Gość 03.02.2022 19:40

Szczęść Boże,

1. Ponad rok temu rozwinęło się u mnie skrupulatne sumienie. Zaczęły mnie również prześladować myśli, w których obiecuję panu Bogu, że czegoś dzisiaj nie zrobię, bądź coś zrobię. Czasem mam wrażenie, że sama je wywołuję tak, jakbym miała jakiś wewnętrzny przymus ich wypowiedzenia w głowie. Nie chcę jednak niczego panu Bogu obiecywać i na przykład na głos tej obietnicy bym nie wypowiedziała. Czy zatem taka myśl, która się pojawiła bądź nawet przeze mnie została wywołana jest w jakiś sposób wiążąca?

2. Ostatnio mi się przypomniało, że mogłam kiedyś panu Bogu obiecać, że zawsze będę się starać, żeby nie grzeszyć. Podejmuję walkę ze słabościami. Często zanim dopuszczę się jakiegoś czynu zastanawiam się czy można by go uznać za grzech, czasem do przesady tak, że zaczynam widzieć zło w absurdalnych rzeczach. Ale nie jestem pewna czy od momentu złożenia tej obietnicy jeśli taka była, faktycznie ani razu jej nie złamałam świadomie lub nie. Co w takim razie ze złamanymi obietnicami? Czy jest to grzech, jeśli tak, to jakiej wagi? I czy można jakoś zwolnić się z obietnicy danej panu Bogu? Czy należy o tym wspomnieć u spowiedzi?

Bóg zapłać za odpowiedzi.

Odpowiedź:

1. Jeśli ktoś ma kłopoty z natręctwami myślowymi na pewno nie może traktować swoich "zobowiązań" jako faktycznie zobowiązujących. Zwłaszcza, że jak Pani pisze, nie chce ich Pani składać. Żeby pozbyć się kłopotów w przyszłości proszę klęknąć do modlitwy i powiedzieć Panu Bogu, że z racji Pani kłopotów jako faktyczne obietnice ma traktować tylko te, które wypowie Pani na głos. A najlepiej, jeśli zostaną obwarowane dodatkowym warunkiem: np. powiem, że chce obietnicę złożyć, odmówię dziesiątkę różańca i na zakończenie tę obietnicę wypowiem.

2. Obietnica poprawy nie jest czymś, co zobowiązuje pod groźbą jakiego dodatkowego grzechu. Śluby, przysięgi, w sumie i jakieś obietnice nie powinny być składane, gdy chodzi o coś, do czego i tak jesteśmy zobowiązani. A do porzucenia grzechów jesteśmy. Mają one znaczenie, gdy chcemy dać Bogu coś więcej, np zobowiązać się do odmawiania codziennie przez miesiąc jakiejś modlitwy, do jakiegoś postu czy coś podobnego. Ale na pewno ślubów czy przysiąg nie należy mylić z dobrymi postanowieniami. Ot, postanawiam sobie codziennie czytać kawałek Ewangelii. I nawet mówię Bogu, że tak chciałbym. Nie będzie jakimś grzechem niedotrzymania obietnicy, jeśli jednak tego nie zrobię, zapomnę, nie dam rady...

Ogólnie: na pewno nie należy pochopnie przysięgać czy składać ślubów. Dobre postanowienia należy jak najbardziej robić. A obietnice składane Bogu? No lepiej ich też nie robić, jeśli wiem, że jest mała szansa na ich spełnienie. Po co obiecywać, skoro dotychczasowych obietnic się nie spełniało...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg