Ania 10.02.2014 22:46

W odpowiedzi na moje pytanie o odejście od współmałżonka odpowiadający napisał:
Oczywiście odejście od współmałżonka może być związane z grzechem, który trzeba naprawić. Ale to kwestia rozmowy ze spowiednikiem, nie prawa kanonicznego. To ostatnie pozwala na odejście od współmałżonka, gdy wspólne życie jest zagrożeniem dla duszy czy ciała...

Jednak byłam dociekliwa przeczytałam uważnie Prawo Małżeńskie Kościoła Katolickiego i występują tam takie stwierdzenia:
Prawodawca kodeksowy zarządza: „Jeśli jedno ze współmałżonków stanowi źródło poważnego niebezpieczeństwa dla duszy lub ciała drugiej strony albo dla potomstwa, lub w inny sposób czyni zbyt trudnym życie wspólne, tym samym daje drugiej stronie zgodną z prawem przyczynę odejścia, bądź na mocy dekretu ordynariusza miejsca, bądź też gdy niebezpieczeństwo jest bezpośrednie, również własną powagą" (kan. 1153 § 1).30 Ordynariusz miejsca, który jest kompetentny do wydania dekretu separacyjnego, przeprowadza postępowanie zmierzające do ustalenia podstaw dla takiego rozstrzygnięcia. Bezpośrednie niebezpieczeństwo, zagrażające stronie niewinnej, upoważnia ją do podjęcia decyzji o separacji również „własną powagą", czyli z własnej inicjatywy. Jeżeli jednak ta strona życzy sobie separacji na stałe, wówczas jest zobowiązana do złożenia skargi(formularz nr 41) do kompetentnej władzy kościelnej (z reguły do sądu kościelnego) i to w ciągu sześciu miesięcy od faktycznej separacji. Władza kościelna będzie usiłowała nakłonić niewinnego współmałżonka do przebaczenia winy drugiej stronie, a gdy okaże się to nieosiągalne może orzec dozgonną separację. 238Wymienione w kan. 1153 przyczyny umożliwiające przeprowadzenie separacji można zapewne podciągnąć pod wspólny mianownik, jakim jest niewypełnianie podstawowych obowiązków małżeńskich, godzące w dobro wspólnoty życia małżeńskiego, obejmujące również potomstwo. Są to sytuacje, w których jedna ze stron, zamiast być pomocą do wzajemnego doskonalenia się małżonków i twórczego wychowania dzieci, staje się zagrożeniem dla tych wartości. Nic więc dziwnego, że taki stan rzeczy upoważnia do rozdziału, jeśli nie ma nadziei na osiągnięcie poprawy.

Ponieważ w naszych warunkach decyzja administracyjna i wyrok sądu kościelnego nie powoduje skutków cywilnoprawnych (dotyczących spraw majątkowych, alimentacyjnych, wychowania dzieci itp.), dlatego, jeśli przewiduje się -jak mówi kan. 1692 § 235 - że wyrok cywilny w sprawie separacji małżonków nie będzie przeciwny prawu Bożemu, biskup diecezjalny pobytu małżonków, po rozważeniu szczególnych okoliczności, może udzielić zezwolenia na zwrócenie się do sądu świeckiego (zob. kan. 1692 § 3). Przepis ten jest szczególnie aktualny w Polsce, ze względu na to, że w 1999 r. sejm 240podjął uchwałę o wprowadzeniu instytucji separacji, a Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy wpisał odnośne postanowienia nadając im moc obowiązującego prawa, chroniąc przez to wiele małżeństw przed rozwodem i dając im większą szansę (niż przy rozwodzie) powrotu do wspólnoty życia małżeńskiego.

Wynika z tego że pomimo iż istnieje możliwość odejścia od współmałżonka bez uprzedniej zgody ze strony władzy kościelnej to jednak w ciągu 6 miesięcy należy złożyć do sądu biskupiego wniosek o separację. Ponadto aby starać się o uzyskanie separacji prawnej należy otrzymać na to zgodę sądu biskupiego. A jeśli się nie zwróci w ciągu 6 miesięcy to znaczy że będzie miała grzech? Jeśli małżonek samodzielnie podejmie decyzje o sądowej separacji to będzie miał grzech? A co jeśli jakaś maltretowana kobieta zwróci się do sądu biskupiego o separację a biskup jej odmówi? Czy to znaczy że ma pozostać do końca życia z oprawcą który maltretuje ją i dzieci!?
Ponadto jeżeli dobrze rozumiem to małżonek, który bez zgody sądu kościelnego przedłuża samowolnie separację popełnia grzech i nie powinien przystępować do komunii. Dlaczego w Kościele w ogóle się o tym nie mówi i jest to pomijane, w związku z czym większość osób po rozwodzie czy separacji przystępuje do komunii św. i nikt nie precyzuje że powinni mieć na to zgodę sądu biskupiego? Wygląda na to że nawet sam odpowiadający nie do końca się w tym orientuje…

Odpowiedź:

Nie każde złamanie prawa kościelnego jest zaraz grzechem. Naprawdę trudno uważać, ze go popełnia osoba, która uciekła od męża - oprawcy. Nawet jeśli to wszystko trwa dłużej niż 6 miesięcy. Przecież wiele w sumie zależy od tego, czy owa kobieta chce stałej separacji czy po prostu czeka, aż mąż coś ze sobą zrobi...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg