Gość 11.09.2017 09:55

Szczęść Boże,

Może na początek spróbuję zrobić ogólny wstęp. Pytanie będzie dotyczyło nauczania Kościoła. Będzie kilka przykładów takiego nauczania - przykładów, których nie chcę mnożyć, bo chodzi mi raczej o zilustrowanie ogólnego problemu, który mam.

Katolik powinien być nauczaniu Kościoła posłuszny - tak przynajmniej rozumiem, i tak się staram. Kiedy napotykam w nauczaniu Kościoła coś, czego nie rozumiem, staram się to przyjąć z wiarą, że widocznie Bóg wie lepiej.

Tak jest ze mną np. w przypadku nauczania o antykoncepcji. To nie jest tak, że się z tym nauczaniem nie zgadzam. Po prostu nie jestem przekonana, argumenty mnie nie przekonują, ale nie stosuję antykoncepcji, bo ufam Bogu, chcę żyć w zgodzie z Jego zasadami.

Tylko w niektórych przypadkach trudno mi rozpoznać co nauczaniem Kościoła naprawdę jest, a co nie. Spotykam różne "teorie" i zasady, które trudno ze sobą pogodzić, trudno je stosować jednocześnie, bo się wykluczają.

Przykład będzie jeden, dla zilustrowania.

1. Mój rachunek sumienia mówi, że grzechem jest, jeśli ktoś przeze mnie płacze, albo że grzechem jest odmówić komuś pomocy. Tak mnie nauczono od pierwszej Komunii.

2. Wiele razy są w życiu sytuacje, kiedy np. ktoś chce wykorzystać moją pomoc, nadużywa jej, i trzeba nauczyć się mówić "nie", nawet, jeśli będzie z tego powodu płakać. Tak mówi moje sumienie, tak mówią znajomi wierzący, w podobnym duchu Odpowiadający pisał tu kilkukrotnie (choćby tu: http://zapytaj.wiara.pl/pytanie/pokaz/3a59e4)

Jaką rangę mają określenia co jest grzechem, a co nie z rachunków sumienia? Czy to jest nauczanie Kościoła? Jeśli nie, to co nim jest? Ja nie wiem, gdzie jest to nauczanie Kościoła, któremu mam być posłuszna.

Odpowiedź:

Odpowiedź na Twoje konkretne pytanie jest prosta: istotne jest, czy ten kto niby przez Ciebie płacze faktycznie ma powód do płaczu, a ten, komu odmówiłaś pomocy, faktycznie powinien tę pomoc od Ciebie otrzymać. Przykład: chłopak chce się z Tobą umówić, a Ty nie chcesz. On mówi, że przez Ciebie płacze. Ma powód? Może subiektywnie tak, ale obiektywnie rzecz biorąc Ty nie masz obowiązku się z nim umawiać. I powinien to wiedzieć, bo to oczywiste, a nie szantażować Cię swoim płaczem. Ale może być inaczej: pod "ktoś przez Ciebie płacze" kryje się oszczerstwo, zdrada itd... Wszystko więc zależy od powodu tego płaczu. 

Podobnie jest z pomocą. Chodzi o to, czy ten ktoś ma prawo od Ciebie pomocy oczekiwać czy nie. No i czy ma prawo chcieć tak wielkiej pomocy jakiej oczekuje, czy też chce Cię wykorzystać. Znów przykład. Dawny znajomy oczekuje pomocy w postaci pożyczenia mu 50 tysięcy złotych. Możesz oczywiście pożyczyć, ale jeśli odmówisz, nic złego się nie stanie. No bo dawnych znajomych nie prosi się o takie przysługi. Zazwyczaj ma się wielu innych wokół siebie. No i są banki. Ale jeśli ktoś chce akurat od Ciebie, to coś jest nie tak... Może liczy, że dasz się naciągnąć. Ale może być inaczej: mąż trafia do szpitala, jest sparaliżowany od pasa w dół. A żona wtedy postanawia go zostawić....

Jeśli chcesz wiedzieć co jest grzechem a co nie, to pamiętaj o przykazaniach. Tam jest "nie zabijaj", co można rozumieć jako wymóg by w żaden sposób nie krzywdzić bliźniego, ale nie znaczy bądź naiwna i daj się szantażować i wykorzystywać. Tam jest "nie kradnij", czyli szanuj własność bliźniego, a nie "daj się oskubać ze swojej własności"...

I w pytaniu rachunku sumienia brzmiący "czy ktoś przez ciebie nie płakał" chodzi o to, czy wyrządziło się komuś krzywdę, a nie to, czy ktoś nie poczuł się dotknięty tym, że nie dałaś mu się wykorzystać...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg