Milano 07.09.2012 21:58

Szczęść Boże,
Mam 20lat i wybieram się właśnie na studia, jestem katoliczką przeciwną aborcji, mam pytanie odnośnie stosowania antykoncepcji tzw. "po stosunku" - kilka miesięcy wzięłam takie coś, po prostu ze strachu przed ciążą, młoda, przerażona, głupia i niedoświadczona. W sumie nie umiem tego nawet wytłumaczyć, gdym mogła cofnąć czas na pewno bym tego nie zrobiła. Ale to nie wszystko. W chwili gdy brałam owy "lek" niczego nie byłam pewna, tamtej nocy wszystko działo się tak szybko, oboje z partnerem byliśmy pod wpływem alkoholu, młodzi, zakochani. Dziś, niestety dopiero po czasie wiem, iż to że skorzystałam z antykoncepcji "po" nie było potrzebne, bo jestem praktycznie pewna, że wtedy nie doszło do stosunku, ale w tamtej chwili nic dla mnie nie było pewne, nie chciałam być w ciąży. a i tak bym nie była, nawet bez stosowania czegokolwiek i jestem tego pewna szkoda tylko że tak późno... Dziś, minęło sporo czasu od tamtej sytuacji, ale cały czas myślę o tym, wiem że zrobiłam źle, ale na szczęście nikomu nic się nie stało. bardzo żałuję swego czynu, byłam u spowiedzi, wyspowiadałam się. Ostatecznie przecież nie pozbawiłam nikogo życia- ale wiem, że gdyby okoliczności były inne mogłoby do tego dojść i to mnie przeraża. Niby nie są to środki poronne i jeżeli zarodek zagnieździ się to nawet podtrzymują płód, to jakoś źle mi z tym, najzwyczajniej w świecie źle mi z tym że wzięłam takie coś, jestem na siebie zwyczajnie zła. Tamtą sytuację traktuję jak lekcję- mocną lekcję życia nad którego sensem czasem się zastanawiam. Czy odpowiadający myśli, że Bóg wybrał dla mnie właśnie taką drogę?? Ze tak musiało się stać, mamy przecież wolną wolę i sami dokonujemy wyborów. Czy to co nas spotyka jest z góry zaplanowane?? I przede wszystkim czy odpowiadający myśli że jestem złym człowiekiem?? Zawsze chciałam żyć dobrze, jak najlepiej potrafię, a tamta sytuacja sprawiła, że czuję się źle, niby nikogo nie skrzywdziłam, ale wiem że gdyby okoliczności były inne to przecież mogłabym... życie płynie dalej, wyciągnęłam wnioski, co mogę zrobić więcej???
Proszę o jakąś poradę, bo jakoś po tym fakcie nie wyobrażam sobie mojej przyszłości... Czy odpowiadający myśli, że mogę żyć dalej tak jak przedtem, tylko bogatsza o doswiadczenie, i cieszyć się każdym kolejnym dniem??
Bóg zapłać za odpowiedź,
M.

Odpowiedź:

Skoro spowiedź już była - pewnie i pokuta też - nie ma potrzeby robić jeszcze czegoś więcej. Pozostaje tylko to niemiłe uczucie, że jednak nie jest się takim ideałem, jak się dotąd mniemało....

Lekarstwem na trapiące człowieka poczucie winy mimo odpuszczenia grzechów w spowiedzi jest pokuta. Czyli naprawienie zła, a w tym wypadku wynagrodzenie za zło, które mogło, ale na szczęście się nie wydarzyło. Najlepiej jeśli jest trudna, jeśli boli. To może być jakaś modlitwa odmawiana przez dłuższy czas, to może być jakaś służba na rzecz bliźniego... Jakieś trudne dobro, które w naszych własnych oczach będzie adekwatne do wielkości popełnionego zła.

Co dalej? Niestety, niewinność odeszła już w przeszłość. Nie da się uczciwie wrócić do mniemania o jakiejś swojej "doskonałości". Trzeba z tym żyć. Już teraz będzie niewygodnie ugniatać. Sytuacja ta powinna się skłaniać do pokory w sądach o innych, w podejściu do ludzi uwikłanych w grzech. Po prostu stań w jednym szeregu z grzesznikami. Paradoksalnie może Cię to nauczyć większej miłości do Jezusa. Takiej autentycznej, w której nie będziesz przyjmowała postawy faryzeusza chwalącego się swoją doskonałością...

Chyba jakoś tak...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg