Gość 21.08.2021 03:39
Fragment tekstu Tomasza Terlikowskiego pochodzi z płatnego dodatku do Rzeczpospolitej "Plus Minus", dlatego nie wiem, czy cytat nie jest objęty jakimiś prawami autorskimi.
"I wreszcie na koniec – a piszę to, choć jako konserwatysta wcale nie jestem tym zachwycony – jeśli mamy realnie zwiększać przyrost naturalny,
to politykę pronatalistyczną trzeba oddzielić od polityki prorodzinnej. Jeśli Szwecja czy Francja mają wyższe wskaźniki demograficzne, to nie tylko
dlatego, że funkcjonuje w nich model państwa socjalnego, ale także dlatego, że mocno wspierają one także samodzielne macierzyństwo, posiadanie
dzieci w związkach patchworkowych czy wreszcie w związkach nieformalnych. W Polsce też coraz więcej dzieci rodzi się poza małżeństwem
i niezależnie od opcji politycznej czy światopoglądowej trzeba o tym pamiętać, jeśli chce się przeciwdziałać zapaści demograficznej."
Czuję się trochę zagubiony, chciałem zapytać, czy to jest zgodne z katolicyzmem? Oddzielanie prokreacji od rodziny, wspieranie prokreacji nie w małżeństwie? Rozumiem wspieranie dzieci i ich rodzin po fakcie, jak już urodziły się poza małżeństwem, ale nakłanianie do takiej prokreacji? Chyba że źle rozumiem ten fragment.
Ja rozumiem tak samo jak pytający. I faktycznie, nie wydaje mi się to zgodne z chrześcijańskim i katolickim podejściem do spraw prokreacji. Też zgodziłbym się na to wspieranie dzieci i ich rodziców "po fakcie", ale wspieranie czegoś takiego... Cóż...
Kluczem do zrozumienia tego poglądu jest chyba to, co autor napisał w pierwszym z zacytowanych zdań. "Choć jako konserwatysta wcale nie jestem tym zachwycony". Właśnie. Konserwatysta. Nie chrześcijanin, nie katolik.
J.