Gość 19.10.2021 22:26

Czy są jakieś dowody, że Kościół nie zmienił Kanonu Pisma Świętego według swojego "widzimisię"? I w drugą stronę: Czy są dowody, że Kościół ten Kanon zmienił?

Odpowiedź:

Najpierw należałoby zadać inne pytanie. Skąd w ogóle wziął się kanon? Nie spadł przecież z nieba. Jeśli chodzi o Stary Testament chrześcijanie zasadniczo przyjęli to, czym posługiwali się Żydzi żyjący w diasporze. Czyli Septuagintę. Nowy Testament...

W jego powstaniu nie ma niczego tajemniczego. Wiadomo, że przez pierwsze lata po zmartwychwstaniu Jezusa Jego nauka była przekazywana ustnie. Powstawały, oczywiście, pisma okolicznościowe, w których naukę Jezusa tłumaczono, ale nie rościły one sobie prawa do ujęcia całej Jego nauki. Mowa  oczywiście o listach św. Pawła. Pierwszy z nich, pierwszy list do Tesaloniczan powstał prawdopodobnie koło 50 roku naszej ery. I to najstarsza z ksiąg Nowego Testamentu.

Z czasem, gdy pojawiło się zagrożenia, że zabraknie świadków nauczania Jezusa (apostołów i innych pierwszych uczniów) pokuszono się o ujęcie jego nauki bardziej całościowo. Tak powstały Ewangelie. Pierwsza - najprawdopodobniej Marka i znów najprawdopodobniej koło 68 roku. Potem inne.... W międzyczasie też lub trochę tylko później od ostatniej z Ewangelii - najprawdopodobniej Jana i najprawdopodobniej pod koniec I wieku - reszta pism stanowiących dziś Nowy Testament.

Wcale nie było wiadomo wtedy, że księgi te będą stanowiły Pismo Święte; jakiś kanon Nowego Testamentu. Toczyły się tylko dyskusje, które pisma w Kościele z pożytkiem można czytać w Kościele, które są podejrzane, a których czytać na pewno nie należy. Dyskusje wcale nie na jakichś tajemnych synodach, tylko w świetle dnia, w pismach chrześcijańskich pisarzy. I trwało to dość długo, gdzieś do IV wieku. Na Zachodzie najdłużej były opory przed czytaniem w Kościele Listu do Hebrajczyków, na Wschodzie podobne obawy budziła Apokalipsa. Ostatecznie obie te księgi uznano za ważna cześć depozytu wiary. Ale to nie dlatego że gdzieś zapadły jakieś ustalenia. Po prostu z czasem nastąpił w tym względzie konsensus.

Jakie były kryteria uznania przez pisarzy kościelnych, że warto jakąś księgę czytać w Kościele, a inne nie? Po pierwsze, konkretna księga musiała być zgodna z Tradycją. Czyli tym, czego w Kościele uczono. Przepadały więc księgi różnej maści heretyków i te, które były wytworem ludzkiej fantazji (np opisujących dzieciństwo Jezusa  i cuda jakie działał). Po drugie księgi te musiały być uważane za pochodzące od Apostołów lub ich bezpośrednich uczniów. Ale nie wystarczało nazwać dzieła Ewangelia Piotra, żeby to uznać. Bo, po trzecie, za takim pochodzeniem musiał stać autorytet Kościoła, w którym była używana. Nie mogła więc pojawić się znikąd, nagle gdzieś znaleziona czy odkopana.

Tak więc przedstawiała się sprawa z kanonem Nowego Testamentu. To nie żadna wiedza tajemna. Znajomość tych faktów znana jest każdemu studentowi teologii, bo sprawa kanonu i kanoniczności zajmuje sporo miejsca w podręcznikach wprowadzających w biblistykę. I powiedzmy szczerzy: w tym kontekście pytanie skąd wiadomo, że Kościół nie postąpił w tym względzie według swojego "widzimisię" nie ma specjalnie sensu. Bo kanon został stworzony przez Kościół,  to własność Kościoła. Przyjął on o kanonu te księgi, które uznał za na tyle wartościowe, ze warto je czytać w Kościele. Zarzut, że mógł z niego coś "kanonicznego" usunąć jest absurdalny. To tak, jakby malarzowi zarzucić, że malując swój obraz sfałszował go bo namalował na nim to czy tamto, a nie namalował czegoś innego.

J.

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg