Gość 21.02.2013 20:56
Będąc 7-8 letnim dzieckiem byłam molestowana przez brata , on był znacznie starszy , i wykorzystywał moja dziecinną naiwność . Teraz jestem przed dwudziestka, jestem rozbita emocjonalnie, z bratem nie mam dobrych kontaktów , prawie w ogóle nie rozmawiamy. On ma juz swoją rodzinę i dziecko. Jestem chrzestną tego dziecka. Im starsza byłam tym więcej zaczęłam rozumieć co sie stało. Ale nie rozumiem jak Pan Bóg mógł do tego dopuścić? Dlaczego dopuszcza do takich sytuacji? Ze teraz muszę sie leczyć u psychologa i od kilku lat jest źle? Dlaczego? A mój brat sobie żyje jak gdyby nigdy nic ? Wybaczyłam mu , nie obwiniam go . Stało sie . Ale nie rozumiem w takich sytuacjach postawy Boga ? Od kilku lat jestem przeciwko Bogu , bo uważam ze rozsiewa fałszywe miłosierdzie, miłość i dobro. Gdzie wszędzie jest na odwrót.
Jak się pogodzić z Bogiem... Niepotrzebnie obwiniasz Pana Boga o coś, co było zależne od człowieka. Człowiek ma jednak wolną wolę. I Bóg chcąc nie chcąc to szanuje. Nawet jeśli człowiek robi źle... Najlepszym przykładem - męka Jezusa Chrystusa. Ojciec nie ochronił Syna przed ludzką złością...
Warto też dodać, że stawiając Bogu oskarżenie o bezczynność wobec zła nie wiemy przed czym nas uchronił. Być może miało nas spotkać zło znacznie większe, ale akurat temu złu Bóg zapobiegł. Czy tak było? Nie wiadomo. Warto pamiętać o tym "nie wiadomo"...
Jak się pogodzić z Bogiem... Bogiem, który mógł obronić, a nie obronił... Taki akurat zarzut można chyba Bogu postawić... Szczerze mówiąc nie wiem. Bo co mam powiedzieć? Że widać Twoje cierpienie ma jakiś sens? Może ma, ale skoro Ty tego sensu nie widzisz, to tym bardziej ja. I myślę że Pan Bóg w swojej wszechmocy mógłby wynaleźć jakiś sposób na "obejście" problemu. To znaczy żebyś do tego, co miało dać Ci to bolesne doświadczenie, które na Ciebie dopuścił doszła jakąś inną drogą.
Przychodzą mi do głowy tylko dwie odpowiedzi na Twoje pytanie "dlaczego"... Po pierwsze taka, że Bóg jest wobec nas jednak bardzo wymagający. I niektórych prowadzi w życiu drogą bardzo trudną. Mówi się, że zwłaszcza tych, których szczególnie kocha. Jak by jednak nie było pewne jest, że w tych najtrudniejszych doświadczeniach zawsze jest z człowiekiem. Na pewno tych idących drogą cierpienia nie zostawia. Może słyszałaś taką opowieść...Pewien człowiek oglądając się wstecz zobaczył na piasku ślady swoje i Pana Boga. Dwa ślady. Ale zauważył też, ze w chwilach, w których było mu bardzo źle jeden ślad zniknął. Wyrzucał więc Bogu, że w trudnych sytuacjach gdzieś znikał.. A Bóg odpowiadając mu poprosił, by przyjrzał się czyje ślady widzi, gdy staja się pojedyncze. "W tych trudnych chwilach niosłem Cię na rekach" mówi Pan Bóg...
Trudno w to uwierzyć, prawda? Ale gdybyśmy mieli świadomość niesienia nas przez Boga trudne chwile nie byłyby właściwie takie trudne. Na tym polega ich największa trudność, ze czuliśmy się opuszczeni i przez Boga...
Druga odpowiedź... Doświadczając krzywd i cierpienia człowiek jaśniej uświadamia sobie wartość dobra. To pomaga tęsknić za nim, łatwiej dostrzegać jego wartość. Ludzie, którzy nie doświadczyli zła często są miałcy, łatwo zgadzając się na kompromisy wobec zła. Doświadczeni złem (krzywdą, cierpieniem) jaśniej widzą że zło jest złem. Łatwiej im tęsknic za życiem bez zła, czyli niebem...
Nic więcej nie przychodzi mi do głowy...
J.