Adrian Zabek 31.05.2012 01:49
Szczesc Boze. W odpowiedzi na pytanie o istnienie Boga ( http://zapytaj.wiara.pl/pytanie/pokaz/1189c5 ), odpowiadajacy J. chcial wiedziec co do jakich konkretnie wyjasnien z artykulu "Czy Bog istnieje?" (ktorego odpowiadajacy jest autorem) mam zastrzezenia. Ten wpis nie jest pytaniem, ale spelnieniem zyczenia odpowiadajacego, dlatego jesli odpowiadajacy nie chce, to niech go nie publikuje. Nie chcialbym swoja polemika zachwiac niczyjej wiary, obudzic watpliwosci. Nie chcialbym rowniez zajmowac zbyt wiele czasu odpowiadajacego, wiec nie bede oczekiwal odpowiedzi, chyba ze odpowiadajacy uzna, ze byloby pozytecznym ja napisac. Oto moje zastrzezenia co do atykulu (pisze z postawy kompletnego sceptyka, ktorym nie jestem):
"Istnienie świata jest paradoksem. Wiemy bowiem, że każdy skutek ma swoją przyczynę. Jeśli nie ma Boga, to świat jest wieczny. Nie ma innego wyjścia. Uznającym istnienie Boga łatwiej przyjąć, że istnieje wieczny Bóg, który stworzył świat..."
Hume twierdzi, ze nie mozna udowodnic istnienia przyczynowosci. Mozemy jedynie twierdzic, ze pewne zdarzenia wystepuja w tym samym czasie, lub nastepuja jedno po drugim, w danej kolejnosci, jednak to nie jest zaden dowod na istnienie przyczynowosci. Bila turla sie do bili, dotyka jej, a druga tez zaczyna sie turlac. Myslenie, ze ruch jednej powoduje ruch drugiej jest nasza opinia, niczym nie udowodniona. Postrzeganie zdarzen przez pryzmat przyczynowosci jest nasza forma poznania, podobnie jak rozroznianie kolorow.
Nawet jesliby przyjac przyczynowosc (ktora jest konieczna dla istnienia nauki), to dalej problem pozostaje nierozwiazany. Nie wiem, dlaczego wieczne istnienie Boga mialoby byc bardziej prawdopodobne niz wieczne istnienie wszechswiata (w takiej czy innej formie). Moznaby bylo przeciez patrzac na lancuch postepujacych po sobie zdarzen, isc w przeszlosc bez konca. Dlaczego mielibysmy w pewnym miejscu znalesc pierwotna przyczyne? To, ze nauka nie wie, co bylo przed wielkim wybuchem, nie znaczy, ze nie bedzie mogla tego kiedys wiedziec, ani tez nie znaczy, ze musial tam byc Bog.
"Poza tym świat jest uporządkowany. Świadczy o tym choćby fakt, że w pewnym zakresie jest przewidywalny. Np. potrafimy wysłać sondę na Marsa. To pyłek w kosmosie. Dzięki matematyce potrafimy wybrać odpowiedni czas i sposób wystrzelenia rakiety. Skoro świat stosuje się do prawideł matematyki, to znaczy, że jest rozumnie uporządkowany. A porządek raczej nie bierze się znikąd..."
Nie rozumiem, dlaczego cos stosujace sie do prawidel matematyki musialoby byc rozumnie uporzadkowane. Ktos moglby powiedziec, ze prawa fizyki i cos, co postrzegamy jako "porzadek" po prostu isnieja i dzieki ich poznaniu mozemy przewidywac niektore zdarzenia. Nie wiem, dlaczego musialyby byc stworzone przez Boga, a nie "po prostu" istniec tak, jak istnieje materia.
"Pewnym argumentem za istnieniem Boga jest istnienie ludzkiej wolności. Świat zasadniczo kieruje się prawami przyrody. Człowiek potrafi powiedzieć "nie" i zrobić coś wbrew naturze, np. nie uciec przed bólem. Pokazuje to, że "nie tylko z tego świata jesteśmy". Przypuszczamy więc, że oprócz świata materialnego istnieje jeszcze świat duchowy, a w nim Bóg, Stwórca wszystkiego..."
"Nietypowe" sytuacje jak nieuciekanie przed bolem potrafia coraz lepiej wyjasniac psychologowie, jako ze ich dziedzina sie rozwija. Nie widze przymusu szukania w tym dochowosci.
"Można wskazywać także na inne, mniejszej wagi, argumenty. Np. powszechność przekonania ludzi, że istnieje Bóg (to problem religijności człowieka; ateizm jest rzeczą wtórną)"
Powszechne bylo przez dlugi czas przekonanie, ze Ziemia jest plaska.
"albo piękno świata (świat mógłby być szkaradny; proszę zwrócić uwagę, że to, co wielkie, zazwyczaj nam się podoba – koty, psy, słonie, ptaki. To co brzydkie – muchy, komary – jakby chowa się wielkością przed naszymi oczyma)"
Slowo "zazwyczaj" jest tu wazne. Piekno jest pojeciem wzglednym, nie wszystkim podobaja sie te same rzeczy. Poza tym, motyle i biedronki przewaznie bardziej podobaja sie ludziom niz swinie czy weze, mimo ze te pierwsze sa male, a te drugie duze. Psy bywaja ladne, ale i szkaradne... Argument nie wydaje sie zbyt mocny.
"To jednak nie wszystko. Proszę zwrócić uwagę, że chrześcijaństwo jest chyba jedyną religią (a na pewno jedyną wielką religią), która odwołuje się nie tylko do subiektywnego objawienia założyciela czy jakiejś filozoficzno-religijnej koncepcji, ale do niezwykłych faktów. Jest nim zmartwychwstanie Jezusa, nauczyciela z Galilei, który wcześniej poniósł śmieć na krzyżu z rozkazu rzymskiego prokuratora Piłata. Jeśliby ktoś przeprowadził uczciwy sądowy proces i zapytał świadków, okazałoby się , że zmartwychwstałego Jezusa widziało wiele osób. Czy jakikolwiek sąd mógłby nie przyjąć zeznań tych ludzi? Czy fakt, że wielu świadków zmartwychwstania poświęcił tej prawdzie całe życie nie jest dość przekonujący? Czy uczciwy sąd mógłby użyć innych argumentów za odrzuceniem tej prawdy niż to, że zmartwychwstanie człowieka nie mieści się w głowie?"
Wedlug buddystow Budda dokonal wielu cudow i byli na to swiadkowie. Wielu tez ludzi poswiecilo tej "prawdzie" cale zycie. Parafrazujac – czy uczciwy sad moglby uzyc innych argumentow za odrzuceniem tej "prawdy" niz to, ze "cuda" ponoc dokonane przez Budde nie mieszcza sie w glowie?
"Mówiąc o prawdziwości wiary, jaka przyniósł Jezus Chrystus możemy wskazywać jeszcze na prawdomówność Jezusa, który swoje słowa potwierdzał często różnymi cudami. To oczywiście nie jest argument rozstrzygający, ale swoją wagę ma. Proszę też zwrócić uwagę na inny fakt: wiarę Apostołów. Zrodziła się ona chyba nie tylko ze spotkania ze Zmartwychwstałym, ale także konkretnego doświadczenia na sobie Jego mocy. Chodzi o to, że Apostołowie, prości ludzie, nagle, dzięki mocy Jezusa, zaczęli także czynić cuda. Uzdrawiali, a nawet wskrzeszali. W ten sposób doświadczali namacalnie prawdziwości posłannictwa Jezusa."
Inne religie tez mowia o cudach. Oczywiscie nieudowodnionych.
"Szczególnym Apostołem był św. Paweł. On, prześladowca Kościoła, spotkał Jezusa na swojej drodze do Damaszku. Czy to nie dziwne, że ktoś nagle tak diametralnie zmienia swoje życie i z prześladowcy staje się głosicielem jakiejś prawdy? Czy za tym nie musi stać coś naprawdę mocno przekonującego?"
Budda podobno nawrocil seryjnego morderce Angulimale, ktory pozniej zostal mnichem.
"Można wskazywać także na inne cuda, jakie wydarzyły się już znacznie później. Na przykład cuda eucharystyczne (kiedy chleb zamienia się w kawałek mięsa), czy choćby znany cud św. Januarego, gdy w Neapolu co roku krew tego męczennika na powrót przybiera formę płynną... Oczywiście wielu takie wydarzenia nie przekonują, ale trudno powiedzieć, ze wiara w Boga i to Boga chrześcijan nie ma żadnych racjonalnych podstaw... To naprawdę są rzeczowe argumenty za prawdziwością wiary..."
Jakis naukowiec, podazajac za paradygmatem wytlumaczalnosci wszechswiata moglby powiedziec, ze wszystko to mogloby byc wyjasnione naukowo, gdybysmy mieli odpowiednia wiedze, narzedzia, mozliwosci przeprowadzenia eksperymentow itd.
Hume twierdził, że nie można udowodnić istnienia przyczynowości... Ha, kiedy chodzi o turlające się bile, pewnie nie. Zawsze można powiedzieć, ze ta jedna bila z nieznanych przyczyn się zatrzymała, a druga z równie nieznanych zaczęła się toczyć. Problem w tym, że od czasów Hume'a nauka bardzo się nam rozwinęła. My potrafimy obliczyć z jaką prędkością i w jakim kierunku potoczy się bila uderzona przez drugą bilę. Twierdzenie, że nie ma związku przyczynowego między ruchem i zatrzymaniem jednej bili a wprawieniem w ruch drugiej, gdy proces jest przewidywalny, sprawdzalny doświadczalnie, jest mocno naciągane. Złośliwie można zauważyć, że pan Hume nie miałby podobnych wątpliwości na temat związku przyczynowo-skutkowego, gdyby rozpatrywał nie przypadek bil, ale pięści i własnego nosa. Do głowy by mu nie przyszło nie mieć pretensji do kogoś, kto się na niego zamierzył....
Co do tego, że być może istnieje wieczny wszechświat... Może istnieje, może nie. Pół na pół - jeśli chce się uczciwie sprawę postawić. Tyle, ze by materię potrafimy badać. Widzimy, że nie ma w niej nic, co by wskazywało, że koniecznie musi istnieć. Więc hipoteza o istnieniu Boga zyskuje na atrakcyjności...
Dlaczego coś stosujące się do prawideł matematyki musiałoby być rozumnie uporządkowane.... Może tak: proszą porównać sobie, jak wyglądają:
a) mieszkania ludzi
b) świńskie chlewy
c) kurniki
W ludzkich mieszkaniach widać (zasadniczo) porządek. W świńskich chlewach - trochę. Świnie potrafią zadbać, by w jednym miejscu się załatwiać, w innym leżeć. W kurnikach - praktycznie wcale. Kury robią pod siebie gdzie popadnie. To dlatego porządek świadczy o rozumności. Choć akurat jego brak o braku rozumności niekoniecznie....
Co do wolności ludzkiej i psychologii... Nie bardzo rozumiem, dlaczego coś, co jest wytłumaczone przez psychologię, nie mogłoby świadczyć o istnieniu ludzkiej wolności. Chodzi o psychologię behawioralną? Proszę zwrócić uwagę, że psychologia nie jest nauka w tym sensie, jak fizyka czy chemia. Jest czymś w rodzaju filozofii. To dlatego może istnieć obok siebie kilka różnych koncepcji psychologicznych, lepiej czy gorzej opisujących zachowanie człowieka. Wyjaśnienia psychologa skąd w świecie konieczności i determinacji bierze się ludzka wolność są warte co najwyżej tyle, co co wypowiedzi filozofii czy religii...
Co do ostatniej grupy argumentów... Proszę zwrócić uwagę, że napisałem o argumentach mniejszej wagi. Same w sobie nie są przekonujące, ale w zestawieniu z innymi, tymi przytoczonymi wcześniej, jednak mają wartość uprawdopodobniania tych wcześniejszych....
Co do wyjątkowości Jezusa.... Nikt nie twierdzi, ze Budda nie czynił cudów. Dobrze wiemy, ze demony tez potrafią czynić cuda. Mu mówimy o cudzie wyjątkowym: pokonaniu śmierci. Budda nie rościł sobie pretensji do tego, ze zmartwychwstanie. Mahomet nie zmartwychwstał. Tylko Jezus zrobił coś takiego....
Reszta argumentów... Proszę zauważyć, ze w ogóle nie odniosłem się tam do roszczeń innych religii. Napisałem tylko o Jezusie. I o tym, że świadkowie cudu zmartwychwstania oddali później za to swoje życie. Oni nie oddali życia dla idei, ale za fakt, który widzieli na własne oczy. Oddali życie za Jezusa, który ich, prostych ludzi, nagle obdarował mocą uzdrawiania, wypędzania złych duchów i innych. To nie jest to samo, co zobaczenie czyjegoś cudu, czyjejś sztuczki. Kiedy doświadczam tego na sobie przed samym sobą wiem, że nie kłamię...
Oczywiście można im nie wierzyć. Tak jak wielu ludzi mogło nie wierzyć podróżnikom, którzy w Afryce widzieli nosorożce. Istnienie takich dziwadeł nie mieściło im się w głowie. I pewnie też mówili: a tamten opowiadał o biały jednorożcach, które potrafią przywrócić życie, a inny o smokach. Kto chce negować świadectwa świadków, powinien zbadać ich prawdomówność. Argument "inni mówili co innego" świadczy nie o naukowości podejścia do sprawy, ale o sceptycyzmie... A często i lenistwie w dociekaniu prawdy...
J.