Gość 02.07.2019 20:33

Jeśli obiecałam sobie , że będę modlić się za kogoś jakąś konkretną modlitwą, to jeśli nie robię tego , czy mam grz.ciężki. Już nie pamiętam czy obiecałam to Bogu? Co wtedy?

Odpowiedź:

Dobre postanowienia są... dobrymi postanowieniami. Gdybyśmy uważali, że ich nierealizowanie jest grzechem, to w konsekwencji balibyśmy się robić jakiekolwiek postanowienia. Praca nad sobą, wysiłek by stawać się lepszym, ległyby w gruzach. Nie, rezygnacja z realizacji jakiegoś swojego postanowienia nie jest żadnym grzechem...

Odnośnie do kolejnych Pani pytań... Proszę wybaczyć, ale to droga donikąd. Mogę odpowiadać na te wszystkie Pani pytania, ale to Pani nie pomoże. Sama Pani wie dlaczego, napisała to Pani: chodzi o myślowe obsesje, natręctwa, pewnie też o lęki, że popełniło się grzech. Rozumiem, że to trudna sytuacja, ale choćbym odpowiedział na pięć tysięcy tego rodzaju pytań, to pani postawi pięć tysięcy pierwsze. Nie potrzebuje Pani stworzenia katalogu tego co wolno a co nie, ale narzędzia, by sama umiała Pani ocenić, co chrześcijanin może robić, a czego robić nie powinien.

Ot, natrętne myśli. Pewnie już Pani wie: niechciane, natrętne myśli nie są nigdy grzechem. Niezależnie od ich treści. Bo grzech to kwestia woli: chcę czegoś złego,w  tym wypadku chcę takich myśli. A jeśli sa natrętne, nie mogę się ich pozbyć, to choć rozgrywają się w mojej głowie, jak ich nie chcę prawda? Grzech - powtórzę - to kwestia woli człowieka. Gdy coś dzieje się wbrew jego woli czy obok niej (np. sny) to nie ma najmniejszego grzechu.

Albo kwestia patrzenia na ludzi i obawy, że mogą pojawić się nieczyste myśli. Oczywiście mogą, zawsze mogą. Nawet jeśli będzie miała Pani zamknięte oczy. Grzechem nie jest jednak to, że taka myśl się pojawia. Dopiero to, jeśli sam bym ich chciał, sam się nad nimi z lubością zatrzymywał.

Podobnie w innych sytuacjach. Do grzechu trzeba mniej czy bardziej chcieć tego zła. Inaczej nie ma grzechu albo, gdy to chcenie po części jest,  jest lekki.

Napisałem: chcieć tego zła. No właśnie. Grzechem może być tylko to, co jest złe. Ani patrzenie na ludzi, ani wrzucanie okruchów chleba do zlewu, ani robienie zakupów (poza niedzielą) nie są grzechem. Co w tym może być złego? Oczywiście zawsze można się pytać, czy zamiast pójść do sklepu/do koleżanki/oglądać film itd itp nie można było pójść do kościoła, albo choćby tylko siąść i się pomodlić. Ale jeśli człowiek nie zaniedbuje życia modlitewnego, modi się rano i wieczorem, w niedzielę jest w Kościele, to co w tym złego, że robi też coś innego?

Tak jak napisałem, Pani nie trzeba odpowiedzi na te pytania. Pani musi się nauczyć sama oceniać w tych sprawach. Gdy coś wydaje się Pani grzechem, proszę zapytać: przeciwko jakiemu przykazaniu? Wiem, że przykazania rozumiemy szeroko, że jest "nie cudzołóż", a nieczyste myśli też są grzechem, ale są też granice tej szerokości. A potem proszę spytać o wolę: czy chciałam tego zła, czy nie. Zwłaszcza gdy chodzi o myśli. Inaczej będzie się Pani męczyć przez całe życie...

J.

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg