnej. I podobnie z tym złem: byłoby to złe, gdyby było kolejnym krokiem różnych podejmowanych decyzji, przez które człowiek schodziłby na złe drogi...
Proszę się więc z takich spraw nie spowiadać, o ile w konkretnym wypadku taki czy inny wybór nie były wyborem bardzo konkretnego zła (nie pomogłem mamie, do której trzeba było wezwać pogotowie, bo spieszyłem się na mecz). Można natomiast przy spowiedzi mówić o jakichś niepokojących tendencjach, które się w sobie dostrzega, o rozwijających się wadach. Ale tu nie jest problemem konkret, ale właśnie to powolne rozwijanie wad. One same z siebie nie są grzeszne, o ile są opanowane, o ile człowiek pod ich wpływem nie popełnia jakiegoś konkretnego złego czynu. Ale niewątpliwie należy pracować, by się ich pozbyć.
Zauważę jeszcze jedno... Wydaje mi się, że grozi Ci wpadnięcie w pewną pułapkę. Pułapkę bycia czystym przed Bogiem, bezgrzesznym. Radziłbym, by nie koncentrować się na bezgrzeszności, na omijaniu wszelkiego brudu zła, ale na dobru. Wtedy to zło samo znika, bo nie ma na nie miejsca... Koncetruj się więc na dobru
J.