Gość 22.12.2015 18:42
Szczęść Boże,
Często komentuję bieżące zdarzenia polityczne na facebooku. Nie tylko bieżące, odwołuję się do różnych spraw. Czasem niejako kąsam moich przeciwników (chociaż muszę przyznać, że wszyscy się cenimy). Na przykład piszę ogólnikowo "demokraci" (bo sam jestem przeciwnikiem demokracji), a potem m.in. piszę, że walczą nie o demokrację, ale o rządy tego, czy tamtego, a wcale im o demokrację nie chodzi. Wiem, że pewnie im chodzi, po prostu używam takiego zwrotu retorycznego, który niejako ma pobudzić dyskusję i myślenie na zasadzie "zastanówcie się, co robicie", "zastanówcie się, co konkretnie kryje się za Waszym myśleniem", czy też pytania "czy Wam bardziej nie zależy na tym i tamtym polityku, niż na tej demokracji". Sugeruję im również, że próbują oszukać innych ludzi, bądź samych siebie właśnie poprzez to, że wznosząc górnolotne teksty o demokracji, tak naprawdę bronią jakiegoś układu. Czy używanie takiej retoryki to grzech? A jeśli tak, to czy też ciężki? Może to wina skrupułów, ale boję się, że w ten sposób kogoś oczerniam, stawiam w złym świetle, sugeruję im złe zamiary. Bardzo proszę o pomoc, bo te dyskusje, które niegdyś sprawiały mi radość, teraz mają często dla mnie wymiar wielkiego zamartwiania się tym, czy zrobiłem coś złego, a może nawet dopuściłem się wielkiego zła.
Bóg zapłać z góry za odpowiedź.
Dyskutowanie nie jest grzechem. Argumenty jakich się używa mogą już być nieuczciwe albo wręcz obrażające. Ale nie wydaje mi się, by w tej kwestii można było łatwo przekroczyć granicę grzechu ciężkiego. Dopóki są to oceny, a nie oszczerstwa czy kalumnie pod adresem bliźnich chyba w ogóle nie trzeba się specjalnie martwić...
J.