M. 21.10.2020 16:13
Po wielu już latach od pierwszej mojej psychozy i diagnozy schizofrenii paranoidalnej, dochodzę do wniosku, że do zachorowania przyczynił się mój grzech. Mianowicie, mówiąc ogólnie, na kilka miesięcy przed psychozą, bardzo intensywnie szukałem odpowiedzi na wiele pytań religijnych. Towarzyszył temu też wielki pośpiech, można powiedzieć ucisk, bo wpływ na mnie mieli też pewni głosiciele z youtuba. Głosili oni by uciekać z kościołów, że Pan Jezus jest blisko, i o piekle było wiele mowy i że trzeba słyszeć w głowie głos Pana Jezusa, bo wg nich cały czas Pan Jezus chce coś mówić do wybranych sług. I to wszystko wywierało na mnie wpływ, i z biegiem czasu moja relacja z Panem Jezusem zaczynała się psuć. Pojawiać się zaczęły w głowie wulgaryzmy na Pana Boga podczas tego czasu. W każdym razie, widzę to wszystko dziś jako grzech „wybiegania zbytnio na przód i nie trwania w nauce Pana Jezusa”. W tych poszukiwaniach i jednoczesnym ucisku, wiele wysiłkowałem się rozumem. Nie było pokoju wiary i zaufania. Choć wołałem do Pana Boga, by mnie ratował z tego zamętu i może częściowo wierzyłem, że jest ze mną w tym wszystkim. W każdym razie doszło to wszystko do takiego momentu, że moja relacja z Panem Bogiem była bardzo uszkodzona. To znaczy ten grzech, mam wrażenie, doprowadził do zachwiania mojej wiary. Czułem się bardzo zniszczony. A w krótkim czasie potem doszło do psychozy i trafienia do szpitala. Można to nazwać urojeniem, czy omamem wytwórczym, ale pamiętam, jak krótko przed hospitalizacją, miałem wrażenie, że z moich ust i nosa, wydostawał się zapach, którego nikt z moich bliskich, którzy widzieli wtedy mój stan, nie czuł. Był to zapach przepiękny, jak kadzidło jakieś kościelne. Ja byłem już wtedy w wielkim strachu, poczuciu opuszczenia przez Boga. Wtedy pamiętam, że miałem myśl, że ten zapach to znak, że właśnie opuszcza mnie Duch Święty, przez moje usta i nos. Miałem wtedy myśli o pewności potępienia. Jednak była jakby wiara, wbrew nadziei. Dziś właśnie odczuwam, że ten krańcowy stan a później psychoza i hospitalizacja, miał związek z tym grzechem wybiegania zbytnio na przód. Jest o tym w 2 Jana 1,9.
Każdy, kto wybiega zbytnio naprzód,
a nie trwa w nauce [Chrystusa],
ten nie ma Boga.
Kto trwa w nauce [Chrystusa],
ten ma i Ojca, i Syna.
Minęło już wiele lat od tego wszystkiego, i dziś mój stan jest lepszy, znacznie. Głównie pod względem tego, że moja nadzieja wzrosła, mam nadzieję na miłość i spotkanie z Panem Bogiem i moja relacja na tej płaszczyźnie z Panem Bogiem się poprawiła i też spokorniałem, dostrzegam mój grzech. Jednak mam wrażenie, że od tamtej pory nie ma we mnie Ojca, Syna i Ducha Świętego. Że nie mam Boga - jak to w tym Słowie jest powiedziane - bo wybiegałem zbytnio na przód i nie trwałem w nauce Pana Jezusa. Zostałem pokiereszowany i wyszedł ze mnie Bóg.
Moje pytanie jest takie. Nie wiem, czy ktoś ma doświadczenie takiego grzechu jak ja i przeszedł takie coś jak ja – w sensie czy jest ktoś kto wie co to znaczy wybiegać zbytnio na przód i nie trwać w nauce Pana Jezusa i z tego powodu później nie mieć Boga, nie mieć Ojca, i Syna i Ducha Świętego – ale odnoszę wrażenie, że ja wiem, że ja przez to przeszedłem i ten grzech popełniłem. Dlatego bardzo chciałbym spytać i poprosić o odpowiedź. Jeśli rzeczywiście by tak było, że to co mnie spotkało, to właśnie był grzech wybiegania zbytnio na przód i nie trwania w nauce Pana Jezusa, i że nie ma we mnie z tego powodu teraz Ojca i Syna i Ducha Świętego, to czy może być to jeszcze we mnie naprawione – w wyniku pokuty, skruchy, żalu i zrozumienia swojego błędu – i dojdzie do tego, że będzie się znów miało Ojca i Syna i Ducha Świętego w sobie? Że ten grzech będzie odpuszczony i jego szkoda uleczona?
Już wyznawałem to na spowiedzi, i wierzę, że jest mi to odpuszczone jako grzech, ale wydaje mi się, że musi jeszcze dojść do przyjścia do mojego serca, na nowo, całego Pana Boga Trójjedynego.
Czy jest to możliwe? Jak to zrobić? Może potrzeba czasu?
Czy jest zatem szansa, że ta szkoda, która jest opisana w 2 Jana – jeśli by rzeczywiście mnie czy kogoś dotyczyła – że może być uleczona, że po tym jak straciło się Ojca i Syna, będzie się mogło Boga znów mieć w sobie?
Dziękuję za odpowiedź.
Nie sądzę, by istniał jakiś związek przyczynowo-skutkowy między słuchaniem owych nauczycieli a Twoją psychozą. To raczej dlatego dawałeś posłuch owym nauczycielom, że już coś złego się działo...
A grzech wybiegania zbytnio naprzód...Trudno właściwie mówić tu o jakimś grzechu. Zwłaszcza że prawdopodobnie był to wynik Twoich kłopotów psychicznych. Jeśli tu był jakiś grzech, to niewielki. Na pewno dawno już przez Boga wybaczony, skoro się spowiadałeś...
J.