Gość22 18.01.2012 20:21

Dzień dobry. Chciałam prosić o pomoc ponieważ ostatnio troche się pogubiłam w tym powołaniu i stwierdziłam że może lepiej napisać bo ktoś mógłby to ocenić obieektywnie co ja w strachu i bojaźni nie do końca umiem... Prosiłabym o to by nie publikować większości mojego listu bo muszę napisać o osobistych i delikatnych sprawach z życia...

(...)

Odpowiedź:

Trudno w takich zagmatwanych życiowych sprawach radzić...  Napiszę jak to widzę, ale proszę pamiętać, że to tylko rada kogoś, kto zupełnie Cię nie zna...

Pierwsza rzecz na którą bym zwrócił uwagę to przebijające się przez cały kilkustronicowy tekst pytania przekonanie, że żeby być szczęśliwa musisz dobrze wybrać z tego, co niesie los, a niekoniecznie sama jesteś jego kowalem. Jasne, trzeba wybrać dobrze. Jasne, nie wszystko zależy od nas. Ale w pewnej mierze szczęście czy jego brak zależy właśnie od tego, czy idziemy odważnie w życie, czy też ciągle się zastanawiamy, czy inna droga nie byłaby lepsza, czy inna droga nie dałaby więcej szczęścia i pokoju.

Z tym wiąże się druga rzecz. Nie obraź się. Egoizm. Ty chcesz ze swojego związku brać. To dlatego, gdy otrzymałaś co chciałaś, szybko pojawiła się tęsknota za czymś nowym. W pewnej mierze jest to zrozumiałe. Ale jeśli miłość jest odpowiedzialnością, to nie wolno patrzyć tylko na siebie...

Trzecie. Zakon. Trudno powiedzieć, czy masz powołanie czy nie. Póki co wszystko wydaje się raczej wynikiem Twojego lękliwego patrzenia na świat. Pomyślało Ci się o zakonie, przyśniło się, a Ty już odczytujesz to jako możliwy znak od Boga. I co więcej, boisz się, że to może być taki znak. Porzuć lęk. Jeśli Bóg chce Cię w zakonie, to Cie w końcu do niego doprowadzi. Powołaniem każdego bez wyjątku człowieka jest miłość. Póki co staraj się wiec kochać. Nie gardź tym, że właśnie rozkochałaś w sobie człowieka, za którym w skrytości od lat tęskniłaś. Teraz go nie zostawiaj. Poczekaj. Nawet rok, dwa....

Czwarte. Zakochanie. Z całą pewnością prawdziwa miłość nie jest tożsama z uczuciem zakochania. Człowiek, który jest z mężem/żoną 20 lat po ślubie nie odczuwa zakochania tak samo, jak chodzący 5 cm nad ziemią nastolatek. Nawet często trudno mówić o uczuciu zakochania. Ale ta miłość też jest prawdziwa. Pułapką, w która teraz zdawasz się wpadać polega na pomyleniu miłości i zakochania.... Dawniej dość zręcznie to ujmowało stwierdzenie, w którym ktoś mówił o zakochaniu: "kocham się w pannie Krysi" "kocham się w panu Karolu". Zauważ: kocham się, a panna Krysia czy pan Karol są tylko lustrem, które pozwala mi kochać siebie samego... To nie jest prawdziwa miłość. Zakochanie ma pomóc w budowaniu prawdziwej miłości, ale nigdy nie jest z miłością tożsame....

Rada końcowa? Poczekaj. Zobacz jak wszystko się rozwinie.

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg