Gość 08.10.2015 13:26
Mam pewien problem.
1. Otóż sytuacja rysuje się tak - lubię słuchać muzyki metalowej. Przeglądam z nią często różne listy, no i pojawiają się tam jakieś antyreligijne elementy na okładkach, a więc prosty sposób eliminacji tego, co śmieciowe i nie do słuchania. Zauważyłem jednak u siebie, że czasem na tych okładkach wzrok mi się zatrzymuje - raczej w takim szoku czy jakimś obrzydzeniu niż w "podziwie", ale uznałem, że to i tak może być grzeszne. No i czasem wiedząc, że jakiś zespół ma takie symbole wchodzę na jego logo na takim jakby wykazie zespołów - w sumie nie wiem dokładnie czemu to robiłem, bo mnie to brzydziło i się po prostu z tej strony wtedy wycofywałem, a odpierałem wtedy chęć sprawdzania tego zespołu (chodziło o zespoły, które chwalił ktoś znajomy itp.). Uznałem jednak, że się z tego wyspowiadam, tak dla czystego sumienia. Powiedziałem, że wielokrotnie patrzyłem na bluźniercze grafiki związane z muzyką uznając, że to sprawdzenie i patrzenie się nie jest na tyle ważną okolicznością (bo w sumie trudno mi powiedzieć nawet czy to był grzech ciężki). Po spowiedzi jednak - choć obiektywnie wydaje mi się, że chyba dosyć dokładnie powiedziałem - mam wątpliwość, czy to nie było zbyt mało precyzyjne. Bardzo proszę o rozwianie mojej wątpliwości.
2. Chyba dręczą mnie skrupuły. Kiedyś moja wiara była dosyć powierzchowna, z wiekiem zacząłem jednak to zmieniać, często dręczyło mnie sumienie, odbyłem dla pewności spowiedź generalną. Bardzo często jednak jakiś popełniony przeze mnie czyn mnie dręczy -cały czas o nim myślę, źle śpię, mam problemy z jedzeniem, po prostu źle funkcjonuję. Już tydzień przed spowiedzią (a spowiadam się 2 - 3 razy na tydzień) nieraz w mojej głowie układa się lista grzechów, które mnie dręczą. Często mam wątpliwości czy to grzech ciężki - zarówno jednak odpowiedzi mojego spowiednika, jak i Pana oznaczają, że nie popełniłem takiego grzechu. Niby wiem jak rozróżniać grzechy ciężkie od lekkich, ale ciągle mnie dręczy myśl, że jakoś zmniejszam ich rangę, że wstydzę je się wyznać. Ostatecznie efekt jest taki, że chodzę przybity, a przy spowiedzi okazuje się, że coś wyolbrzymiłem. Nie wiem co na to poradzić, bo obawiam się, że jeżeli - z braku lepszego słowa - luźniej podejdę do rozpatrywania sumienia, to znowu moja wiara i spowiedź staną się gorsze.
Bardzo dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam!
1. Wyznanie w spowiedzi było wystarczające.
2. Myślę, że problem skrupułów to dość często problem chęci bycia przed Bogiem idealnie czystym. Tymczasem trzeba się pogodzić z własną grzesznością. Nie chodzi o to, by nie próbować się zmieniać, ale by z upadków nie robić tragedii, Zwłaszcza gdy mamy do czynienia z małym złem, słabością, działaniem w nerwach itd. Trzeba po prostu zawierzyć, że Bóg kocha nas nie zważając na nasze niedoskonałości...
J.