zagubiona 29.04.2019 16:27

Jestem nastolatką i od urodzenia mieszkam z babcią. Problem jest taki, że moja babcia ze względu na astmę, reflux itp. kaszle na jedzenie, wymiotuje do kubków itp. Tak było od zawsze, a jeśli się ją upomni to wścieka się lub płacze. Ma zaniki pamięci, z domu wychodzi gdzieś kilka razy do roku. Zajmują się nią moi rodzice, reszta jej dzieci interesuje się minimalnie i tylko rzadko ją odwiedzają, o pomocy nie ma mowy. Ogólnie rzecz biorąc moi rodzice są z tym sami. Problem polega na tym, że nie mogę już wytrzymać widząc niespłukane wymiociny albo coś w tym rodzaju. Czasem jestem już niemiła dla babci, bo nie mogę wytrzymać. W dodatku babcia lubi komentować różne rzeczy i nie zawsze jest to miłe. Żyję w ciągłym napięciu i strachu, żeby moje jedzenie czy coś innego nie zostało zakaszlane itp. Przez pół roku chorowałam na nerwicę natręctw, miałam podejrzenie depresji, prawdopodobnie z powodu babci i jej zachowań. To wykańcza też moją mamę. Babcia jest depresyjną, nieszczęśliwą i smutną osobą i lubi dużo płakać. Uważa, że nie potrzebuje żadnej pomocy psychologicznej i nie ma depresji, choć nam zdaje się inaczej. Dzięki Bogu ja zostałam uzdrowiona z większości swoich dolegliwości (MB Częstochowska), ale dalej jestem skrupulatką i mam natrętne myśli dotyczące złorzeczenia babci (próbuję je odpychać). Czy w takim razie będąc dla niej niemiłą, bo już nie mogę z tym wytrzymać, narzekam na nią z mamą albo mam myśli o jej śmierci, grzeszę? Bardzo chcę żyć w stanie łaski uświęcającej, z jednej strony kocham babcię, a z drugiej strony marzę o tym, żeby się wyprowadzić z domu przez nią (czego nie mogę zrobić, bo jestem niepełnoletnia). Czuję się z tym wszystkim strasznie źle i bardzo często mam wyrzuty sumienia.

dziękuję za przeczytanie i odpowiedź

Odpowiedź:

Hm... Czytam między innymi. "Bardzo chcę żyć w stanie łaski uświęcającej, z jednej strony kocham babcię, a z drugiej strony marzę o tym, żeby się wyprowadzić z domu przez nią". Wydaje mi się, że to chyba najlepiej opisuje Twoją sytuację. Czyli?

Nie chcesz grzechu, kochasz babcię. To podstawa. Potem jest to drugie: babcia, która pewnie niespecjalnie kontrolując co robi, zatruwa Ci życie. O niemiłych wypowiedziach babci trudno mi wyrokować: na ile są niemiłe a na ile tylko Ty je tak odbierasz. Ale to drugie o czy piszesz ciągłe wypluwanie czegoś - faktycznie normalne funkcjonowanie utrudnia. Nic dziwnego, że tego wszystkiego nie chcesz, że chcesz, żeby było normalnie. A że normalnie będzie dopiero, gdy babcia umrze, stąd i myśli o jej śmierci...

Pamiętasz co jest podstawą? To że nie chcesz niczego złego i kochasz babcię. Cała lub duża część złości na nią to wynik jej agresji wobec Ciebie. Ona pewnie nie wie co robi, ale to nie zmienia faktu, że uprzykrza Ci życie. I to, że chcesz, żeby to się skończyło nie jest złe. Złe byłoby, gdybyś jej złorzeczyła, gdybyś urządzaa niczym niepohamowane awantury. Jeśli starsza się w tym wszystkim być dla niej dobra, to wielka Twoja zasługa. Jeśli od czasu do czasu nie wytrzymujesz, ale szybko się opanujesz - też nie jest to wielką winą.

Staraj się po prostu być dla niej jak najlepsza. A że w tych okolicznościach jest to trudne, nie obwiniaj się, że nie zawsze Ci wyjdzie. Nie jesteś z tego powodu gorszą wnuczką niż ci, którzy tak ciężkiej próbie poddani nie są. Pewnie wręcz przeciwnie. Bo łatwo kochać tych, którzy dla nas są mili. To żaden problem...

Podsumowując: nie złorzecz, staraj się powściągać złość. Ale też nie myśl o sobie, ze jesteś najgorsza, gdy Ci nie wyjdzie, bo powodu u temu masz. Będziesz się czuła źle, owszem, bo sytuacja jest trudna. Ale jeśli zrobisz jak napisałem - wyrzutów sumienia mieć nie musisz.

Fajnie, jeśli przez to co napisałem poczujesz się choć trochę lepiej....

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg