Gość brytyjski 26.03.2014 14:58
Mieszkam w Wielkiej Brytanii.
Do miejscowego kościoła katolickiego często przychodzą tzw. żule żeby odpocząć. Zwłaszcza jeden zdaje się być stałym bywalcem. Przychodzi wyraźnie wstawiony, leży w ostatniej ławce o tak: http://tatuaze.tv/upload/foto/0/1303851659641.jpg . Czasami zaśnie i głośno gada przez sen, a czasem leżąc tak sobie wisi na telefonie, rozmawiając wcale nie szeptem i wcale nie krótko.
Raz poszłam na plebanię, kościelny który otworzył drzwi najpierw się zdziwił, że mam z tym problem (a później był zszokowany, kiedy powiedziałam mu nieco dobitniej, że TAK mam taki problem). Kościelny powiedział, że skoro nie wandalizuje to wszystko jest OK.
Jak dla mnie nie jest OK, ale zaczęłam się zastanawiać: czy to tylko ból z powodu mojej urażonej dumy, czy rzeczywiście Panu Bogu to nie przeszkadza?
Picie w końcu choroba, spać nie grzech, a że telefon... to w sumie samo w sobie też nie grzech, tylko o miejsce chodzi... A może to różnica kulturowa (parafianami są głównie emigranci spoza Europy), ale ci sami emigranci w mandirach czy gurudwarach zachować się potrafią.
Wiele rzeczy mi przeszkadza w tutejszych kościołach, do tego stopnia, że po pół roku zaczęłam chodzić do polskiej misji. A najbardziej to, że ludzie głośno rozmawiają między sobą, przed i po Mszy, czasem odbiorą telefon (nawet podczas rozdawania Komunii!), dzieci (i nie tylko) jedzą chipsy, piją soczki, bawią się klockami lub samochodzikami.
Proszę Odpowiadającego o powiedzenie mi, czy to ze mną jest coś nie w porządku, czy z kim? Bo irytuje mnie to tak bardzo, że musiałam zmienić kościół, a jakbym zmienić nie mogła, to nie wiem, czy miałoby sens chodzenie do niego, bo próbowałam już siedzieć z zamkniętymi oczami na Mszy, ale przecież uszu zatkać nie mogę, krew we mnie buzuje, wzbiera we mnie gniew, a to się może Bogu bardziej nie podobać, niż zwyczaje tych ludzi.
Zastanawiam się, dlaczego nie można tych ludzi nauczyć, dlaczego ksiądz nie wyjdzie i nie pouczy z ambony? Może boi się, że tak wielu zniechęci i przestanie przychodzić, a wraz z nimi znikną pieniądze, to będzie trzeba kościół zamknąć? (to nie jest teoria, katolików tu jest i tak mało) Ale może tak należałoby zaufać Bogu i zacząć ludzi uczyć szacunku, a jak odejdą to trudno? Jak Bóg chce mieć tu Kościół to ten Kościół przecież będzie, nawet jak połowa ludzi zrezygnuje z przychodzenia.
Proszę o poradę, czy powinnam porozmawiać z księdzem, jakich argumentów użyć? A może to wszystko jest w porządku i wynika tylko z różnic kulturowych i powinnam się z tym pogodzić?
Moim zdaniem takie zachowanie i brak reakcji księdza budzi zgorszenie - ja już zmieniłam kościół, obowiązek niedzielny szanuję bardzo ale z racji tego że w kościele takim modlić się nie mogę z powodu gniewu i FRUSTRACJI, który utrzymuje się nawet po opuszczeniu jego murów, myślę, że chodzenie doń byłoby obrazą tego Boga, przeciwko obrażaniu Którego protestuję. Całe szczęście jest tu misja polska. Serce mi się rozdziera na myśl, że musiałabym zrezygnować z przychodzenia do kościoła. Przy okazji trochę zrozumiałam protestantów - już wiem, jakie uczucia nimi kierowały, gdy doprowadzili do rozłamu w Kościele. Choć zrobili źle i ja wiem, że nigdy nie wolno mi Kościoła Katolickiego opuścić, choćby nie wiem, co, bo to w Nim jest Chrystus, doskonale ich rozumiem. Kościoła trzymam się, jak tonący brzytwy - bo to boli bardzo gdy widzę takie zachowanie, a czasami księża nie są lepsi (opuszczają fragmenty Mszy, recytują szybko, jakby się spieszyli).
Z góry Bóg zapłać za odpowiedź.
Hmm... Ja też jestem Polakiem, przyzwyczajonym do polskich porządków, więc takie zachowanie o jakim piszesz też by mnie irytowało. Jeśli coś jest nie w porządku, to nie tylko z Tobą ale i ze mną...
Też jestem zdania, że grzechy to grzechy to grzechy, ale lekceważenie Boga swoim zachowaniem w Kościele to już gruba przesada. Bogu zawsze należy się szacunek. Najwyższy. Człowiek nie jest nad Bogiem. Wynika to choćby z I przykazania. I do Kościoła na Msze powinien przychodzić, żeby uczcić Boga (to zawsze powinno być 1 intencją każdej naszej modlitwy), a nie dla siebie, zaspokojenia swoich potrzeb...
Co do opuszczania fragmentów Mszy... Nie wiem o jakie chodzi. Modlitwę wiernych?Na pewno ksiądz powinien odprawiać wszystko zgodnie z zasadami liturgicznymi wyznaczonymi w Ogólnym wprowadzeniu do Mszału Rzymskiego i rubrykami. Czyli dowolność tylko tam, gdzie same przepisy na to zezwalają...
Jak to zmienić? Obawiam się, ze to walenie głowa w mur. Proboszcz sam musi odkryć, że to jednak jest nie tak. Można z nim rozmawiać, ale zalecałbym ostrożność. Księża bywają na punkcie pouczania ich bardzo wrażliwi. Najlepiej zrobić jakoś tak, żeby wyszło, ze to jego pomysł ;)
J.