Gość 08.03.2016 20:02
Witam. Na początku chciałabym prosić o ukrycie mojej wiadomości, jeśli to możliwe. Od razu przepraszam za długość i być może lekką chaotyczność, ale chciałabym poruszyć wszystkie sprawy które mnie nurtują.
Z racji, że zbliżają się Święta Wielkanocne chciałabym przystąpić do spowiedzi, jednak wspominając zeszłoroczne święta zaczynam się obawiać, nie jestem pewna w niektórych kwestiach, ale po kolei.
W zeszłym roku w końcu tak całkiem pozbyłam się ciągnących się za mną od dłuższego czasu problemów z przeszłości tzn. wreszcie porządnie się wyspowiadałam. Niestety głupie błędy z młodości, strach, to że nie znałam stron takich jak ta spowodowały, że to się coraz bardziej ciągnęło, ja później zaczęłam nad tym myśleć, ale wmawiałam sobie, że wszystko jest dobrze ze strachu i niewiedzy, zresztą nieważne. W końcu zaczęłam szukać, znalazłam wiele stron, które mi pomogły zrozumieć temat, m.in tę i było wszystko ze spowiedziami w porządku, ale znowu przesadziłam w drugą stronę. Niestety zaczęłam zwracać dużo większą uwagę na to co jest grzechem, nie pomogło mi też czytanie stron, gdzie inni pytali czy to jest grzech, pisali o swoich sytuacjach, bo mi też się udzieliło. Zaczęłam mieć problem z myślami. Po prostu coś sobie głupiego pomyślałam i zaczynałam się zastanawiać czy nie jest to grzechem.
W zeszłym roku przed świętami poszłam do spowiedzi chyba ponad dwa tygodnie przed Wielkanocą, bo akurat tak wypadały rekolekcje i po spowiedzi pojawiła się jakaś myśl, w zasadzie sama ją pomyślałam, ale przestraszyła mnie, nie rozmyślałam nad nią, po prostu pomyślałam i przerwałam, do Komunii przystąpiłam, ale później zaczęły się pojawiać wątpliwości i cały czas o tym myślałam, bo może to było świętokradztwo, więc zdecydowałam się iść jeszcze raz do spowiedzi i zaraz po niej na mszy myślałam sobie, żeby nie przywołać jakiejś myśli, skutek był oczywiście odwrotny, ale stwierdziłam, że to nie był grzech i przyjęłam Komunię, znowu zaczęły się wątpliwości i poszłam kolejny raz do spowiedzi. W sumie byłam przed świętami chyba 5 razy u spowiedzi.
Przy kolejnej spowiedzi było tak samo, w jeden dzień byłam u spowiedzi, a na następny dzień szłam znowu, bo nie byłam pewna czy dobrze zrobiłam, że przyjęłam Komunię. Zawsze się mi pojawiał taki dylemat, najchętniej po 5 min od wyjścia z konfesjonału, wróciłabym tam znowu, żeby się dopytać księdza czy mogę teraz przyjąć sakrament. Może najlepiej by było, żebym nie przyjmowała Komunii po spowiedzi, ale mi na tym zależało i gdzieś wyczytała, że nie przyjęcie Komunii w stanie łaski uświęcającej też jest grzechem.
Ogólnie ja się mimo woli coraz bardziej nakręcałam tymi myślami. Po spowiedzi cały czas myślałam, żeby nic sobie nie pomyśleć, a wiadomo, że przez to, że ja się na tym tak skupiałam, to nie było siły, żebym jakiejś myśli nie wywołała. Co jeszcze do tych myśli, to dotyczyły strefy nieczystości, bluźnierstwa czy nieczystości świętokradczej, ale nie podobały mi się, nie miałam z nich przyjemności. Ogólnie taka jakaś myśl bez emocji, ale później oczywiście mnie przerażały, jednak ja dalej nie wiem, jak to interpretować. Te myśli nie wpadały mi same do głowy, ja sama je przywołałam, pomyślałam i zaraz przerywałam, ale nie wiem czy mam to uznać za grzech ciężki. Przy ostatniej spowiedzi ksiądz powiedział, że grzechem są dopiero myśli, kiedy ja je bym chciała rozwijać, a jeśli są to myśli chwilowe, nie rozwijane, to grzechem nie są. Mogę prosić odpowiadającego o odniesienie się, wytłumaczenie czy jeśli ja danej myśli nie chcę rozwijać, no może ją pomyślę, ale przerwę, pomyślę sobie, że jest głupa, bo to jakaś migawka, a ja się staram ją wywalić, to powinnam przyjąć bez obaw Komunię?
Kiedy ja się zajmuję czymś innym, podchodzę do sprawy na spokojnie, olewam pojawiające się myśli, nie skupiam nad nimi, to i mniej takich myśli mi się pojawia, teraz jest całkiem w porządku, ignoruję to i jest dobrze, wiadomo, czasem sobie coś pomyślę, ale to ignoruję.
Nie chcę wpaść znowu w błędne koło ciągłych spowiedzi, chcę się cieszyć ze świąt, a nie zastanawiać się czy znowu nie iść do spowiedzi albo czy mogę przyjąć Komunię. Już się nawet zastanawiam czy nie iść do spowiedzi dopiero po świętach, żebym mogła od razu na mszy przyjąć Komunię, bo w święta pewnie takiej możliwości nie będzie.
I jeszcze druga sprawa też związana z tymi myślami, pisałam ju tu kiedyś o tym, ale to już dosyć dawno, a ja mam jeszcze wątpliwości.
Chodzi o to, że kiedyś leżał na szafce krzyżyk zdjęty ze ściany, ja się na niego popatrzyłam, chcąc się uspokoić, że nie będę miała jakiś głupich myśli i oczywiście myśl się pojawiła, przerażało mnie to, kilka razy tak się wracałam i patrzyłam i starałam się nic nie pomyśleć, a mi to nie wychodziło, byłam wystraszona, jak bardzo obraziłam Boga, bo i te myśli mi się nie podobały, bardzo (były to myśli nieczyste świętokradcze, dotyczyły chyba profanacji) więc pocałowałam krzyżyk w nogi, w rany, bo pamiętałam, że tak się robi na kolędzie, w kościele, ale znowu te myśli były dotyczyły może trochę tej czynności, nie do końca, ale tak teraz sobie o tym myślę. Nie miałam w intencjach obrazy krzyża itd, ale później zaczęłam się zastanawiać czy to nie była profanacja i sama już nie wiem. Czy odpowiadający widzi w tej sytuacji profanację albo grzech? Powinnam o tym powiedzieć na spowiedzi? I jeśli tak, to czy tyle, ile napisałam było by wystarczające czy powinnam bardziej wejść w szczegóły.
Jeszcze raz przepraszam za długość, ale będę ogromnie wdzięczna za poradę, wyjaśnienie. Starałam się pisać jak najogólniej i najkrócej, ale mam nadzieję, że wszystko odpowiednio wyjaśniłam. Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź i już bardzo za nią dziękuję.
Jest już długo po świętach....
Przede wszystkim zauważę, że nie bardzo wiem skąd się wzięła opinia, że nie przyjąć Komunii, gdy się może to grzech i to na dodatek ciężki. Proszę sie nie obawiać. To na pewno nie jest grzech uniemożliwiający Komunię. Zresztą... Jeśłi człowiek ma wątpliwości, nie powinien przystępować do Komunii. A potem, jak je wyjaśni na swoja korzyśc, to juz miałby grzech nieprzyjęcia Komunii? Absurd...
W kwestii zasadniczej... Twój spowiednik miał rację. Grzechem byłoby, gdybyś chciała grzeszną myśl rozwijać. Ale jeśli wpadła do Twojej głowy, a Ty ją odrzucasz, to żaden to grzech, a pokusa...
Ktoś z piszących komentarz pod jednym z pytań napisał niedawno, że nie da się nie myśleć o czymś, czego człowiek obawia się, ze pomyśli. Nie pamiętam jaki podał przykład, ale napisał/a coś w stylu: "spróbuj nie myśleć o pingwinie na łyżwach". Potrafisz? Tak długo jak myślisz, że tej myśli nie chcesz, tak długo ta myśl się pojawia. Po prostu zajmij myśli czym innym i nie obawiaj się, ze takie niechciane myśli są grzechem.
Z tym krzyżykiem podobnei: nie są grzechem niechciane myśli One się pojawiają, bo się ich boisz. Ale kiedy wiesz, ze nie są grzechem nie masz się czego bać. I wtedy same odejdą...
J.