Paweł Dąbrowski 24.06.2017 22:23
Witam.
Chciałbym poznać opinię Odpowiadającego w trzech kwestiach. Pytanie jest długie, za co z góry przepraszam - nie potrafię zwięźle pisać. We wszystkich przypadkach trochę namieszali mi inni katolicy. Pierwsza sprawa dotyczy pożyczania pieniędzy. Sporo czytałem nt. etyki i odwołując się do nauczania KK w przeszłości negują jakąkolwiek możliwość moralnego pożyczenia pieniędzy na procent. Mi osobiście wydaje się, że nauka KK w zasadzie jest taka sama - potępia lichwę, która kiedyś była w zasadzie jedyną formą pożyczki tyle, że w międzyczasie obok lichwy pojawiły się formy kredytów, które są dla obu stron korzystne i nie są już de facto tym zjawiskiem, które wtedy potępiano. Ja na przykład jestem mojemu bankowi wdzięczny za to, że udzielił mi kredytu za który zbudowałem sobie dom. Oczywiście muszę spłacić odsetki, ale traktuję to jak opłatę za umożliwienie mi znaczne podniesienie standardu życia, o wiele wcześniej niż byłbym to w stanie zrobić oszczędzając całą kwotę. Jeszcze bardziej wyraźne staje się to o czym mówię, gdy ktoś pożycza pieniądze, by prowadzić firmę i zarabiać więcej pieniędzy.
Druga sprawa też dotyczy finansów - mam na myśli giełdę. Tutaj pojawiają się zastrzeżenia, że jest to "robienie pieniędzy bez pracy" oraz, że w przypadku niektórych firm zysk może pochodzić z ich niemoralnej działalności. Ja zasadniczo, aby uniknąć zachowań hazardowych, odłożyłem pewną kwotę na ten cel i odizolowałem od domowego budżetu - nawet jeżeli wszystko przepadnie nie odczuję tego w żaden sposób ani ja (może poza urażoną dumą) ani moja rodzina. Na giełdzie albo inwestuję w klasycznym rozumieniu - kupuję akcje firmy, która w perspektywie miesięcy czy lat ma w założeniu przynieść mi zysk, w postaci zwiększenia wartości akcji lub wypłaty dywidendy. Pewną część środków wykorzystuję na tzw. spekulacje (których nie należy mylić z manipulacją), czyli wykorzystywanie chwilowych wahań kursu, spowodowanych najczęściej błędnymi (w mojej opinii) decyzjami innych inwestorów, do okazyjnego kupna/sprzedaży. Choć drugi sposób zarabiania na początku wydał mi się podejrzany, to ostatecznie doszedłem do wniosku, że jest uczciwy. Po pierwsze spekulanci w pewnym sensie handlują ryzykiem - kupują akcje od osób które chcą się ryzyka pozbyć, po drugie ich działania w pewien sposób amortyzują wahania kursu i po trzecie zapewniają płynność sprzedaży akcji - zawsze jest ktoś, kto chce kupić i ktoś kto chce sprzedać. Ostatecznie też ich pieniądze, choć co chwila lokowane są w inne akcje to ogólnie są ulokowane "w gospodarce" i służą rozwojowi firm.
Co do wykorzystania przez firmy powierzonych im pieniędzy, to ostatnio na przykład miałem taką sytuację, że firma informatyczna której akcie miałem, zakontraktowała usługi dla banku komórek macierzystych. Ponieważ miałem wątpliwości czy mogę dalej inwestować w te akcje, sprzedałem je, ale przyznaję, że bez pośpiechu. Ogólnie nie inwestuję w akcje firm o których wiem, że działania które podejmują są niemoralne. Ale nie jestem też zwolennikiem chrześcijańskich funduszy inwestycyjnych, które na przykład nie inwestują w produkcję alkoholu - tutaj akurat uważam, że nie można producenta winić za alkoholizm wielu ludzi. Są też firmy takie jak banki, w których przecież ludzie trzymają swoje oszczędności, a bank może przecież pożyczyć je na budowę kliniki aborcyjnej (skrajny przypadek). Tutaj jednak uważam, że bank sam w sobie jest z założenia instytucją moralnie neutralną i nie można oskarżać ludzi, którzy powierzają mu pieniądze, lub kupują jego akcje, że zarabiają na niemoralnych działaniach firm przez niego finansowanych. Jedynym wyjątkiem byłaby sytuacja, gdyby jakiś bank szczególnie "wyróżnił się" pod tym względem na tle innych, wtedy należałoby go po prostu zmienić. W normalnej sytuacji sądzę, że moja odpowiedzialność za wykorzystanie moich pieniędzy kończy się tam, gdzie zaczyna się odpowiedzialność pracowników banku, nie mówiąc już o odpowiedzialności ludzi biorących kredyt na dane przedsięwzięcie.
