"odpuszczenie grzechów" 15.12.2019 12:13
Szczęść Boże.
Drogi Odpowiadający J.
Chciałbym poprosić o pomoc w zrozumieniu. Co to znaczy i co kryje się pod terminem „odpuszczenie grzechów” – co to znaczy?
Pan Jezus nam odpuszcza grzechy, przy spowiedzi, gdy kapłan odpuszcza nam grzechy. Tylko co to znaczy? Czy należy to rozumieć, że grzech, który jest nam odpuszczany (czy grzechy, które są nam odpuszczane) to jest tu analogia jakby do tego, że:
- Grzech jest to taka pleśń przyklejona do nas i przy wyznaniu winy/grzechu, ona od nas odpada, jak niewidzialny/duchowy/mistyczny strup, czy jak trąd, bo Krew Pana Jezusa obmywa nas przy spowiedzi (a przy Eucharystii obmywane są podobnie – przez Krew Pana Jezusa – grzechy lekkie)? I jest ten grzech jako tylko takie „coś przyklejone na zewnątrz”? Może o tym mówi właśnie 1 List do Koryntian 6,18b: „…wszelki grzech popełniony przez człowieka jest na zewnątrz ciała”?
- Czy może z kolei grzechy, które popełniamy i ich to „odpuszczenie” należy inaczej rozumieć, że grzech/zło które popełniamy, to jest jakby „dług/zdenerwowanie Pana Boga, Jego się obrażenie” i przez Moc spowiedzi – która tę Moc czerpie z Ofiary Pana Jezusa, która to Ofiara, jak niektórzy mówią, uspokoiła Gniew Pana Boga – możemy przez tę Moc spowiedzi uspokajać tak po danym grzechu Pana Boga cały czas? I wtedy – grzech – to jest nim to „zdenerwowanie Pana Boga lub nasz dług”; a jego – odpuszczenie – to jest nim „uspokojenie się Pana Boga, uśmierzenie Jego Gniewu”?
- I ostatnie co rozważałem. Odpuszczenie grzechów – jeśli odpuszczenie grzechów to tylko zmycie z nas pleśni Krwią Pana Jezusa lub że jest to uspokojenie Gniewu Pana Boga – to brakuje mi jeszcze czegoś jednego, co najbardziej kojarzyło by mi się z terminem „odpuszczenie grzechów” i czego mi samemu bardzo brakuje. A mianowicie, czy może odpuszczenie grzechów, to oznacza odpuszczenie/zniszczenie/uleczenie/uzdrowienie z tej złej skłonności/słabości, która prowadzi do popełniania danego czynu grzesznego (związanego z tą słabością/skłonnością), do popełniania danego zła, który nazywa się grzechem? Czy nie chodzi zatem właśnie o takie odpuszczenie grzechu jako uzdrowienie z tego co powoduje, że popełnia się dane zło, dany grzeszny czyn, który jest grzechem?
Tego mi najbardziej brakuje. Tak bym rozumiał wolność właśnie od grzechu, od niewoli grzechu.
Czy po to zatem była Ofiara Pana Jezusa? Nie miała na celu zmycie/odpuszczenie pleśni, czy zmycie/odpuszczenie Gniewu Pana Boga, ale zmycie/odpuszczenie skłonności i tkwienia w jej niewoli?
Dlaczego jednak często lub może w cele tak nie jest z odpuszczeniem grzechów? Że ciągle mamy te same złe skłonności? Może źle są przyjmowane te sakramenty? Źle (mówiąc o sobie) ja je odbywam? A może trzeba więcej razy „użyć” sakramentu spowiedzi jako lekarstwa na skłonności, i może więcej razy trzeba przyjąć Komunię, aby przebudować materię swojego grzesznego ciała w Ciało Pana Jezusa, które przyjmujemy (bo słyszałem, że to się właśnie dzieje przy przyjmowaniu Komunii, Pana Jezusa, że świątynia jaką jest nasze ciało, otrzymuje materię Ciała Pana Jezusa przy Komunii i staje się to nasze ciało zbudowane z Ciała Pana Jezusa, i wszyscy przyjmujący z tego samego Chleba właśnie dlatego stanowimy jedno Ciało)? A może potrzebna jest po prostu jedna dobra, święta, szczera spowiedź z żalem doskonałym i jedno przyjęcie Komunii Świętej takie z wiarą i wtedy Ofiara Pana Jezusa naprawdę działa/zadziała/skorzystamy z niej i jesteśmy zdrowi i prawdziwie opłukaliśmy szaty w Krwi Baranka i uwolnieni jesteśmy ze złych skłonności i to jest właśnie to „odpuszczenie grzechów”?
Tu przywołałem przed chwilą ten termin „opłukanie szat w Krwi Baranka”. Brudne szaty zatem też jakoś nawiązują do jakiegoś brudu zewnętrznego. I to mnie zastanawia. Bo brud trudno mi jakoś powiązać ze złymi skłonnościami. Dlatego to jest też trudno mi zrozumieć.
Płukanie szat czy ich opłukanie, w analogii do tego jak my pierzemy ubrania – to proszek/środek czyszczący zwykle po jednym praniu usuwa wszelkie brudy. Ale może są uporczywe plamy i trzeba więcej razy. No i kwestia tego, że jak zdarzy się grzech przez brak czujności (albo gorsze powody, więc grzechy ciężkie) mimo wcześniejszego odpuszczenia grzechów, to można znów opłukać szaty. Jest też jeszcze kwestia potępienia, więc grzechu przeciw Duchowi Świętemu. Jest to trudne. Trudno to zrozumieć wszystko, te sprawy zbawienia i potępienia i Daru Boga, Ofiary, i Wolności i spraw Królestwa Bożego.
Zmierzać mamy do doskonałości, ale jesteśmy grzesznikami, jesteśmy grzeszni. Kiedyś mamy tacy nie być (chyba – jeśli dobrze rozumiem), ale jednocześnie nie będziemy z powodu tej doskonałości w cale pyszni (więc nie znów grzeczni). Wszelka doskonałość ma być od Boga. Jednak wciąż chodzi o jakąś Wolność od Grzechu, o Opłukanie Szat w Krwi Baranka, o Odpuszczenie Grzechów, chyba też tu na ziemi. To pragnienie wolności od niewoli grzechu i w ogóle wolności jest na pewno gdzieś umiejscowione w relacji do Pana Boga i Jego Miłości do nas, naszej otwartości na Nią i otrzymywaniu Jej. I wiara. Gdzieś kluczem do tej relacji i tej upragnionej wolności jest chyba odpuszczenie grzechów, Ofiara Pana Jezusa i to czym to właściwie jest i co to znaczy.
Chyba wszystko to co chciałem napisać o zagadnieniu odpuszczenie grzechów napisałem.
Chciałbym jeszcze na koniec tylko spytać, jak w Kościele można uzyskać to „odpuszczenie grzechów”? Czy tylko przez sakramenty? Chrzest, spowiedź (grzechy ciężkie i lekkie) i przez przyjęcie Ciała i Krwi Pana Jezusa (grzechy lekkie)? Czy może jeszcze przez żal doskonały? Tylko czy po żalu doskonałym można samemu uznać, że ma się właśnie „odpuszczone wszystkie grzechy” i można samemu uznać, że mogę iść do Komunii? I że przez sam żal doskonały, w podobny mistyczny/właśnie może też jakoś ala-sakramentalny sposób, obmywa mnie Krew Pana Jezusa i mam wszystkie grzechy właśnie – odpuszczone? Czy może należy jeszcze (nie wiem jakiego słowa użyć) – w razie co – pójść jeszcze do spowiedzi i wyznać winy za które się żałowało w sposób doskonały? Jak tu zatem z tym jest?
Jak zatem jest z tym odpuszczeniem grzechów?
Dziękuję za odpowiedź.
Z Panem Bogiem.
Wolałbym tłumaczenia tak zawiłych kwestii unikać. Powód jest prosty: to temat wielu lat kontrowersji, które zaowocowały kościelnymi podziałami. Zwłaszcza że w grę wchodzi tu mnóstwo pytań i szczegółów, które trudno mi w prostej odpowiedzi na pytanie.
Także w Katechizmie Kościoła Katolickiego trudno mi wskazać miejsce, w którym jednoznacznie by te Pana wątpliwości rozstrzygnięto. Autorzy Katechizmu stronią bowiem w tej kwestii od jednoznacznych definicji, używając wielu określeń, które dla Pana mogą się wzajemnie wykluczać. Trzeba by najpierw zajrzeć do KKK 385-412 by zrozumieć istotę grzechu. Potem 599-618, gdzie mowa jest o zbawczej męce Chrystusa. A potem chyba koniecznie punkt 654:
Misterium Paschalne ma dwa aspekty: przez swoją śmierć Chrystus wyzwala nas od grzechu; przez swoje Zmartwychwstanie otwiera nam dostęp do nowego życia. Jest ono przede wszystkim usprawiedliwieniem, które przywraca nam łaskę Bożą, "abyśmy i my wkroczyli w nowe życie - jak Chrystus powstał z martwych" (Rz 6, 4). Polega ono na zwycięstwie nad śmiercią grzechu i na nowym uczestnictwie w łasce. Dokonuje ono przybrania za synów, ponieważ ludzie stają się braćmi Chrystusa, jak sam Jezus nazywał uczniów po Zmartwychwstaniu: "Idźcie i oznajmijcie moim braciom" (Mt 28, 10; J 20, 17). Stają się oni braćmi nie przez naturę, ale przez dar łaski, ponieważ to przybrane synostwo udziela rzeczywistego uczestnictwa w życiu jedynego Syna, który objawił się w pełni w swoim Zmartwychwstaniu.
W świetle tych wyjaśnień grzech nie jest "pleśnią". Jest zerwaniem przyjaźni z Bogiem. Usprawiedliwienie, zbawienie, jest przywróceniem na nowo tej przyjaźni. Ze względu na posłuszeństwo Jezusa aż do śmierci darowaniem nam na nowo tej przyjaźni. Tak to można streścić, ale ze względu na wielowątkowość pytania, nie chcę wchodzić w szczegóły... Zwłaszcza gdybym musiał odwoływać się do dokumentów Soboru Trydenckiego :)
J.