Krzyż 06.09.2021 22:18

Szczęść Boże.

Chciałbym zapytać o niesienie krzyża. Z tego co rozumiem, krzyżem nie jest to, co przychodzi z zewnątrz - jak na przykład choroba - a niesienie krzyża polega na zmaganiu się z tym, co wychodzi z wewnątrz, z nas, z naszego serca, aby umarł na tym krzyżu stary człowiek, został ukrzyżowany z jego starą, złą naturą.

Mam takie trzy pytania dotyczące niesienia krzyża i umierania starego człowieka:

1. Krzyż mamy nieść codziennie. Jeśli umartwiamy starego człowieka i on umiera, i robimy to pewien czas, wiele lat, a po pewnym czasie przychodzi kryzys długotrwały i upadki w grzech albo nawet nie długotrwały kryzys, lecz sporadyczne upadki, to czy każdy z nich należy traktować jako coś co niweczy cały ten trud krzyżowania latami starego człowieka, bo trzeba zaczynać od początku? Bo był bliski śmierci stary człowiek i nagle go karmimy i on odżywa, a z kolei krzyżujemy wtedy nowego człowieka i Pana Jezusa? Czy znów zatem trzeba wiele lat krzyżować starego człowieka od początku, czy może to co raz zostało zabite już w starym człowieku nie odżyje? Pytam o to w kontekście tego, że doprowadzenie do ukrzyżowania starego człowieka - by on naprawdę całkowicie umarł, by doszło do nawrócenia, zmiany myślenia i uzdrowienia ze złych nawyków - że jest to takie kluczowe i ważne. Czy zatem nakarmienie starego człowieka sprawia, że jest on uzdrowiony i znów w pełni żywy, i trud wielu lat zabijania go trzeba zaczynać od nowa i znów wiele lat doprowadzać do tego samego momentu, czy może można kontynuować, podnieść się i dokończyć krzyżowanie go?

2. Mam pytanie do poniższych fragmentów Słowa z Mateusza. Chodzi mi o zwrot „idzie za Mną” oraz „jeśli kto chce pójść za Mną”.
-----
Mateusza 10,38 - „Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien” („ten nie może być Moim uczniem” - u Łukasza).
Mateusza 16,24b – „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje”.
-----

a) W słowie uczeń Jezusa, dostrzegam głownie nie to, że ktoś się uczy u Jezusa, nie to że trwa nauka, ale dostrzegam coś dokonanego, że uczeń to ktoś kto się na-uczył, nauka zakończona. W słowie „Jeśli kto chce pójść za Mną”, dostrzegam zaproszenie Jezusa w takim sensie, że Jezus proponuje nam, że jeśli chcemy być wolni, szczęśliwi, święci, doskonali jak On i w tym sensie „iść za Nim”, to mamy uśmiercać starego człowieka, nieść krzyż. Czyli, chodzenie za Jezusem dotyczyło by stanu po śmierci starego człowieka - że idzie się za Jezusem, dopiero po niesieniu krzyża, gdy stary człowiek umarł. Czy tak właśnie jest?

b) Jednak odnośnie tego słowa „pójść za Jezusem”, u Mateusza w rozdziale 10 jest napisane: „Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną”. Jeśli dobrze rozważałem w pytaniu w podpunkcie a), że jest się na-uczonym uczniem, i idzie się prawdziwie za Panem Jezusem, dopiero gdy stary człowiek umarł po niesieniu krzyża, to jak wyglądało by to chodzenie za Jezusem, gdy nie ma i nie było niesienia krzyża? Jak w ogóle by to wyglądało i jak byłoby możliwe? Może zatem w tym fragmencie u Mateusza z rozdziału 10, chodzi o proces uczenia się? W rozdziale 16 jest propozycja „kto chce pójść”, w sensie --> ten naprawdę dopiero „pójdzie”, gdy będzie niósł wcześniej krzyż i umrze na nim stary człowiek (kto tego wyzwolenia „chce/chce pójść” ten ma wskazówkę jak to osiągnąć). W rozdziale 10 zachodzi zatem może jakiś grzeszny skrót, że człowiek uważa siebie za zbawionego i doskonałego, a nie niósł wcześniej krzyża? Nie mogę sobie jednak w takim kontekście wyobrazić takiego „chodzenia za Jezusem” (tudzież zgodnie z tym rozumieniem --> bycia „na-uczonym u Jezusa i wyzwolonym z niewoli grzechu”), gdy nie było wcześniej niesienia krzyża i śmierci starego człowieka. Nie wiem jak na przykładzie można by pokazać takie „chodzenie za Jezusem”. W takim rozumieniu, że ktoś nigdy wcześniej nie brał krzyża, a teraz „idzie za Jezusem” - nie mogę wyobrazić sobie „chodzenia za Jezusem” w takim przypadku. Pan Jezus mówi, że taki ktoś nie jest Jego godzien i nie może być Jego uczniem. W takim razie wynikało by może z tego, że taki ktoś na-uczył się, ale nie u Jezusa? I może wynikało by z tego, że to co ma, to całe wyzwolenie, i to, że wygląda jak Jezus (w sensie jakby „imituje wolność i chodzenie za Jezusem”), że nie pochodzi to od Jezusa i nie jest wywołane śmiercią starego człowieka? Może pasuje na to Mateusza 6,23b - „Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność!”? Czy tak mogłoby być? Czy tak by można rozumieć to chodzenie za Jezusem bez brania krzyża? W tym cytowanym fragmencie Słowa, jest sformułowanie „kto nie bierze swego krzyża, a idzie…” (jakby czas teraźniejszy), ale może można to rozumieć, że kto „nie brał wcześniej krzyża i nie umarł jego stary człowiek, a teraz wygląda jak Jezus” ten nie jest godzien Pana Jezusa i nie może być Jego uczniem?
*
Podsumowując, wynikało by może z tego wszystkiego, że najważniejsze jest to by naprawdę nieść krzyż, by umierał na nim stary człowiek, a jak umrze, to już samo przez się pojawi się to chodzenie za Jezusem i bycie na-uczonym przez Niego uczniem?

Dziękuję za odpowiedź.

Odpowiedź:

Krzyż nie jest tożsamy z trudnościami. Krzyżem jest to wszystko, co jest wolą Bożą. W pierwszym więc rzędzie chodzi o wierność przykazaniom. Ta niekoniecznie musi być zawsze uciążliwa. Drugie to znoszenie przeciwności losu, których uniknąć się nie da. To na przykład choroba, ale też zło zawinione przez ludzi; np fakt, bycia wyśmiewanym z powodu swojej wiary...

Stary człowiek - nowy człowiek.... Wydaje mi się, że jeśli na krzyżowanie starego człowieka patrzymy jako na wierność Bożemu prawu, to ten stary człowiek ma raczej marne szanse na odrodzenie się. Kto raz przewartościował swoje życie, swoje postawy, nie tak łatwo wchodzi w stare koleiny. Znaczyłoby to raczej, że nie tyle nawrócił się, czyli zmienił sposób myślenia, ile się wytresował, ale serce tego Bożego prawa nigdy nie kochało...

W tym kontekście pytanie o to, czy trzeba rozpoczynać na nowo nie bardzo ma sens. Trzeba po prostu każdego dnia starać się być wiernym Bogu. A to, czy będzie to dzień piąty czy rok piąty nie ma już większego znaczenia. Ważne jest tu i teraz, nie latami zbierane zasługi. Bo nie można "na zapas" zaskarbić sobie nieba, a potem już o przymnażanie dobra się nie troszczyć....

"Kto nie bierze swojego krzyża, a idzie za Mną"... Tu chodzi o szczere oddanie Jezusowi. Kto idzie za Nim, powinien przyjmować wolę Bożą. Zwłaszcza tę - jak już pisałem - wyrażoną w przykazaniach. Kto niby chce iść za Jezusem, ale nie chce przykazań przestrzegać, ten nie jest Jezusa godzien... Taka postawa może dziwić, ale w naszych czasach nie jest niczym nadzwyczajnym. Mnóstwo mamy "obrzędowych" chrześcijan, którzy jakoś nie potrafią skojarzyć, że przykazania powinny jednak mieć wpływ na ich postępowanie, wartościowanie itd.


I o to samo chodzi w drugim z przytoczonych cytatów. Uczeń Chrystusa naśladuje Go. W czym? Ano w wierności Bogu. A jeśli chce zachować swoje dotychczasowe życie, swoje złe postępowanie, niezgodne z wolą Bożą, to te życie straci. Zyska je ten, kto tego dawnego życia się wyrzeknie i będzie się starał żyć po Chryusowemu; tak jak On dźwigać krzyż posłuszeństwa Bogu.

J.

 

 

(życie)

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg