Gość 24.09.2014 16:20

Dzień Dobry,

Z zadaniem tego pytania nosiłam się już długo i chyba nawiązuje ono do poruszanej już tutaj kwestii odnośnie form współżycia. I to zmobilizowało mnie, by jednak swoje wątpliwości też tu wyrazić. Nie uważam też, by celowe było ukrywanie jego treści-mimo owych "technicznych" opisów, ponieważ z pewnością dotyczy to wielu par.
Zatem jak to jest z tą otwartością na życie? Dzieci już mamy, nie wykluczamy jeszcze przynajmniej jednego. Jednak nie rozumiem, dlaczego każdy kontakt seksualny musi się kończyć wytryskiem nasienia w pochwie. Dlaczego inne formy są zakazane i na jakiej podstawie? Z samej natury tego, że Kościół tak naucza? Rzecz ujmując wprost: lubię, gdy czasem mąż doprowadzi mnie do orgazmu oralnie lub manualnie, odwdzięczam się mu tym samym-ku jego radości i naszemu wspólnemu spełnieniu. I by było wszystko "jak trzeba" tuż przed orgazmem musimy na gwałt dążyć do tego, by członek męża znalazł się w mojej pochwie? A jeśli się nie uda, to tłumaczyć się z tego w konfesjonale? W imię czego-otwartości na życie, zachowania sprzecznego z wolą Boga? Zdarza się nam także uprawiać seks w wannie.
Jak wspomniałam, nie jest to kwestia unikania poczęcia. I według współczesnej wiedzy medycznej, psychologicznej, seksuologicznej (czyżby grzesznej?), nic, co jest akceptowane przez dwoje bliskich sobie ludzi-w dodatku małżonków-i nie szkodzi im ani osobom trzecim nie jest żadną dewiacją.

Pozdrawiam

Odpowiedź:

Pewnie po tym co napiszę znów mi się oberwie, ale co tam....

Pozwolę sobie najpierw nie zgodzić się z ostatnia tezą tego pytania. Że "według współczesnej wiedzy medycznej, psychologicznej, seksuologicznej (czyżby grzesznej?), nic, co jest akceptowane przez dwoje bliskich sobie ludzi-w dodatku małżonków-i nie szkodzi im ani osobom trzecim nie jest żadną dewiacją".

Ot, taki fetyszyzm. Czyli sytuacja, w której jedynym albo dominującym pożądaniem jest pragnienie rzeczy, nie osoby. Oczywiście drugie z małżonków może się z taka sytuacją godzić. Ba, może ja akceptować. Nie zmienia to faktu, że mąż/żona fetyszysta nie pragnie osoby, ale przedmiotu. Nie obraża to w żaden sposób godności jego współmałżonka? Kim jest? Człowiekiem czy nosicielem fetyszów?

Podobnie w sytuacji upodobań sadystycznych. Oczywiście mężowi/żonie może taki układ odpowiadać. Bo ma skłonności do odnajdywanie przyjemności w byciu uległym. Ale czy nie jest to zaprzeczenie miłości? Czy uległość, znoszenie upokorzenia, nawet jeśli daje satysfakcje, jest miłością? Czy zadawanie bólu, poniewieranie, jest miłością?

Takie układy szkodzą małżonkom nawet wtedy, gdy są przez obie strony akceptowane. Wzmacniają w nich niezdrowe podejście do drugiej osoby, człowieka przecież. czyli deprawują go coraz mocniej. I pewnie z czasem daje to o sobie znać w jakichś bardziej bolesnych formach. Jeśli fetyszysta pragnie przedmiotu, nie osoby, to co za różnica, kto będzie go nosił? Zwłaszcza jeśli stary model nosiciela nie jest już atrakcyjny. A przecież należy mu się przyjemność prawda? Podobnie z akceptowaniem upodobań sadystycznych. Ich wzmacnianie wcześniej czy później może spowodować, że osoba dominująca posunie się o krok za daleko. 

Efekt "wzmacniania" doznań znany jest chyba najbardziej w sytuacji korzystania z pornografii. Z czasem korzystający z niej szukają coraz mocniejszych doznań, bo oglądanie zwykłego stosunku już nie wystarczy. To jedna z dróg do pojawienia się (albo raczej ujawnienia się) poważnych dewiacji. Twierdzenie, że nic co jest akceptowane przez dwoje bliskich sobie ludzi  nie jest żadną dewiacją to przejaw myślenia życzeniowego. Nawet jeśli twierdzący tak mają tytuły naukowe....

Przechodząc do zasadniczej treści pytania... Dlaczego Kościół nie chce, by współżycia płciowego w małżeństwie nie pozbawiano wymiaru prokreacyjnego? Seksualność człowieka łatwo wymyka się spod kontroli. To ona zaczyna kierować człowiekiem, nie on nią. Dlatego tak ważne, by podejmowane współżycie zawsze dokonywało się w duchu odpowiedzialności. Działania antykoncepcyjne sprzyjają zaś zabawowemu, lekkiemu traktowaniu seksu...

Słaby argument? Pewnie tak. Ale w zasadzie najistotniejszy....

Co do tego, z czego trzeba się spowiadać...  Jeśli do wytrysku męża dochodzi poza pani ciałem niechcący, jak to Pani pisze :nie zdążyliście", nie ma grzechu. Jesli to celowe działanie mające na celu uniknięcie poczęcia, grzech jest...

I tyle.

J.

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg