Gość 20.10.2017 01:47
Szczęść Boże! Mam pytanie co do nieskromnych/nieco wulgarnych żartów. Były już o nie pytania, ale bardzo ogólne, więc mam nadzieję moje będzie konkretniejsze.
Otóż, w różnych sytuacjach, szczególnie w pracy, znajomi często tworzą dwuznaczne lub nieco wulgarne żarty, typu: wyjazd służbowy, koledzy sugerują że biorą jeden pokój, aby doszło do czegoś więcej... Albo że w podobnym tonie sugerujące jakieś tego typu zamiary czy konkretne czyny.
Ja staram się unikać takich żartów, ale czasami coś "wypalę". Ostatnio zorientowałem się, że żart sytuacyjny, który mówię, też miał sugerować jakieś powiązania, lecz dokończyłem mówić to, co już powiedziałem w połowie (jakiś dziwny strach przed wyjściem na głupka, że przerywam zdanie w połowie; chodzi o żart sytuacyjny, sugerujący jakieś powiązania seksualne między znajomymi, który obawiam się mógł spróbować "projekcje" w myślach innych tej sytuacji). Czasami mam wrażenie, że takie nierozsądne żarty są trochę spowodowane tym, że chce przypodobać się grupie, mieć lepszą akceptację, być postrzegany jako ktoś zabawniejszy i dlatego ignoruję pojawiające się wątpliwości. Nie mam natomiast intencji zgorszenia innych. Podsumowując, żarty zwykle sugerują powiązania seksualne, jakieś czyny tej natury lub mogące wywołać "projekcje" takich czynów, lecz zazwyczaj bez używania wulgarnych zwrotów ani opisu samych rzekomych stosunków, raczej typu "kolega kłamał że był ubrany pod szlafrokiem, liczył na coś więcej od ciebie Adam" (sytuacyjny żart, więc samo w sobie zdanie nieśmieszne).
Mam wątpliwości apropo tego, czy te żarty same w sobie mogą być grzeszne (w jakiś sposób nawiązują do sfery seksualnej; zwykle jednak kieruje nimi dwuznaczność) i czy winę za to nie może umniejszać (nieco głupia) chęć, dążenie do akceptacji i przypodobania się grupie. Czy takie sytuacje powodują, że mam grzech ciężki? Czasami jak mówię, pojawia się świadomość dwuznaczności (więc możliwego grzechu) dopiero w trakcie mówienia, czasami mimo świadomości się zdarzy. Wiem, że najlepszym miejscem na te pytania to konfesjonał, ale zwykle ciężko mi uzyskać odpowiedź na pytania co robić/jak coś postrzegać, a chce żyć w zgodzie z przykazaniami, lecz bez dręczenia się po każdej takiej sytuacji. Zwykle bywam zbyt skrupulatny, więc pojawienie się wątpliwości ciężko mi już ocenić jako ewidentny grzech. Sam nie wspieram stosunków pozamałżeńskuch (czasem są pokusy myśli, że zaproponowałem je komuś, lecz myśli te staram się szybko odrzucać), nie wiem czy samo sugerowanie ich może być postrzegane jako nieuporządkowanie, kpina z seksualności. Bardzo bardzo proszę o pomoc, bo już głupieję, nawet jeżeli nie da się odpowiedzieć jednoznacznie, to proszę o wskazówki co może mi jakoś pomóc.
Bóg zapłać! :)
Proszę wybaczyć, ale to nie ma sensu. Czytając to pytanie myślę sobie, że oczywiście materia tego grzechu jest zbyt mała, by mogła być grzechem ciężkim. Nieskromne żarty nie są raczej za takowe uważane, choć w konkretnych sytuacjach czyjaś postawa w tym względzie może być wyjątkowo obrzydliwa; może ranić, może być sposobem deprawowania, może być "seksem zastępczym". Ale nie wiem jak to w tym wypadku jest. Moja rada: proszę po prostu od takich rozmów się odcinać i czynnie w nich nie uczestniczyć.
Najważniejsze jednak, by nauczyć się samemu takie sprawy dotyczące wagi grzechów rozstrzygać, a w razie wątpliwości po prostu przedstawiać sprawę spowiednikowi. On nie musi niczego rozstrzygać, on zwyczajnie rozgrzeszy. Proszę mnie nie obarczać odpowiedzialnością większą niż ma spowiednik.
Jak odróżnić grzechy lekkie od ciężkich? Proszę zajrzeć TUTAJ. I proszę pamiętać, że żadną radą lęku nie da się uleczyć. Bo lęk nie zależy od mojej odpowiedzi ale od tego, czy pytający zechce go opanować racjonalnym podejściem do sprawy. Niestety, jak pokazuje moje doświadczenie, wielu mających problemy pozwala się temu strachowi wodzić za nos. Mogę odpowiadać sto pięćdziesiąt razy, ale wątpliwość i tak zostaje. Bo a nuż nie zrozumiałem, a nuż niedokładnie zapytałem i tak bez końca...
J.