Gość 28.01.2014 09:47

Szczęść Boże, na wstępie chcę zaznaczyć, że jestem osobą wierzącą i praktykującą, jednak powiedziałam coś co nie daje mi spokoju.
(...) Powiedziałam to w płaczu i w zmęczeniu psychicznym i fizycznym, jednak wiem, że to mnie nie usprawiedliwia, bo przecież Bóg w swoich decyzjach się nie myli i wie co robi. Bardzo prosze mi odpowiedzieć na mój list, jak ja mam się z tego wyspowiadać? Czy dostanę rozgrzeszenie? Co powiedzieć spowiednikowi?

Odpowiedź:

Zmęczenie psychiczne, fizyczne, wyjątkowo niegrzeczne dzieci to na pewno coś, co tłumaczy do pewnego stopnia Twoją reakcję. Zresztą to, co powiedziałaś nie jest raczej jakąś wielką obrazą Boga. Po prostu w dosadny sposób wyraziłaś, że Pan Bóg się musiał pomylić.... A samo myślenie w ten sposób na pewno nie jest obraźliwe....

To trochę szerszy problem prób odpowiedzi na pytanie, czy wolno się kłócić  z Bogiem. Żeby nigdy o nic nie mieć do Boga pretensji trzeba by:

a) nie myśleć
b) udawać

To pierwsze dobre nie jest. Człowiek musi patrzyć na swoje życie oczyma wiary. I kiedy widzi jakiś problem trudno żeby udawał, że go nie ma. Chyba dobrze, jeśli o tym Bogu mówimy. Bo udawanie, tak na wszelki wypadek, bo a nuż Bóg się obrazi, chyba bardziej uwłacza Bogu niż szczere postawienie sprawy połączone z otwartością na przyjęcie wyjaśnienia, na zrozumienie...

W mojej ocenie przesadziłaś z tym wyrażeniem pretensji. Jak napisałem na początku, jakoś Cię tam usprawiedliwia zmęczenie. A i samo wyznanie, gdyby nie było ubrane w mało elegancka formę, nie byłoby znów jakoś bardzo złe. Nie wydaje mi się, by można to było traktować jak grzech ciężki, ale lepiej powiedz o tym na spowiedzi. Jak? POwiedz konkretnie co się stało. Tak jak to tu opisałaś, może bez wchodzenia w sytuację rodzinną... Skoro Boga kochasz i szanujesz - tak wynika z Twojego pytania, męczy Cie ta sytuacja, - nie ma przeszkód, być uzyskała rozgrzeszenie...

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg