Gość 09.03.2016 17:43
Szczęść Boże, mam taki problem, a mianowicie chodzi o to, że od niedawna czuje dziwną potrzebę przynależenia do jakiejś grupy/wspólnoty chrześcijańskiej. Mam 15 lat i dodam, że nigdy nie byłam jakaś pobożna, nie chodziłam do kościoła, nie modliłam się. Mogłam bez problemu powiedzieć, że "Boga nie ma". Od niedawna wszystko się zmieniło... W tym roku przystępuje do bierzmowania i wiadomo żeby zostać dopuszczonym, trzeba do tego kościoła chodzić. Na początku wyglądało to w ten sposób, że szłam bo musiałam, a teraz idę bo chce (oczywiście są takie dni kiedy mi się nie chce ale to chyba normalne), modle się praktycznie codziennie, bo czuję taką potrzebę. Mam taką dziwną wewnętrzną potrzebę uczęszczania na jakieś spotkania gdzie mogłabym porozmawiać na różne tematy dotyczące wiary z ludźmi którzy mają podobne poglądy do moich. Niestety moi rówieśnicy mają inne spostrzeżenie świata. U mnie w miejscowość której mieszkam takich grup czy organizacji dla młodzieży (sama nie wiem jak to nazwać) nie ma tzn jest przy parafialna Oaza ale tam chodzą nieliczni i chyba nie dochodzą nowe osoby. Znalazłam jedynie "Niniwe" w Katowicach, ale nie jestem osobą która szybko nawiązuje relacje z innymi i boje się pójść sama w obce środowisko. Sama nie wiem skąd taka zmiana we mnie, jakbym powiedziała to osobą które dobrze mnie znają to chyba wydawałoby im się to śmieszne, bo tak jak wcześniej wspomniałam nigdy nie byłam "grzecznym dzieckiem". Proszę o jakieś wskazówki, pomoc co mam o tym wszystkim myśleć i przede wszystkim co zrobić w mojej sytuacji.
Hmmm... Ja bym mimo wszystko proponował parafialną oazę. Najwyżej, jeśli Ci się nie spodoba, rozejrzysz się za czymś innym....
W sumie to chciałbym Ci poradzić jeszcze jedno: nie myśl tylko w kategoriach tego, co ci ta wspólnota da. Pomyśl, co Tu jej możesz dać. Swojej wspólnocie oazowej może nowy, świeży impuls? Może za Tobą przyjdą inni?
J.