Olek 20.10.2016 23:23
Witam
Oto zarys naszej sytuacji. Jesteśmy kilka lat po ślubie. Nie mamy dzieci i chyba na obecną chwilę nie planujemy w ogóle mieć. Nie stosujemy antykoncepcji, opieramy się na NPR. Rozumiem, że taka postawa nie jest zgodna z nauką KK, bo NPR służy jako metoda antykoncepcyjna. Współżycie małżeńskie nie jest dla nas niezbędne. Czy rezygnując ze współżycia, a tym samym posiadania dzieci nadal popełniamy grzech? Jednym zdaniem, czy będąc małżeństwem i żyjąc ze sobą jak rodzeństwo bez współżycia, pieszczot i innych zachowań seksualnych charakterystycznych dla małżeństwa możemy bez obaw korzystać z sakramentu pokuty i eucharystii? Jeżeli zaś nie, to czy nie byłoby hipokryzją mieć dzieci, bo "tak trzeba", a nie, bo się tego naprawdę pragnie?
Proszę o komentarz.
Pozdrawiam serdecznie
Wydaje mi się, że przykład Świętej Rodziny mówi już sam za siebie. Święty Paweł radził zresztą:
Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą. Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża. Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi. Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby - wskutek niewstrzemięźliwości waszej - nie kusił was szatan. To, co mówię, pochodzi z wyrozumiałości, a nie z nakazu.
Nie ma czegoś takiego, jak bezwzględny obowiązek współżycia w małżeństwie. To raczej kwestia troski o drugiego, by wskutek wymuszonej wstrzemięźliwości nie był narażony na pokusy. Ale jeśli oboje na taki układ się zgadzają, to trudno mówić o grzechu.
J.