Gość 18.05.2015 21:11
1. Może to głupie pytanie, ale czy Apostołowie spowiadali się Panu Jezusowi? Może wystarczyło im przebywać w Jego obecności; ale co, kiedy już odszedł - czy spowiadali się sobie nawzajem?
2. Spotkałam się ostatnio z taką sceną w pewnym serialu, że misjonarz wczesnośredniowieczny, który pojechał ewangelizować Wikingów, żeby udowodnić prawdziwość swojej wiary, zgodził się przenieść gołymi dłońmi rozżarzony metal, ufając, że Bóg go ochroni i tym samym pomoże mu nawrócić wielu ludzi. Tak się jednak nie stało; oparzył się do kości, a potem został zabity za świętokradztwo wobec miejscowych bożków. Oczywiście, to czysta fikcja, ale mówiąc szczerze, bardzo mną wstrząsnęła ta historia. Czy takie rzeczy mogły się zdarzyć? Przecież zakonnik nie chciał wystawiać Pana Boga na próbę, tylko wierzył w cud, który mógłby przynieść wiele dobra, a jego upokorzenie i śmierć wspomogły tylko kpiny z chrześcijaństwa. Trudno to nawet nazwać męczeństwem. Z drugiej strony, może trudno żądać od Pana Boga cudów...
3. Podobno nie powinno się uznawać, że nasi zmarli bliscy są już w Niebie. Czy jednak rzeczywiście jest w tym coś złego? Ja się oczywiście modlę za moją Babcię i Dziadka i za moją ciocię, która umarła, jak miała pół roku (już ona to przecież na pewno nie może być gdzie indziej, niż u Pana Boga!), ale też lubię "rozmawiać" z nimi w modlitwie jak z "oficjalnymi" świętymi, prosić ich o wstawiennictwo itd, prosić Boga o "przytulenie" ich ode mnie. Czy popełniam grzech?
4. Związane z poprzednim pytaniem: moja Mama opowiedziała mi niedawno, że kiedyś była właściwie pewna, że jest w ciąży, i że poroniła (na etapie jakichś 3-4 miesięcy), ale ponieważ nie zrobiła nigdy badań i przeżywała to wszystko sama, postanowiła zakładać, że się pomyliła. Jednak ja jestem przekonana, że to dziecko jednak było (może to tylko moja interpretacja, ale patrząc na Mamę, widzę, że chociaż uciekała od świadomości straty, to tak naprawdę ma ją do dzisiaj) i umarło. Ponieważ Rodzice starali się o córeczkę i chcieli ją nazwać Zosia (choć jak ja się wreszcie urodziłam, ostatecznie zmienili zdanie), tak właśnie o niej myślę, jako o mojej siostrze w Niebie. Kiedy w Rodzinie były poważne kłopoty zdrowotne, modliłam się o wstawiennictwo wszystkich "Przyjaciół w Niebie", także Zosi - i jestem przekonana, że ona tam była i "walczyła" z Panem Bogiem o naszych Rodziców. Wierzę w obcowanie świętych, ale nie chcę popadać ani w przesądy, ani w paranoję. Czy Odpowiadający widzi jakieś niebezpieczeństwo w moim myśleniu?
Przepraszam za obfitość pytań i serdecznie dziękuję Odpowiadającemu za jego ciężką pracę. Bóg zapłać!
1. Zapewne nie. U Jana jest zresztą napisane, że Jezus wszystko o wszystkich wiedział... Ale oczywiście zagadnienie trzeba by ustawić na innej płaszczyźnie: kształtowania się w Kościele sakramentu pokuty. Problem konieczności odpuszczania grzechom już ochrzczonym pojawił się z cała ostrością, gdy pojawiło się pytanie o możliwość przyjęcia tych, którzy w czasie prześladowań zaparli się Jezusa.... Ale to zagadnienie dość szerokie. Lepiej zajrzeć TUTAJ
2.Trudno się odpowiadającemu wypowiadać na temat co by było, gdyby.... Wykluczyć, ze takie sytuacje się zdarzały nie można. Gorliwość ludzka a Boże plany to jednak czasem co innego.
3. Zdaniem odpowiadającego nie.
4. Trudno zalecać modlitwę do takich małych, wcześnie zmarłych dzieci. Ale na pewno przekonanie, że są w niebie nie jest sprzeczne z nauczaniem Kościoła. A na pewno w prośbach skierowanych do zmarłych należy zachować ostrożność. Np. mówiąc: jeśli jesteś w niebie...