Gość 26.12.2015 00:12

Szczęść Boże,

Mam pytanie o nieczyste myśli. Co najlepsze ja nie mam problemów z podnieceniem, które pojawia się znikąd przy tych myślach. W zdecydowanej większości przypadków są to myśli zdecydowanie nieskromne, ale oscylujące wokół tematów, które nijak mnie nie podniecają. Naprawdę, to jest wszystko od myśli bluźnierczych do innych. 99% nawet nie jest podniecająca. Jedyne, czego się boję, to fakt, że to może być grzech ciężki... Znaczy, jestem praktycznie pewien, że nie, bo zapewne mam problem już nawet nie natury duchowej, co psychicznej. Dlaczego psychicznej? Szatan próbowałby mnie pewnie kusić myślami, które powodowałyby u mnie podniecenie. Jak nazwać jakieś myśli związane na przykład z zoofilią, kiedy ja w żadnym stopniu zoofilem nie jestem, a przynajmniej się do tego nie poczuwam? Są zwyczajnie zakorzenionym we mnie strachem przed popełnieniem obrzydliwego grzechu.

A skąd moje wątpliwości? Ano stąd, że czasem wyrzucam sobie, że sam mogłem doprowadzić do wystąpienia tych myśli. Oczywiście się nad nimi nie zatrzymuję, walczę z nimi, odrzucam je i, tak jak powiedziałem, nie powodują one u mnie żadnego podniecenia seksualnego. Nie chcę o tym myśleć. Raz np. w kościele zacząłem znowu kolejny raz się mocno zamartwiać, czy jakaś głupota nie była przypadkiem grzechem ciężkim i powiedziałem sobie w myślach, że to już chyba lepiej, żebym te natrętne myśli miał, niż takie rozterki. I wtedy pojawiła się kolejna natrętna myśl, którą szybko wyrzuciłem, ale się pojawiła. I bałem się, że znów ją spowodowałem. W kościele w ogóle przeżywam katusze, bo tak strasznie boję się myśli nieczystych w tym budynku, co byłoby bluźnierstwem... I naprawdę jest mi ciężko.

Ogólnie rzecz biorąc strasznie ze sobą walczę. Ale nie walczę z czymś, co mogłoby mnie prowadzić nawet do umiłowania w tych nieczystych myślach, a następnie nieczystego podniecenia. Walczę z wyobrażeniami, które pozostają dla mnie CAŁKOWICIE aseksualne. Mimo to jest w nich nieskromność, która tyczy się najważniejszych osób w moim życiu, ale także świętych, czy Boga. Często boję się, że swoim zachowaniem, zbytnim skupieniem nad tym, że "zaraz wystąpi u mnie myśl nieczysta" sam je prowokuję, bo zacząłem już walczyć z nimi przed czasem. Patrząc na niektóre sceny najpierw myślę o tym, jakie nieczyste myśli mogłyby się z tym wiązać, potem zaczynam walczyć z tym, żeby ta nie wystąpiła, potem ta występuje, potem ją odrzucam. Tak jest czasem, kiedy długo już żadnej nie ma, a potem walczę z tym, żeby nie wystąpiła i przez jakiś czas na cokolwiek nie spojrzę, to mam myśli nieczyste. I boję się, że ja to spowodowałem, że to mój grzech ciężki. To ciągła męczarnia.

Mam wrażenie, że to naprawdę problem bardziej dla psychologa, a może nawet psychiatry, niż dla spowiednika (choć nie mówię, że mu nie wspomnę o tym). Chodzi mi w każdym razie, że to bardziej problem mojego umysłu, niż duszy, ale upewniająca mnie odpowiedź bardzo mi się przyda i serdeczne Bóg zapłać za nią.

Odpowiedź:

Przypomnę: niechciane myśli grzechem nie są. Ty z nimi walczysz, więc są niechciane...

Jak sobie radzić... Wydaje mi się, że najistotniejsze jest zajęcie myśli czym innym. No bo zobacz: ty masz myśli zaprzątnięte obawą, ze pojawi się jakaś niechciana myśl. Tym sposobem ciągle myślisz o tych niechcianych myślach, one ciągle gdzieś. w Tobie siedzą. Nic wiec dziwnego, ze czasem się pojawiają. Jeśli zajmiesz myśli czym innym, pozwolisz się czemu innemu zafascynować, tamte myśli odejdą bo raczej nie da się myśleć o dwóch rzeczach na raz. Słowem: nie wyleczysz się z niechcianych myśli, jeśli będziesz o nich myślał ;). Musisz zając umysł czym innym. Wtedy tamte myśli, nawet jeśli, to będą się pojawiać sporadycznie...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg