Gość 27.11.2021 07:56
Laudetur Iesus Christus!
Mam problem ze stwierdzeniem momentu, w którym pożądanie staje się grzechem. Oczywiście wiem, że czyn musi być dobrowolny i świadomy. Jednak czasem trudno o jednoznaczność w ocenie tych kryteriów. Na przykład:
1. mąż chce kupić przez Internet bieliznę dla żony. Szukając odpowiedniego prezentu, w sposób naturalny odzywa się jego płciowość. Stara się stawiać opór temu pożądaniu, zwalcza nieczyste myśli, jednak kontynuuje zakupy. Przez to pożądanie, choć niechciane, jest podtrzymywane.
2. analogicznie: wyobraźmy sobie, że homoseksualny mężczyzna chce kupić dla siebie ubranie. Ogląda w tym celu zdjęcia modeli prezentujących asortyment, bez erotycznych podtekstów. Powtarza przy tym postawę opisanego wyżej męża.
Czy takie zachowania stanowią formę świadomego i dobrowolnego poddania się pożądliwości, a przez to przekraczają granicę grzechu? W końcu nie mówimy tu o przypadkowej reakcji, mijając kogoś na ulicy. Obaj panowie znają swoje skłonności i mogli przewidzieć konsekwencje. A przynajmniej mogli odstąpić od tych - pozornie niewinnych - czynności, gdy zaczęło się w nich tlić pożądanie.
Można palić, ale się nie zaciągać? Proszę o rozjaśnienie.
Nie wyznaczałbym w takich sprawach jakiejś sztywnej granicy. To przecież zależy od człowieka. I on musi ostatecznie zdecydować, czy to co robi jest już grzechem czy nie.
Ot, oglądanie filmu. Wcale nie pornograficznego, nawet bez erotycznych podtekstów. Ale z ładnymi aktorkami. Wolno oglądać czy nie? Oczywiście że wolno. Nic w tym złego. Na pewno nie wolno jednak patrzyć na owe aktorki pożądliwie. I to chyba wcale nie tak trudne.
J.