N. 22.06.2019 18:44
Szczęść Boże, jestem nastolatką, która może mieć problemy z nerwicą natręctw. W związku z tym mam kilka pytań, które mnie męczą;
1. Czy mogę przefarbować włosy na np. zielony?
2. Gdy zapytałam o coś mamę (w związku czy coś jest grzechem, czy nie, próbując rozwiać wątpliwości) odpowiedziała coś w stylu że mam się nie przejmować, że to nie moja sprawa. Czy mam jej posłuchać i w spokoju korzystać z tego, o co pytałam? (Chodziło o basen, wodę z innego źródła niż kran w domu. Nie wiem czy rodzice to wyrównają czy nie, ale to chyba nie moja sprawa :/ )
3. Jak sobie radzić z wątpliwościami?
4. Jak przestać myśleć o tym co było i skupić się na tym, co jest teraz? Zamiast cieszyć się z tego, że żyję, za bardzo roztrząsam przeszłość, kilka lat wstecz.
5. Mam kilka niewierzących koleżanek. Czy i jak mam próbować je nawrócić? Wiedzą o tym że ja wierzę, jednak nie umiem im zwrócić uwagi gdy wzywają Boga na daremno itd.
6. Czy mogę mieć plakaty na ścianach? Czy to nie będzie już bałwochwalstwem? Nie mam zamiaru im oddawać czci czy coś, jednak mam wątpliwości...
Pozdrawiam i życzę miłego dnia
1. Moralnych przeciwwskazań nie widzę. To jakaś ekstrawagancja, ale niby co w tym złego?
2. Nie wiem o co chodzi, ale zrób jak powiedziała mama. Trudno odpowiadać za czyny naszych bliźnich, zwłaszcza gdy chodzi o relacje dziecko-rodzic.
3 -4. Może te pytania zostawię na koniec...
5. Wydaje mi się, ze najsensowniejszą próbą nawrócenia niewierzących bliskich jest święte życie. Bo tak naprawdę niewiele możemy zrobić, by inni uwierzyli. Owszem, czasem można ich pod wiarę podprowadzić. To się może udawać, gdy zaczynają sami szukać, pytać. Ale nigdy nie będziesz w stanie zdecydować za swoje koleżanki. Większość niewierzących zresztą nie wierzy głownie dlatego, ze tak im wygodniej. O Bogu zaczynają myśleć, gdy z jakiegoś powodu zaczynają Go potrzebować. A skoro im wygodnie, Ty tego nie zmienisz :)
Z koleżanek wzywających imienia Pana Boga na daremno możesz zażartować. Jak to Ty ateistka wzywasz Pana Boga?
3-4.Moim zdaniem jeśli człowiek ma wątpliwości, powinien szukać ich rozwiązania. Tyle że:
a) Powinien rozróżnić sprawy ważne od nic nie znaczących drobiazgów. Ot, te zielone włosy. Na rozum nic w tym złego prawda? No bo co za różnica, czy pofarbujesz na blond czy rudo czy na zielono? Co w tym miałoby być złego? Staraj się więc stosować zasadę Jezusa: "wszystko, co byście chcieli, by ludzie wam czynili i wy im czyńcie". Czułabyś się urażona, gdyby ktoś pomalował włosy na zielono? Na pewno nie. Złem jest to, jest jakąś niesprawiedliwością wobec Boga, bliźniego czy krzywdą wobec siebie samego.
b) Powinien rozróżnić co jest wątpliwością rozumu, a co jest lękiem. Lęk to uczucie, prawda? W ten sposób sumienie może sygnalizować rozumowi, ze coś jest nie tak, żeby zajął się problemem. Ale o dobru i złu zawsze rozstrzyga rozum, nie uczucia. A już zwłaszcza nie lęk. Gdy więc na rozum coś nie wydaje się złe, odrzuć lęk.
Te zasady stosuj też wobec spraw z przeszłości. I pamiętaj, ze grzechy wymagające spowiedzi to tylko grzechy ciężkie. Drobne uchybienia to grzechy powszednie. Dawno odpuszczone choćby przez odmówienie na początku Mszy aktu pokuty.... Gdybyś w tej przeszłości zrobiła coś bardzo złego, to chyba zaraz byś to wiedziała i nie musiałabyś sobie tego przypominać po latach, prawda? Mało prawdopodobne, by w tych grzechach z przeszłości były jakieś naprawdę ciężkie grzechy. A zupełnie mało prawdopodobne, by było takich grzechów wiele z różnych dziedzin...
J.