Michał 11.01.2021 16:46
Szczęść Boże. Chciałbym zapytać.
Czy jeśli ktoś ma zboczone pragnienia, i pragnie rozpusty, orgii i innych fetyszy i zboczeń, ekshibicjonizmu, ale powstrzymuje się od tego, i nie robi tego, bo wie, że jest to grzech i czyha groźba piekła za to, to czy ma szansę pójść do Nieba, jeśli w ogóle ma w tym takie upodobanie i tak tego pragnie, a tylko się zewnętrznie powstrzymuje ze względu na karę? Wydaje mi się, że jak na Sądzie Bóg taką osobę spyta, co najbardziej kocha, to ona powie, że właśnie te rzeczy, że pragnie homoseksualnych orgii i zboczeń, mimo, że powstrzymywała się od tego całe życie. Jeśli tak jest, to to pokazuje mi, że piekło jest tylko w chceniu, chceniu zła, w sercu, i wydaje mi się, że taka osoba trafi do piekła nawet jeśli tych zboczeń ani razu nie zrealizuje przez całe życie (bo na Sądzie powie Bogu co bardziej kocha i sama wybierze rozpustne rzeczy, ale to wtedy nie będą rozpustne przyjemności tylko Jezioro Ognia). Czy zatem w walce ze złem, ze słabościami, w walce o zbawienie, być może należy zatem patrzeć tylko na to czego pragnie serce i z tym walczyć? Bo być może co z tego, że dojdzie na spowiedzi po raz kolejny do tak zwanego „odpuszczenia grzechu”, grzechu jako faktu, jako faktu zła z pewnej własnej listy uczynków zła, jeśli to serce wskazuje na upodobania i na to czego się chce i co się wybiera. Czy nie najważniejsze byłoby może „odpuszczenie słabości, odpuszczenie pragnienia zła, odpuszczenie chcenia zła”? Odpuszczenie upodobania w złu? Odpuszczenie skłonności? Uleczenie serca? Mam wrażenie, że każdy grzech jaki się popełnia, jest popełniany, bo się tego w jakiś sposób chce – mniejszy lub większy, ale chce. I wydaje mi się, że jakby doszło do „odpuszczenia upodobania w złu” to nie grzeszyłoby się w ogóle. Dlatego na tym przykładzie podanym, wydaje mi się, że taka osoba zboczona, pragnąca tego wszystkiego, powinna skupić się nie na szczypaniu się i zagryzaniu zębów, by tej rozpuście nie ulec, ale powinna szukać u Boga uzdrowienia serca, by nie miała już w ogóle chęci do tego zła, ale aby miała do tego obrzydzenie i się tego wstydziła, święcie wstydziła. Bo wydaje mi się, że inaczej na Sądzie Ostatecznym wybierze piekło mimo, że ani razu w życiu nie weźmie udziału w orgii, ani razu nie dokona masturbacji, i na ulicy będzie się szczypać i odwracać wzrok by nie patrzeć z pożądliwością. Jak odpowiadający to widzi? Czy jeśli taka osoba nie przestanie - mówiąc ogólnie - pragnąć, chcieć tych zboczeń za życia, mimo, że ich ani razu nie uczyni, to na Sądzie i tak wybierze piekło, bo tak naprawdę wewnętrznie w sercu kocha tę całą rozpustę seksualną najbardziej i jej tylko pragnie?
Dziękuję za odpowiedź.
Człowiek na sądzie rozliczany będzie ze swoich czynów, nie z pragnień. Jeśli wierność Bożemu prawu więcej go kosztuje, większa też jego zasługa.Prawda jednak jest, że człowiek powinien tak kształtować samego siebie, by Boże prawo stało się jego prawem. By kształtować też odpowiednio swoje serce, swoje pragnienia...
Jeśli są one nieuporządkowane, to jest jeszcze czas, by człowiek swoje serce przemienił. Do śmierci a nawet i potem, w czyśćcu. Nie jest to oczywiście proces, który zależy tylko od człowieka. Trzeba dotknięcia Bożej łaski. A dotknąć może ona w różny sposób.
Ot, grzech palenia papierosów. Przecież nie zaraz ciężki. Są udzie którzy palą i chcą palić. nie wyobrażają sobie życia bez palenia, choć z różnych względów raz czy drugi próbowali to zmienić. Nie udało się, palą. Ale bywa, że przychodzi coś, co ich zmienia. Dla jednego jest to wiadomość o chorobie, w której trzeba się oszczędzać, dla innego przejście choroby (mam znajomego, który rzucił palenie po ciężkiej grypie, choć wcześniej mu się to nie udawało), dla jeszcze innego jakieś wewnętrzne natchnienie, z mocnym postanowieniem: zmieniam to. Podobnie może być z owymi homoseksualnymi pragnieniami....
J.