turiturituri 29.01.2015 00:39

1.Co jest ważniejsze bezwzględne posłuszeństwo tacie czy posłuszeństwo tacie? Uszanowanie woli taty, czy własne pragnienia? Jako dorosły mam kierować się własną wolną wolą czy posłusznym poszanowaniem woli taty?
2.Nie rozumiem dlaczego polki są takie ładne i smutne ( mówię o codziennym życiu) chodnik, kościół, tramwaj itd. Dlaczego wszyscy ludzi chodzą z taką miną jakby im ktoś umarł? Dlaczego w węższym środowisku można wydobyć kogoś prawdziwe oblicze? Dlaczego robimy z siebie męczenników i w kościele siadamy w ostatniej ławce za filarem? Dlaczego polacy wykańczają polaków, chodzi mi o dyskryminację religii, dlaczego nie zrobimy najpierw porządku we własnym kraju? Dlaczego nie zwrócimy uwagi koledze/koleżance np że przeklina? Dlaczego nerd śmieje się z dresa a dres z nerda? Dlaczego dążymy do łatwego życia (np komp + czipsy) knując jak by tu więcej zarobić, a się nie narobić? Dlaczego tak trudno o jakąkolwiek komunikację? Dla matematyków ateistów i lechistów i całej kociej wiary napiszę przydatne równanie; cnoty teologiczne+ uśmiech = życie Ktoś podważa moją tezę? To zadaj mi pytanie jeśli masz odwagę.
Maciek

Odpowiedź:

1. Szacunek i miłość do rodziców obowiązują do końca życia. Posłuszeństwo... Na pewno jego obowiązek kończy się z chwila usamodzielnienia się. Nigdy nie obowiązują:

a) gdy rodzice każą zrobić coś złego;
b) w sprawach dotyczących wyboru drogi życiowej, w tym wyboru partnera

2. Nie znam sensownej odpowiedzi na wszystkie pytania czemu ludzie tak albo inaczej. Ale... Ty się zawsze uśmiechasz? Z Twojego pytania wynika, że lubisz narzekać. Zadając to pytanie byłeś uśmiechnięty?

Znam za to odpowiedź na pytanie, dlaczego dziewczyny się nie uśmiechają. To proste jak budowa cepa. Uśmiech jest przez facetów jest traktowany jak zachęta do podrywania. A takie ciągłe opędzanie się od propozycji facetów jest męczące. Stąd lepiej zrobić minę odstraszającą...

Robię dokładnie tak samo, kiedy widza na ulicy nagabujące Cyganki albo różnych ludzi próbujących mi coś wcisnąć. Ty nie?

J.