Gość 09.10.2019 07:35
Witam.
Mam kilka pytań:
1.Przypowieść o ziarnku gorczycy. Słowa Jezusa i porównanie, że mając wiarę taką jak ziarnko gorczycy można góry przenosić... Czy chodzi tutaj o jakąś przenośnię, czy faktycznie, mając tak ogromną wiarę i zaufanie do Boga, taki czyn można byłoby wykonać, w sensie, że stało by nam się wszystko, o co Boga poprosimy?
2.Cud Pana Jezusa w Kanie Galilejskiej. Dlaczego w dwóch sytuacjach (właśnie tego Cudu, oraz też w momencie Jego znalezienia przez Maryję i Józefa) Jezus jest jakby trochę niegrzeczny, żeby nie powiedzieć, egoistyczny? Dlaczego w pierwszym przypadku zwrócił się do Maryi, tak po prostu, czy brak wina i ten problem pary młodej to jest Jego albo Jej sprawa, skoro są tylko gośćmi?
Czy był to pierwszy cud Jezusa, czy przed nim mogły być inne?
A w drugim przypadku, Jezus mówi, że oczywiste jest, że będzie w świątyni-Domu Swego Ojca i jak Maryja i Józefa mogą tego nie wiedzieć... Ale przecież ostatecznie, oni byli tylko ludźmi...
(...)
1. A po co mielibyśmy przenosić góry czy przesadzać drzewa? Możesz zajrzeć TUTAJ, znajdziesz tam więcej linków, jak również pogłębienie tego tematu (zwłaszcza TUTAJ). Zacytuję co tam napisano:
Trudno przypuszczać, że Bóg chce, byśmy dzięki wierze przesadzali drzewa i przenosili góry. Jezus mówiąc o tym chce uświadomić swoim uczniom, że dla tego, kto konsekwentnie ufa Bogu, nie ma rzeczy niemożliwych. I stać się może nawet to, co po ludzku wydawało się niemożliwe.
Co to znaczy "ufać konsekwentnie"? Chodzi o to, by w sytuacji, gdy wydaje nam się, że Ewangelia się nie sprawdzi, mimo wszystko konsekwentnie działać zgodnie z jej zasadami. Ot, nie odpowiadać złem na zło, nadstawiać drugi policzek, przebaczać wrogom, przyjmować migrantów... Tak się nie da? No to ufam Bogu czy nie?
Chyba takie wyjaśnienie wystarczy :)
2. Nie wiemy jakim tonem to powiedział, więc nie wiadomo, czy brzmiało to niegrzecznie. Mogło być ciepłym, pełnym dobroci i delikatności pouczeniem rodziców/matki, ale ze zdaniem się na ich wolę w przypadku sceny w świątyni i spełnienia prośby w scenie w Kanie Galilejskiej.
W obu przypadkach rodzice/Matka Jezusa mają rację i jej nie mają.
Czy dwunastoletni Jezus był za młody, żeby prowadzić samodzielne życie? Sęk w tym, że w Izraelu mając 13 lat był zobowiązany do zachowania już wszystkich przepisów prawa. Mając 12 lat wkraczał więc powoli w dorosłość. Obawa rodziców o Syna jest słuszna, ale jednocześnie i postawa Syna nie jest pozbawiona racjonalności. Zwłaszcza że pojęcia nie mamy, jak wyglądały rodzinne relacje w Świętej Rodzinie. Przecież rodzice wiedzieli kim jest prawda? Może po prostu ciut za wcześnie, może trzeba było powiedzieć, że zostaje, ale faktycznie miał być w sprawach Ojca. To wszystko jest napięciem między troskliwymi rodzicami a dorastającym młodzieńcem. I to młodzieńcem nadzwyczajnym. To pewnie nie kłótnia, ale przedstawienie racji z jednej i z drugiej strony. Jezus: mam być w sprawach Ojca, rodzice: jesteśmy za Ciebie odpowiedzialni i baliśmy się. Sprawa się kończy, wracają do Nazaretu, a Jezus jest im już posłuszny. I nie wykręca takich numerów :)
Kana Galilejska... Tu też logika pokazuje, że nie była to kłótnia. Maryja prosi uprzedzając inne cuda; jakby chce przedwczesnego odkrycia mocy Jezusa. A On, choć uważa że to za wcześnie, decyduje się, że jednak nie: że zacznie od cudu podczas wesela. I tak spełni zapowiedzi proroka o mesjańskiej uczcie (nie miejsce, żeby to teraz tłumaczyć, w "Biblijnych kontekstach" znajdziesz, użyj wyszukiwarki).
Czy to był pierwszy cud? Może. Tak jest u Jana. Pierwszym cudem u Marka i Łukasza jest wypędzenie złego ducha, u Mateusza mowa jest ogólnie o uzdrowieniach. Ale, jak napisałem, cud w Kanie był "przedwczesny"; był preludium do publicznej działalności Jezusa, nie pierwszym cudem podczas tej działalności.
3. Proszę wybaczyć, że to pytanie usunąłem, ale jest w kontekście pozostałych niepoważne. Odpowiedź na nie brzmi: nie, nie jest to grzechem.
J.