Ostatnia kwestia, jest zupełnie niezwiązana z w/w. Chodzi mi o opinie tzw. "tradycyjnych" katolików na temat ubiorów. Często cytują oni pewną instrukcję Kongregacji ds. Duchowieństwa z początku wieku (temat był również poruszany na tej stronie), pisząc o konieczności zasłaniania ramion, ud itp. oraz przypominając, że "dłuższe spojrzenia" na "mniej skromne" części ciała (np. ramiona) motywowane ciekawością lub przyjemnością są grzechem ciężkim. moim skromnym zdaniem mylą oni kompletnie Tradycję z tradycją. Istotą nie jest to w co dokładnie człowiek jest ubrany i na co patrzy ale motywy jego działań. To czy strój jest wyzywający zależy najbardziej od kontekstu. Osoba idąca po ulicy w bieliźnie wzbudziłaby z pewnością niezdrowe zainteresowanie, a jej zachowanie byłoby źródłem zgorszenia. Ta sama osoba idąca po plaży we stroju kąpielowym, zakrywającym dokładnie tyle samo nie gorszy, bo jej zachowanie nie jest odbierane jako wyzywające. Tak samo z tymi częściami ciała. Jadąc w tramwaju mogę się przez kilka minut gapić dajmy na to, na odsłonięte ramiona kobiety stojącej przede mną i nijak nie jest to dla mnie sytuacja wystawienia się na pokusę. Nawet, jeżeli ramię jest ładne i spojrzenie na jego kształt dostarczy mi przyjemności na płaszczyźnie estetycznej, to nadal nie widzę w tym nic złego, bo nie jest to dla mnie bodziec seksualny, a odczuwana przyjemność jest porównywalna z widokiem ładnego auta, czy rośliny. Ponadto jeżeli chodzi o strój to wydaje mi się, że mamy prawo oczekiwać od innych pewnego stopnia dojrzałości, choć oczywiście bez przesady i jeżeli strój w danej kulturze nie jest uznawany za wyzywający, to osoba która się w niego ubiera nie odpowiada za nieczyste spojrzenia innych. Ja zastanawiałem się też kiedyś w tym kontekście nad graniem w pewną grę komputerową, w której stroje niektórych postaci są ewidentnie nieskromne. Z drugiej strony, gra jest dozwolona od lat dwunastu, a wspomniane stroje nie są bardziej wyzywające od tego co możemy zobaczyć na typowych portalach internetowych czy w kolorowej prasie (zwykłej, nie pornograficznej). Ja potrafię w takiej grze tolerować wygląd tych postaci i przyjmuję, że inni też powinni. Poza tym nawet jeżeli sam taką postać prowadzę, to w ferworze rozgrywki, raczej nie zwraca się uwagi na te nieskromne elementy zwłaszcza, że każdą postać, każdy może sobie dokładnie obejrzeć poza rozgrywką i nie ma powodu by robił to akurat w trakcie. Ogólnie jestem przeciwnikiem wciskania erotyki na siłę do filmów, gazet i gier z drugiej strony jeżeli na przykład ogólnie dobry film zawiera zbędną scenę erotyczną to potrafię przymknąć na to oko - oglądam go pomimo niestosownego elementu, a na przykład pożyczając go znajomemu, zakładam, że on też podejdzie do tego w sposób dojrzały.
Czy zdaniem odpowiadającego moje podejście jest słuszne, czy też powinienem coś zmienić?
Na koniec chciałem jeszcze zapytać o jedną rzecz - czy jeżeli mam jakiś dylemat moralny i pytam mojego spowiednika, on udziela mi odpowiedzi i ja postępuję tak jak mi poradził, to czy mogę po prostu przestać drążyć temat i polegać na jego ocenie?
Ogólnie rzecz biorąc Pana rozumowanie w owych trudnych dla Pana kwestiach jest poprawne. Dla porządku parę słów o każdej z tych spraw...
1. Teologia moralna dziś nie sprzeciwia się pożyczaniu pieniędzy na procent, byle nie był to procent lichwiarski. Trudno mi powiedzieć jak dokładnie wyznaczyć, w którym miejscu lichwa się zaczyna. Na pewno ważne jest, czy człowiek pożyczający skłonny jest tyle zapłacić, czy godzi się na pożyczkę tylko dlatego, że jest w sytuacji bez wyjścia i wydaje mu się, że musi pożyczyć. Warto chyba zajrzeć TUTAJ
2. Nie widzę nic złego w grze na giełdzie środkami jasno wydzielonymi z tych, które są potrzebne do życia. W gruncie rzeczy ciągle chodzi tu o podać i popyt, tak jak w tradycyjnym handlu. Nic złego, że ktoś stara się taką czy inną koniunkturę wykorzystać. Byle oczywiście nie chodziło o wielkiego gracza, który jakoś manipuluję giełdą..
3. Zgadzam się, że nie może Pan brać odpowiedzialności za wszystkie poczynania firmy, w której ulokował Pan pieniądze. Ale oczywiście jakichś bardziej skrajnych sytuacjach - jak Pan pisze - należałoby sens posiadania takich akcji przemyśleć...
4. Zgadzam się, że ubieranie się tak, jak w społeczeństwie zwykło się ubierać, nie może być grzeszne. I że każdy powinien umieć utrzymywać na wodzy swoje oczy, a nie obwiniać tych, którzy rzekomo niewłaściwie się ubrali.
5. Na pewno może Pan się trzymać tego, co Ci poradził spowiednik i nie musisz gdzie indziej dopytywać.
J.