Krzysiek 16.02.2013 13:58

Otóż mam takie pytanie. W Katechizmie napisane jest, że człowiek drogą przyrodzonego NATURALNEGO poznania opartego na rozumie może dojść do poznania Boga. Jak to więc się dzieje, że ludzie, którzy są naprawdę wybitni w poznawaniu świata tą metodą- do Boga jakoś nie dochodzą. 93% pogłowia National Academy of Sciences to ateiści, w UK (Oxford) jest to jakieś 98%. Teiści wśród ludzi na prawdę wykształconych to margines w przedziale nieomal błędu statystycznego. Czyżby wszyscy naukowcy mieli tak złą wolę, że w obliczu ewidentnie narzucających się dowodów istnienia Boga, na złość i z przekorą twierdziliby "ale jednak go nie ma!". To niepoważne.

Odpowiedź:

Nie wiem skąd te liczby, ale niech będzie.

Odpowiadającemu wydaje się, że to kwestia tego, w co kto wierzy. Naukowcy częściej niż inni ludzie staja przed pokusą pychy. Bo wydaje im się, ze pozjadali wszystkie rozumy. Widać to zresztą i u nas gdy bywa, że naukowcy prawią straszne androny, gdy nie wypowiadają się w swojej dziedzinie. Tymczasem to nie jest tak, że badając świat można Boga złapać za rękę. On jest stwórcą świata, ale całkowicie ponad światem. Tak jak w obrazie czy rzeźbie widać myśl artysty, a nie jego samego, tak też jest z Bogiem i światem. Żeby istnienie Boga odkryć trzeba spojrzeć poza dzieło....

Bo naukowcy (przyrodnicy) zapomnieli o założeniu, jakie przyjęły ich nauki. One z założenia badają tylko to, co w jakiś sposób jest dostępne naszym zmysłom. Nie znaczy to  jednak, że niczego innego już nie ma. Niestety, naukowcy o tym założeniu zapominają...

Kościół nie uczy więc, że nauka posługując się swoimi metodami może doprowadzić do udowodnienia istnienia Boga. Uczy, że kto patrzy na świat może zobaczyć w nim i rozpoznać Stwórcę...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg